Rozdział 4

22 8 2
                                    

Dziwne, jest po 20:00, powinna już się logować. Zwykle jest, w końcu to niedziela... 

Maciej z lekkim niepokojem wpatrywał się w ekran komputera. Nie miał najmniejszej ochoty na dzisiejszy rajd, chociaż obiecał chłopakom ten ostatni przebieg na altach przed resetem instancji, ciekaw, jak też Asia zareagowała na propozycję stypendium.

[20:48]Maciek: Grasz? Brakuje nam dobrego DPS'a na 10tkę ;)

[21:14] Asia: Sorki, dziś sobie daruję...

[21:15] Maciek: Stało się coś? Za 20 minut kończymy  Wejdziesz na TS'a?

[21:20] Asia: będę za pół godziny

[22:00] Asia: Kanał niżej?

[22:5] Maciek: Już jestem

- Cześć - chłopak usłyszał w słuchawkach słaby głos dziewczyny.

- Hej, coś się stało? - zapytał zaniepokojony.

-Nie wiem od czego zacząć...

- Poczekaj, zmienię hasło do kanału, żeby te barany nam nie przeszkadzały.

Systemowe powiadomienie czerwoną czcionką ogłosiło zmianę hasła

- Mów, co jest. Płakałaś? - tym razem zaczął się poważnie denerwować, słysząc siąknięcie nosem zebrane przez mikrofon Asi.

- Tak, trochę... To znaczy... Pokłóciłam się z rodzicami... A byłam taka szczęśliwa... - zaczęła bezładnie tłumaczyć coraz bardziej drżącym głosem.

- Ehhhh... Opowiesz mi?

- Mogę, jeśli chcesz... Młoda nocuje u koleżanki,  poczekaj, zamknę drzwi.

Słyszał w słuchawkach dźwięk odsuwanego fotela, stuknięcie zdjętych słuchawek z mikrofonem o biurko, a po kilku sekundach szelest domykanych drzwi, zza których dobiegały tłumione dźwięki wymiany zdań pomiędzy Asią i chyba jej rodzicami.

Kurwa, chyba jednak to nie wypali. Cholera, zapomniałem o jej rodzicach...

- Wróciłam

- Zamieniam się w słuch

- Bo widzisz... Dzisiaj na uczelni po Historii książki pan Dorota zaprosiła mnie do siebie do gabinetu

- Z powodu...

- Właściwie to z propozycją nie do odrzucenia...

- To znaczy? - Maciek postanowił drążyć znany sobie temat.

- Noooo... bo jest oferta stypendialna. Jakaś organizacja w okolicach Poznania szuka bibliotekarza do skatalogowania i digitalizacji biblioteki rodowej. Chcą kogoś młodego z uczelni, bo ponoć fundatorka jest jakoś związana z tutejszym wydziałem INiB-u i ma taki kaprys.

- Na bogato. Zaproponowała Ci to?

- Właściwie to... chyba nawet lepiej. Pani Dorota miała wytypować kilka osób, nie robiło im różnicy czy z dziennych, czy z zaocznych. Napisała kilka rekomendacji i poleciła też mnie... Szczegóły wysłała mi na maila, żebym mogła na spokojnie w domu się zapoznać, bo z jej paplaniny to momentami ciężko było się połapać w jakichś szczegółach.

- I??

- Chcą się ze mną spotkać. Poza mną jeszcze jakieś 2 osoby z dziennych się załapały.

- I dlatego płaczesz?

- No coś ty. Ja byłam przeszczęśliwa, z gabinetu to wyleciałam jak na skrzydłach i poleciałam od razu do Adasia pochwalić się dziewczynom.

- To przez nie teraz taka siedzisz jak sowa?

- Coś ty. One były zachwycone... Gratulowały mi jakbym już miała ten staż w kieszeni... - Bo masz Słoneczko, tylko się zgódź... pomyślał Maciek - chociaż jak ochłonęłam to zaczęłam rozmyślać o mojej pracy. Przecież nie jestem jak dzienni bez zobowiązań na głowie...

- To ten wyjazd w ramach wolontariatu, czy jak?

- No nie właśnie... Proponują z tego niezłe pieniądze, ale to tylko pół roku. Co potem? A tutaj mam stałą pracę i wszystko.

- To o to chodzi? - zaczęły go męczyć wątpliwości, czy aby na pewno stypendium było dobrym pomysłem.

- O rodziców. Jak wpadłam po szóstej do domu i rzuciłam torby to od razu chciałam im się pochwalić. Wiadomo, że na staż bym się nie zgodziła, ale sama propozycja to już nie lada wyróżnienie. I wtedy się zaczęło...

- Nie mów że nawet o coś takiego zrobili Ci awanturę... kobieto, ty już nie masz 5 lat...

- Serio? Dziś poczułam się jakbym miała całe 4 i z ułańską fantazją zamierzała sprawdzać widelcem wbitym w gniazdko swoją prądoodporność... Nawrzeszczeli na mnie oboje, że co ja sobie wyobrażam, mam sobie to wybić z głowy, bo przecież jestem do niczego i jak tylko znikną z pola widzenia to od razu się stoczę, to raz, a dwa to jakbym śmiała rezygnować z pracy, którą zawdzięczam tylko im...

- Słucham? Z tego co pamiętam to startowałaś w tym durnym konkursie czy innym przetargu żeby mieć tą robotę i użerać się z tą idiotką w Bukownie...

- Jak się okazało, to TYLKO dzięki ich znajomościom... Bo oczywiście nie było tam takich co mają szersze plecy... No ale nie ważne. W każdym razie mam dać sobie spokój.

- A zamierzasz?

- Sama nie wiem. Może mają racę, że to nie ma sensu? Co ja zrobię po tym pół roku? Tutaj mam chociaż stałą pracę.

- A tam miałabyś szansę na wybicie się z tej dziury. Do końca życia chcesz pracować za grosze na 3/4 etatu z tą wariatką kierowniczką? - mruknął zirytowany.

- No niby tak...

- Może przemyśl to jeszcze? Mają być jakieś dalsze rozmowy? Wiesz już coś?

- Na początek mam poczytać te materiały od pani Doroty i dać jej znać czy chcę próbować dalej. Czasu nie jest dużo, w ciągu dwóch tygodni ma przyjechać ta cała szefowa fundacji i na uczelni pogadać z "wybrańcami losu".

- A nie chciałabyś iść i nawet tak o porozmawiać? Wiesz, nie musisz się decydować od razu na nie wiadomo co, a tak to posłuchasz co ma do powiedzenia.

- Zobaczę... dziś już nie chcę o tym myśleć... padam po prostu

- Jak wolisz.

- Mhm. Nie obrazisz się jeśli już zniknę?

- Jasne, też już chciałem iść spać.

- Dzięki, że mnie wysłuchałeś. Dobranoc...

- No nie ma za co. Dobranoc, śpij dobrze.

Z irytacją zdjął z głowy słuchawki i wyłączył komputer. Miał ochotę rozwalić pierwszą rzecz, jaka nawinie mu się pod ręce. Klnąc pod nosem sięgnął po telefon i wybrał numer z listy kontaktów. Popatrzył na niego z odczuciem jeszcze większej niechęci, po czym doszedł do wniosku, że ta rozmowa może poczekać do jutra, jest już dobrze po północy. 

Wziął szybki prysznic i poszedł spać.

Córka JagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz