Rozdział 35 (BONUS)

4.9K 307 18
                                    

   6 MIESIĘCY PÓŹNIEJ...

   Do Chicago wróciliśmy dzień wcześniej. Wszystko spowodowane było moim nagłym złym samopoczuciem. Prawie każdego dnia z rana biegałam do łazienki by zwymiotować. Najgorsze było to, że zazwyczaj nie miałam czym wymiotować. Po dwóch dniach doszłam do wniosku, że to się dzieje jak tylko poczuję jakiś ostry zapach. A zazwyczaj, gdy się budziłam czułam obok siebie ostry zapach płynu do kąpieli, który należał do Ethana. Od razu zaczęłam podejrzewać o co chodzi. Na początku owszem, myślałam, że to jakiś uboczny efekt dalekiej podróży, ale kiedy zwymiotowałam czując zapach zwykłej jajecznicy wiedziałam co się szykuje. Nie chciałam nic mówić Ethanowi, ale spóźniał mi się też okres. Może za bardzo panikowałam, bo zauważyłam to dopiero po trzech dniach, a takie spóźnienie to jeszcze nic. Jednak kiedy zadzwoniłam do Sary i o wszystkim jej opowiedziałam dziewczyna powiedziała, że to na pewno ciąża, ale uprzedziła mnie, żebym jeszcze o niczym nie mówiła Ethanowi, bo może się mylić. Powiedziałam więc chłopakowi, że chciałabym wrócić wcześniej, bo bardzo źle się czuję. Ethan, jak zwykle zaczął panikować i od razu zmienił lot na wcześniejszy i już dzień później wracaliśmy do Chicago. 

   Dwa dni po naszym powrocie razem z Sarą, bez wiedzy Ethana, udałyśmy się do szpitala na wizytę do ginekologa i jak się okazało... miałyśmy rację. Zaszłam w ciążę.

   Gdy tego samego dnia powiedziałam o wszystkim Ethanowi chłopak aż skakał z radości. Myślałam, że będzie przerażony albo przynajmniej zaskoczony, a on tak po prostu zaczął mnie obcałowywać i zanosić się ze szczęścia. W ciągu dziesięciu minut obdzwonił wszystkich bliskich i znajomych. Nawet do moich rodziców zadzwonił, co chciałam zrobić osobiście. No cóż, byłam szczęśliwa, że cieszył się z faktu, iż będziemy mieli nasze pierwsze dziecko. 

  Teraz, sześć miesięcy później, nie mogę nawet samodzielnie zrobić sobie kawy, bo Ethan ciągle boi się, że coś mi się stanie. Co dwa tygodnie chodziłam na wizyty do lekarza i za każdym razem wszystko było w porządku, ale on i tak panikował. To było oczywiste, że się bał. Przecież miał zostać ojcem, ale to nie on nosił dodatkowe kilogramy. To nie on musiał leżeć ciągle w jednej pozycji. To ja miałam najcięższą robotę, a on i tak wszystko mi utrudniał przez to, że ciągle wokół mnie skakał. Chciałam zachowywać się normalnie, a nie jak upośledzona kobieta, która jest w ciąży i nie może poradzić sobie z wykonywaniem codziennych czynności. 

  Gdy Ethan wychodził do pracy prosił o pomoc Sarę, która nie mieszkała z nami w jednym domu. Razem z Minho i ich córeczką przeprowadzili się naprzeciwko nas.  Było dziwnie, ale przyjemnie, bo mogliśmy spędzać ze sobą tak dużo czasu jak chcieliśmy, a ja będąc w ciąży bardzo potrzebowałam Sary, bo była doświadczona, zwłaszcza, że nosiła w sobie kolejne dziecko. Tak, obydwie byłyśmy w ciąży i to obydwie w szóstym miesiącu. 

- Kochanie, jestem w stanie sama pójść. - Powiedziałam, gdy Ethan przestraszony, że poślizgnę się na płytkach chciał zaprowadzić mnie do łazienki. 

- A jak się poślizgniesz i zrobisz krzywdę sobie i dziecku? Wiesz, że nigdy bym sobie tego nie wybaczył. - Odpowiedział. Wiedziałam i to bardzo dobrze, bo mówił mi o tym codziennie. 

- Tak wiem, ale uwierz, poradzę sobie. Dopiero co wróciłeś z pracy i na pewno jesteś zmęczony. Jeśli tak bardzo chcesz mi pomóc to idź do kuchni i odgrzej sobie obiad. Wystarczy, że włączysz piekarnik. Mama dzisiaj wpadła i przygotowała pieczeń, bo ja nie miałam nawet siły podnieść się z kanapy. Złapał mnie straszliwy leń. - Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. 

- Okej, ale jak tylko coś się będzie działo to krzycz. - Złożył pocałunek na moich ustach i skierował się do kuchni, by wykonać moje polecenia. 

  Jakąś godzinę później leżeliśmy z Ethanem na sofie wtuleni w siebie i oglądaliśmy powtórki Pamiętników Wampirów.  Odkąd zaszłam w ciążę miałam ochotę na dziwne rzeczy, nawet na oglądanie durnych seriali i jedzenie bardzo tłuczących rzeczy, co było nie w moim stylu. No tak, jak to powtarzała mama - "Teraz musisz jeść za dwóch, pamiętaj".

- Czujesz? - spytał nagle Ethan poprawiając się na sofie. 

- Co mam czuć? - odpowiedziałam nieświadoma jego czynów. Chłopak przemiejscowił się tak, że teraz siedział obok mnie i trzymał dłoń na moim brzuchu. 

- Kopnął - oznajmił chłopak. W odpowiedzi cicho zachichotałam. To oczywiste, że chłopak był zaskoczony i zaintrygowany. Pierwszy raz kiedy poczułam kopnięcie naszego synka (miałam nadzieję na córeczkę) byłam wręcz wniebowzięta, ale też trochę spanikowana. Myślałam, że coś się dzieje, ale gdy poszłam na wizytę do lekarza okazało się, że to normalne. Mały nawiązywał jakiś kontakt z rodzicami. 

- Lekarz powiedział, że to normalne. Też się martwiłam. Powiedział też, że jeśli mały będzie słuchał naszych głosów będzie spokojniejszy, co sprawi, że nie będzie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów i nie zrobi krzywdy ani mnie ani sobie. Trochę mnie to dziwi, bo kurde, to dopiero szósty miesiąc a on już może zrobić komuś krzywdę? Widać, że ma to po tatusiu - uśmiechnęłam się i pocałowałam Ethana w usta. Chłopak podwinął moją bluzkę do góry i przyłożył ucho do dużego już brzucha. 

- Hej mały - powiedział tak chicho, by tylko nasza trójka mogła usłyszeć tę rozmowę. W domu nie było nikogo oprócz nas. - To ja, twój tatuś. Jeśli chcesz kopać mamusię, to proszę rób to ostrożnie. Wiem, że moje geny są aż tak silne, ale jeśli chcesz walczyć to poczekaj jeszcze trochę. Jeszcze trzy miesiące, okej? - Dokończył co sprawiło, że ponownie zaczęłam się w nim zakochiwać. Ethan mówił tak spokojnie, tak słodko, że mogłabym słuchać tego dźwięku codziennie. Postanowiłam, że od tej pory codziennie będę go zmuszać do rozmowy z naszym nienarodzonym dzieckiem. 

- Też musiałem to robić - nagle usłyszeliśmy głos Minho. Ethan ucałował mój brzuch i zakrył go z powrotem, po czym z szerokimi uśmiechami zwróciliśmy się w stronę drzwi wejściowych, gdzie stali Minho, Sara z dużym brzuchem i Lily. 

- Musiałeś?! Sam chciałeś! - skarciła go Sara wchodząc głębiej do pomieszczenia. 

- Ciocia Loi! - krzyknęła Lily i puszczając rękę taty zaczęła biec w moją stronę. Dziewczynka miała prawie trzy latka, ale mama nie nauczyła jej jeszcze jak poprawnie wymawiać imię cioci chrzestnej. 

- Cześć kochanie - odpowiedziałam i pocałowałam dziewczynkę na powitanie. Ethan wziął Lily na kolana i oczywiście przedstawili nam swoje oficjalne przywitanie składające się z kilku żółwików i całusów. Autorem była Lily Choi. - Co dzisiaj dla mnie masz? - spytałam widząc, że dziewczynka trzyma w rękach jakąś kartkę. Zawsze przynosiła mi jakąś laurkę, nawet kiedy jej mamie nie chciało wychodzić się z domu. Takim sposobem jedną tablicę w sypialni miałam już zapełnioną rysunkami od Lily. 

- Co was tu sprowadza? - Ethan zwrócił się do Minho i Sary.

- Jak to co? Mała naciągaczka - odpowiedział Minho z uśmiechem. Odkąd Lily zaczęła wyciągać ich do naszego domu, by pobawić się z Ethanem i wręczyć mi kartkę Minho zaczął nazywać ją "małą naciągaczką", co Sara zawsze potępiała. Uważała, że takie słowa przy dziecku są nieodpowiednie. Jak widać Azjata jeszcze wdrążał się w rolę ojca. Najwidoczniej dwa lata to za mało. Bałam się co będzie z Ethanem...

YOU TOOK MY SOUL AWAY ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz