Dni do piątkowego późnego popołudnia zleciały Asi bardzo szybko. I nerwowo. Cały czas niepokoiła się, iż przypadkiem wszystko się wyda. Nikomu w domu nadal nie przyznała się do planowej sobotniej rozmowy o staż. Osoby wtajemniczone w niecny plan ograniczyła do koleżanek ze studiów (z którymi podczas bezludnych godzin w pracy mogła spokojnie porozmawiać) i Maćka, czyli osób, które w żaden sposób nie mogły "uprzejmie donieść" o jej skrajnie nieodpowiedzialnym zachowaniu do właściwych uszu.
Zdaniem Asi, jej sytuacja domowa mogłaby się wydawać dla kogoś z zewnątrz kuriozalna. Tak trząść się ze strachu przed rodzicami, podporządkowywać się im bez słowa protestu, zmieniać swoje życie pod ich dyktando. Co nie było prawdą, jeszcze kilka lat temu otwarcie się buntowała, walczyła o swoje, jednak wtedy, w wieku dojrzewania, rodzice z dotychczasowej tresury córki przeszli do brutalnego łamania charakteru i woli... a tego nawet ona nie mogła znieść. Aktualnie jej relacje z rodzicami nie istniały poza "służbowym" zapytaniem o pracę, szkołę i samopoczucie.
Czasami jest lepiej mieć święty spokój niż rację. To stwierdzenie boli, lecz jest w nim tak wiele prawdy. Są chwile, kiedy należy ratować co się da. Nie chciała walczyć z rodzicami, ale żebrać o ich uwagę również już nigdy więcej nie zamierzała.
Co ją najbardziej zabolało, zrobili wszystko, aby relacji pomiędzy siostrami w ogóle nie było. W tym samym pokoju mieszkały ze sobą dziewczyny, które łączą ze sobą tylko więzy krwi, smutne, prawda?
Pogoda nie zachęcała do podróży do Torunia ciężkimi ciemnymi chmurami przysłaniając niebo i roniąc deszcz ze śniegiem.
Szczęście że sponsorują hotel dla wszystkich zainteresowanych.
Pomyślała, zamykając bibliotekę i kierując się w stronę przystanku. Nie było to daleko, w takich miejscowościach coś albo jest bardzo blisko, albo bardzo daleko. Nie ma stanów pośrednich.
O tej porze roku widoki dla spacerowiczów nie były zbyt ciekawe. Plucha na chodniku biegnącym przez centrum wsi, szare ogródki, w których okwitły ostatnie jesienne kwiaty, straszyły mokrymi badylami. Na szczęście tym razem przystanek usytuowany przy boisku szkolnym posiadał obie szyby w przeszklonych ścianach, które po meczu stają się częstą ofiarą nadmiaru skumulowanych emocji kibiców miejscowych klubów, grywających mecze na boisku użyczanym przez szkołę.
Tym razem nie musiała zbyt długo czekać na autobus. Przyjechał nadzwyczaj punktualnie. W dodatku było sporo wolnych miejsc. Asia po zakupieniu biletu u kierowcy, rozsiadła się wygodnie na miejscu w połowie długości pojazdu i przez bite półtorej godziny zagłębiła się w zabranej ze sobą lekturze.
Do Torunia dotarła z niewielkim tylko opóźnieniem wynikającym z pogarszającej się pogody. Było ciemno i zimno. Tego wrażenia nie mogły rozproszyć zapalone lampy uliczne, czy zachęcająco wyglądający w tych warunkach nowoczesny budynek dworca wypełniony o tej porze ludźmi czekającymi na wieczorno-nocne połączenia dalekodystansowe.
Z dworca ruszyła w kierunku starówki, pod adres podany przez panią Greń. W ciągu 20 minut była na miejscu.
Dotarła pod jedną z kamienic usytuowaną tuż przy bulwarach wiślanych. Jasno oświetlone wejście do hotelu aż zachęcało w taką pogodę, by z niego skorzystać. W bardziej sprzyjających warunkach dziewczyna zatrzymałaby się przed budynkiem, pokontemplować wygląd zapewne niedawno odnawianego budynku. Kamienice toruńskiej starówki były w większości przypadków dobrze utrzymane i stanowiły miły widok dla każdego miłośnika architektury.
Po wejściu do budynku owionęło ją przyjemne ciepło, wynikające również z przyjemnych, stonowanych kolorów pomieszczenia, którego wystrój utrzymany był w kolorach ciemnej czekolady i jasnego beżu. Przestrzeń rozświetlały niewielkie lampki umocowane w równych odstępach na ścianach, wspomagane przez większy żyrandol wiszący na ladą recepcji. Po obu stronach drzwi w wielkich donicach rosły jakieś nieznane Asi z nazwy krzewy o fantazyjnie przyciętych kształtach. Na wprost wejścia, po przeciwnej stronie usytuowane były dwie przeszklone windy - swoją nowoczesnością psuły według niej klasyczny wygląd pomieszczenia. Z lewej strony było widoczne przejście, pewnie do użytkowej części hotelu. Po prawej za wysokim kontuarem stała młoda blondynka o włosach związanych w kucyk i sporej warstwie makijażu na twarzy o lekko znudzonym wyrazie. Prezentowała się całkiem ładnie w białej koszuli i czekoladowej kamizelce z imienną plakietką przytwierdzoną do klapy kieszonki.
Z lekko zagubionym wzrokiem podeszła do lady recepcji, przy której w tym momencie nikogo nie było. Załatwienie formalności z meldunkiem poszło bardzo szybko, ponieważ fundatorka całej imprezy zadbała wcześniej o każdy szczegół.
- Proszę, karta magnetyczna do pokoju. Pani pokój znajduje się na drugim piętrze, ostatnie drzwi po prawej stronie. Ma pani szczęście, stamtąd jest bardzo ładny widok na Wisłę. Za pół godziny podajemy kolację w restauracji. Po wyjściu z windy należy skręcić w prawo. W razie pytań jestem do dyspozycji. - powiedziała z wystudiowaną uprzejmością pracownica hotelu, udzielając ostatnich wskazówek.
- Dziękuję - odpowiedziała nieśmiało Asia i skierowała się ze swoim niewielkim bagażem prosto do windy.
Nie przepadała za windami. Nie chodziło tutaj o klaustrofobię, bo nigdy na nią nie cierpiała. Po prostu... czuła się nieswojo w małym pudełku wewnątrz wyłożonym lustrami, które prawie bezdźwięcznie sunęło w górę i w dół. W trakcie takich krótkich podróży nigdy nie wiedziała co właściwie ze sobą począć, na czym zawiesić wzrok. Dlatego też z przyjemnością po kilku sekundach wysiadła na właściwym pietrze i skierowała się do swojego pokoju.
Jego wygląd ją nieco zaskoczył. Spodziewała się schludnej klitki, ledwo mieszczącej łóżko, krzesło i szafę, być może zaopatrzonej w telewizor oraz łazienki przyprawiającej o atak klaustrofobii nawet zdrowego człowieka, czyli standardowego wyposażenia pokojów jednoosobowych klasy biznesowej. Tymczasem weszła do obszernego pomieszczenia, przypominającego dwuosobowy apartament. Zaraz obok drzwi było miejsce na pozostawienie butów oraz płaszcza, z czego niezwłocznie skorzystała, już w samych skarpetkach, z torbą w ręce przechodząc po puszystym dywanie w głąb pomieszczenia. Po lewej stronie stało dwuosobowe łóżko, nakryte ciężką kapą oraz udekorowane kilkoma poduszkami. Po obu jego stronach znajdowały się nocne stoliki z niewielkimi lampkami nocnymi. Przeciwległa ściana zajęta była przez dwuskrzydłową szafę, komodę z wielkim ekranem umocowanym nad nią oraz drzwi, najpewniej prowadzące do łazienki. Jedak największe wrażenie robił widok z okna, znajdującego się naprzeciw drzwi. Bulwary o tej godzinie oświetlane zainstalowanymi lampami ulicznymi, widok przewalających się burzliwie ciężkich i ciemnych fal na Wiśle robił wrażenie, aż chciało się rozsiąść wygodnie w jednymi z foteli usytuowanym pod oknem, na stoliku obok kładąc filiżankę gorącej herbaty.
Niespiesznie rozpakowała zawartość torby, tak, aby przygotowane na jutrzejszą rozmowę ubrania nie pogniotły się zanadto. Spojrzała na komórkę, która błyskała ostrzegawczo diodą, domagając się podłączenia zasilania, co też uczyniła, podpinając wyciągniętą z bocznej kieszonki torby ładowarkę do gniazdka obok łóżka, sam telefon kładąc na stoliku nocnym.
Pamiętając o zabraniu ze sobą karty do drzwi, wyszła z pokoju w poszukiwaniu restauracji hotelowej i kolacji.

CZYTASZ
Córka Jagi
FantasyW erze Legend, przed czasem Człowieka, na Ziemi żyły w zgodzie Istoty i Ludzie. O Istotach wiedzieli tylko Ludzie Magii, chroniąc Niewtajemniczonych przed zagrożeniem ze strony nieprzestrzegających Paktu, który zaprzysięgła dla równowagi i bezpiecze...