Rozdział 10

7K 323 6
                                    

   Godzina 20:25. 

Ethan wyszedł z domu jakoś po szesnastej, a to oznacza, że nie ma go już przez cztery godziny. Mimo, że się martwię, to po tym co mi powiedział nie zamierzam do niego dzwonić. Nie zamierzam sprawdzać gdzie jest. Jego słowa cholernie mnie zraniły i zadomowiły się głęboko w moim sercu. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że chłopak będzie w stanie powiedzieć mi coś takiego. 

  Mimo, że na początku naszej znajomości był trochę oziębły i nieuprzejmy to nigdy nie skierował do mnie takich słów. Nigdy nie poczułam względem niego takiego rozczarowania. Cholera. Nie chciałam, żeby stary Ethan wracał. Owszem, kochałam go wtedy, ale wolałam jego obecną wersję. Wersję opiekuńczego, zawsze uśmiechniętego Ethana. A nie wersję oziębłego, nieprzyjemnego Ethana...

  Z zamyślenia wyrwał mnie dzwoniący telefon. Przed obawą, że może dzwonić Ethan spojrzałam najpierw na wyświetlacz, by w razie czego odrzucić połączenie, ale okazało się, że dzwoni mama. Cholera. Przypomniałam sobie, że od czasu naszej przeprowadzki dzwoniłam do niej tylko raz. Na pewno musiała być na mnie wkurzona. 

- Tak? - odebrałam z lekką obawą, że mama zaraz zacznie na mnie wrzeszczeć za to, że w ogóle się do niej nie odzywam. 

- Chloe?  Od dłuższego czasu czekam aż zadzwonisz, ale najwidoczniej nie zamierzałaś tego robić. Stało się coś? - zapytała od razu. Skąd ona mogła wiedzieć, że coś jest nie tak? Mieszkam w Los Angeles, a ona w Chicago. Czyżby jej miłość matczyna sięgała aż tak daleko?

- Nie, nic się nie stało. Skąd ten pomysł? - skłamałam. 

- Jestem twoją mamą, kochanie. Każda matka wie, kiedy jej dziecko ma jakieś problemy albo jest smutne. Mów więc o co chodzi.

- Pokłóciłam się trochę z Ethanem, ale to nic poważnego. Lekka sprzeczka. - Skłamałam. To wcale nie była lekka sprzeczka tylko poważna kłótnia.

   Po zakończonej rozmowie telefonicznej z mamą Jackson i Minho namówili mnie na imprezę na plaży. Stwierdzili, że zabawienie się będzie dobrym sposobem na odreagowanie. Zgodziłam się z nimi. Tym razem postanowiłam, że swoje smutki utopię w alkoholu. Podobno to zawsze pomaga. Tak mi przynajmniej Sara powiedziała. 
  Założyłam na siebie krótką czarną spódniczkę i biały top, a do tego czarne balerinki. Makijaż zrobiłam mocniejszy niż zwykle. Po półgodzinie  byłam gotowa do wyjścia.
  Idąc na plażę starałam się nie myśleć o Ethanie i o tym gdzie może się podziewać. Myślałam tylko i wyłącznie o tym, żeby dobrze się bawić.
- No to co? Bawimy się dzisiaj do upadłego? - zapytała Jessica zarzucając rękę na moje ramię. W odpowiedzi pokiwałam znacząco głową. Taki właśnie miałam zamiar. Bawić się do upadłego. Zamierzałam upić się do nieprzytomności, żeby zapomnieć o słowach, które kilka godzin wcześniej, skierował do mnie Ethan.
    Gdy dotarliśmy na miejsce od razu skierowałam się do stoiska z alkoholem. Na początek zamówiłam najmocniejszego drinka. Pierwsza porcja procentów szybko mi się udzieliła. Od razu zyskałam większą odwagę i zagadałam chłopaka siedzącego obok mnie. Chłopak miał na imię Andrew i był nawet przystojny. Może nie tak bardzo przystojny jak Ethan czy Minho, ale było na czym zawiesić oko, a w tym momencie liczyło się chyba tylko to. 

  Po dziesięciu minutach rozmowy wstępnej chłopak chwycił mnie za dłoń i pociągnął w stronę tańczącego tłumu. Po znalezieniu jakiegoś dobrego miejsca, ręce Andrew znalazły się na moich biodrach. Zaczęliśmy kiwać się równomiernie w rytm muzyki. Jednak w pewnym momencie dłoń chłopaka wylądowała na moich pośladkach. Przybliżyłam do jego ucha swoje usta, położyłam dłoń na jego ręce, która dokładnie badała mój lewy pośladek, po czym wyszeptałam:

YOU TOOK MY SOUL AWAY ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz