Rozdział 5

27 7 4
                                        

Pipipiip pipipiip pipipiip pipipiip pipipiip...

O matko, jak ja nienawidzę tego cholernego budzika

Asia zerwała się z łóżka, złorzecząc i wyłączając budzik, którego irytujący dźwięk dosłownie i w przenośni wypalał dziury w uszach swą świdrującą rosnącą tonacją.

Dziś postanowiła, mimo zarwanej długą rozmową nocy, wstać wcześniej, aby spokojnie zapoznać się z materiałami przesłanymi przez swoją ulubioną panią doktor.

Ponieważ rodzice o wiele wcześniej wychodzą do pracy, a młodsza siostra Marta nocowała u koleżanki miała cały dom dla siebie. To pozwoliło jej na szybkie zjedzenie śniadania i ogarnięcie własnej osoby, zanim siadła z kubkiem parującej herbaty przed ekranem uruchomionego komputera.

Czerpała niemałą przyjemność z tej rzadkiej chwili totalnej prywatności (i niczym niezmąconej ciszy, a to luksus wyjątkowy w momencie kiedy ma się za współlokatorkę wielbicielkę polskiego rapu). Nie miała ich za wiele. Dzieląc pokój z młodszą siostrą oraz mając nadopiekuńczych rodziców, nie mogących pogodzić się z faktem dorastania własnych dzieci musiała się nauczyć żyć w środowisku, w którym takie potrzeby jak odrobina intymności wchodzą na wyższy poziom abstrakcji. Być może to był jeden z powodów, dla których pousuwała swoje profile w serwisach społecznościowych w momencie kiedy jej szanowna rodzicielka odkryła potęgę najpierw Naszej Klasy, a później Facebooka.

Gdy zalogowała się do swojej skrzynki pocztowej od razu wyświetliła upragnionego maila, wyjątkowo ignorując kilka śmieciowych wiadomości, które normalnie usunęłaby w pierwszej kolejności.

Na początku postanowiła zapoznać się z samą ofertą stypendialną. Jej załącznik był zaskakująco obszerny, wyglądający na wyczerpujący każdy możliwy aspekt poruszane zagadnienia. Tak też było. Zagłębiając się w kolejne linijki tekstu, z coraz większym niedowierzaniem zerkała na właśnie odczytywany materiał.

To chyba niemożliwe... A z całą pewnością nie w tym kraju. To normalnie jakby już była Gwiazdka i to najpiękniejsza w moim życiu.

Nie zapędzaj się tak - zripostował złośliwy głosik z samych zakamarków świadomości - jeszcze nikt z tobą niunia żadnych papierów nie podpisywał, a poza tym to przed chwilą "zerkałaś tylko z ciekawości", bo przecież ty się nigdzie nie wybierasz.

Zignorowawszy autozłośliwostki dotarła do końca pliku.

- Dobra, resztę sprawdzę później. Teraz wypadałoby powoli zbierać się do pracy - powiedziała sama do siebie z niechęcią wyłączając komputer.

Było już kilka minut po dziesiątej, więc z wygodnego stroju domowego (czyli pary przechodzonych spodni i bluzy pamiętając znacznie lepsze czasy) przebrała się w rzeczy bardziej odpowiednie do pracy. Pozostało tylko włożyć na siebie płaszcz i buty, nie zapomnieć o torebce i ruszać do biblioteki po skutej przymrozkiem drodze.

------------------------------------------------------

W tym samym czasie Maciej, który swoją pracę zaczynał dużo wcześniej, zamknięty w swoim pokoju opatrzonym tabliczką z szumną nazwą Dział IT, nerwowym głosem prowadził rozmowę telefoniczną.

- Tak, rozumiem...
- Nie, nie mogłem przewidzieć takiej reakcji jej rodziców
- Wiem że chcesz ją ściągnąć w ciągu miesiąca maksymalnie, ale... - głos po drugiej stronie słuchawki nie pozwolił mu dokończyć.
- Jak sobie życzysz. Ustal termin rozmów na uczelni najlepiej na ten weekend, nie mają wtedy zajęć. A ja ją urobię żeby się stawiła. Możesz nakręcić tą babkę z uczelni, ona liczy się z jej opinią.
- Oczywiście. Dam znać.
- Do zobaczenia później.

Z ulgą zakończył połączenie z Izabell. Do tej pory ich relacje można byłoby nazwać względnie ciepłymi i serdecznymi, biorąc pod uwagę ogólny poziom zażyłości Hrabiny z kimkolwiek. Nie spodziewał się tak ostrej reakcji z jej strony.

Dlaczego ta mała jest tak ważna? O co w tym wszystkim chodzi?

Córka JagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz