Przed 19:00 wszedł do jak zwykle zatłoczonego i głośnego lokalu. Właściwie taka sytuacja odpowiadała i Maćkowi i jego rozmówcy, który wolałby uniknąć dodatkowych par uszu towarzyszących ich rozmowom.
Witold stał już przy barze z dwoma piwami w rękach i skinął Maćkowi, aby ten szedł za nim. Przeciskając się przez tłum ludzi Maciek miał czas, by przyjrzeć się dokładniej sylwetce starego znajomego, którego nie widział od kilku miesięcy.
Mężczyzna o krótkich szpakowatych włosach oraz stalowych oczach wyglądał na około 48 lat. Jego barczysta postać mierząca jakieś 1,9 metra robiła wrażenie, w młodości najwidoczniej musiał trenować, a i teraz jego sylwetka sprawiała wrażenie sprężystej. Ubrany w mokasyny, sztruksowe spodnie oraz kraciasty sweter ukryty pod prostą brązową kurtką wyglądał na akademika. Do wyglądu poważnego profesora brakowało mu tylko zarostu na gładko ogolonej twarzy. Pewnym krokiem kierował się ku stolikowi w głębi lokalu, stojącemu w jednym z rogów i oddzielonemu od sąsiadów niewysokimi parawanami, zapewniającymi ochronę przed ciekawskimi spojrzeniami. Był w pewnym sensie przeciwieństwem podążającego za nim Maćka, który z racji wykonywanego zawodu zmagał się z lekką nadwagą, zgolonego wręcz "na rekruta" człowieka wzrostu przeciętnego (czyli jak na mężczyznę ok. 1,78 m), który na spotkanie wprost z pracy wyszedł w trampkach, jeansach, pasiastej koszuli oraz luźno zarzuconej kurtce. Obrazu typowego 25-letniego informatyka dopełniały okulary, za którymi kryły się inteligentne, brązowe oczy o migdałowym wykroju.
Gdy panowie rozsiedli się przy stoliku, po chwili wymiany zwyczajowych uprzejmości, na temat życia oraz stojącego przed nimi piwa, przeszli do sedna sprawy, która ich obu ściągnęła do tego lokalu. W stronę Macieja poszybowała wyciągnięta przez Witolda z torby niezbyt obszerna teczka.
- Co to? - zapytał Maciek.
- Sam zobacz - odpowiedział zapytany.
Maciek powoli otworzył teczkę, z której w pierwszym momencie na stół wysypało się kilka fotografii, najwidoczniej robionych z ukrycia.
Wszystkie przedstawiały młodą kobietę, na oko mogła mieć max. 18 lat, raczej niewysoką (może 1,6 m wzrostu przy bardzo optymistycznych założeniach), o proporcjonalnej budowie ciała, piegowatą, szarooką, z wąskimi ustami, które na przedstawionych zdjęciach były zaciśnięte w wyrazie skupienia, o blond włosach gładko zaczesanych do góry, splecionych w warkocz sięgających poniżej linii pasa. Wyglądała przeciętnie, jedyne co przykuwało wzrok w jej twarzy to te oczy, nawet na zdjęciu było w nich coś niezwykłego...
Większość przedstawiała ją w trakcie pracy, na uczelni, w domu, przeglądał je w skupieniu, a na jego twarzy malowało się coraz większe zdziwienie, co nie uszło uwagi Witolda.
W końcu wyszeptał:
- Jassminne...
- Co powiedziałeś? - zapytał zdumiony Witold, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
- To... - zaschło mu lekko w ustach, które natychmiast zwilżył stojącym przed nim piwem - to Jassminne, dziewczyna, z którą gram w sieci. Niedawno przesłała mi swoje zdjęcie, ale na tych wygląda lepiej - uśmiechnął się pod nosem.
- Tak, szczególnie na tym - Witold z dziwnym uśmiechem na twarzy podał mu jedną z fotografii.
- Ależ... to niemożliwe... wiedziałbym, musiałbym wiedzieć... - mamrotał sam do siebie, nie wierząc w to, co ma przed sobą.
Na trzymanej fotografii naga dziewczyna stała plecami do obiektywu aparatu, to, co przyciągało wzrok było znamieniem, ciemną przebarwioną plamą w kształcie jęzora płomienia sięgającego od nasady karku aż po linię spiętych na głowie włosów "modelki".
- Masz dalekosiężny rentgen, którym badasz, czy każda twoja przyjaciółeczka to ćma? - zapytał z kpiną w głosie, ubawiony niespodziewanym obrotem sprawy Witold.
Maciej z trudem oderwał wzrok od fotografii:
- Nie mam, ale chyba powinienem zainwestować. - wycedził przez zaciśnięte zęby - Jakie jest moje zadanie?
- Masz ją sprowadzić do Gniazda.
- Co?! Ale po co? Ona nic nie wie. Została wychowana przez Nieświadomych - powiedział z wyczuwalnym drżeniem głosu.
- Jest cenna, chociaż nie wiem jakim cudem, jakaś marna, niewtajemniczona ćma może cokolwiek znaczyć. W każdym razie Izabell nie obchodzi jak to zrobimy, ale w ciągu miesiąca mamy ją sprowadzić. Przyjechałem tutaj prosto z narady w Gnieździe, żeby dostarczyć ci wszystkie materiały. Reszta należy do ciebie.
- Zostaw mi teczkę, pomyślę, co możemy zrobić i dam ci znać, jak coś wymyślę. - odpowiedział już spokojnym tonem.
Z dwojga złego, lepiej żebym to ja ją zaprowadził do Izabell. Nie wiadomo co to stado durni byłoby w stanie zrobić, żeby dopiąć celu.
Panowie opłacili rachunek i wyszli z baru żegnając się uściskiem ręki.
CZYTASZ
Córka Jagi
FantasyW erze Legend, przed czasem Człowieka, na Ziemi żyły w zgodzie Istoty i Ludzie. O Istotach wiedzieli tylko Ludzie Magii, chroniąc Niewtajemniczonych przed zagrożeniem ze strony nieprzestrzegających Paktu, który zaprzysięgła dla równowagi i bezpiecze...