Rozdział 36 (BONUS)

6.2K 322 18
                                    

3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ...

Dziewiąty miesiąc ciąży to chyba najgorszy okres. Nigdy nie sądziłam, że ciężko mi będzie nawet podnosić się z łóżka. Przez cały ósmy i początek dziewiątego miesiąca czułam się, jak kompletny wrak człowieka. Nie mogłam niczego sama zrobić. Gdy pytałam mamę czy to normalne w ciąży to odpowiedziała tylko, że każdy organizm reaguje inaczej, a ponieważ zbliża się data porodu jest coraz gorzej.

Najbardziej wyczekiwana przez nas wszystkich data zbliżała się wielkimi krokami. Poród wyznaczony był na dwudziestego siódmego czerwca, a był czternasty. Zostało niecałe trzynaście dni. Bardzo się stresowałam, a zarazem cieszyłam, że już wkrótce będę mogła trzymać w ramionach mojego synka.

Sara urodziła dwunastego czerwca. Bardzo chciałam złożyć jej wizytę w szpitalu, ale ze względu na moje złe samopoczucie i zamartwianie się Ethana nie byłam w stanie nawet wstać z kanapy.

- Kochanie, jak się czujesz? - zapytał w niedzielne popołudnie, gdy siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy telewizję.

- Lepiej niż wczoraj, naprawdę. Dzisiaj przynajmniej mam chęć, żeby wstać z łóżka i coś ze sobą zrobić, a wczoraj nie mogłam nawet pójść do łazienki, bo tak źle się czułam. - Odparłam ze smutkiem.

- Nie znoszę, gdy cierpisz i cieszę się, że wkrótce będziesz rodzić, naprawdę. Nie wiem jak poradzę sobie w roli ojca, ale na pewno lepiej niż Minho. - Zaśmiał się. Wiedziałam, że chłopak starał się mnie rozbawić i w pewnym stopniu mu się to udało. Minho nie był złym ojcem, ale jeszcze nie do końca wiedział, jak ma postępować z własnym dzieckiem i jak traktować niemowlaka. Miałam tylko nadzieję, że przy drugim dziecku wszystko się odmieni i Azjata w końcu odkryje swoje rodzicielskie powołanie.

- Może pójdziemy na jakiś spacer?

- Żartujesz, prawda? - zareagował.

- Nie, jestem w stu procentach poważna. - Odpowiedziałam. Wiedziałam, że przekonanie Ethana na wspólne wyjście z domu graniczyło z cudem. Chłopak naprawdę nie chciał, żebym się przepracowywała i rozumiałam to w zupełności, ale nie mogłam przesiedzieć dziewięciu miesięcy w zamknięciu. Raz za czas musiałam oddychać świeżym powietrzem, a w tym momencie to było to czego potrzebowałam najbardziej.

- Chloe...

- Ethan, nie przesadzaj, proszę. Naprawdę muszę w końcu wyjść z tego domu, bo czuję, że się duszę. Proszę.

- Okej. Przebierz się i za niecałe dwadzieścia minut możemy wyjść. - Odpowiedział, a ja w ramach podziękowań mocno go przytuliłam.

Chwilę później ruszyłam na górę po schodach do garderoby, którą urządziła i wyposażyła nam Hannah. Kobieta bardzo wiele dla nas robiła odkąd prawie trzy lata temu Ethan trafił do szpitala. Ostatnio nawet zobowiązała się do urządzenia pokoju dla naszego synka. Wiedziałam, że jeśli Hannah czegoś chce to nie można jej się sprzeciwiać, więc tego nie robiłam. Pozwoliłam jej zanurzać się we własnym świecie.

Niecałe piętnaście minut później oboje z Ethanem gotowi byliśmy do wyjścia. Postanowiliśmy, że udamy się do Parku Milenijnego, który znajdował się jakieś półgodziny drogi od naszego domu. Mimo, że Ethan proponował, żebyśmy jednak pojechali samochodem ja uparłam się na spacer. Wiedziałam, że dobrze mi to zrobi.

ETHAN POV

Od kiedy Chloe zaszła w ciąże bardzo poważnie zacząłem bać się o jej zdrowie. Mimo, że wszyscy mówili, że przesadzam ja nadal pozostawałem przy swoim. Wiele w życiu przeszedłem i wiele osób w życiu straciłem. Wiedziałem też co działo się z moją mamą po porodzie. Nie chciałem więc, żeby Chloe przeżywała to samo. Chciałem, żeby czuła się kochana i wiedziała, że ma we mnie wsparcie. Najważniejsze było zapewnienie jej wygody i bezpieczeństwa, dlatego też w późnych miesiącach zacząłem przesadnie się nią opiekować. Owszem, sam uważałem, że było to przesadne, ale uzasadnione. Chloe mnie nie rozumiała nieważne ile razy starałem się tłumaczyć jej, że robię to wszystko dla jej zdrowia. W końcu zacząłem przystawać na propozycję Chloe dotyczące samodzielnego radzenia sobie. Robiłem to, bo wiedziałem, że kobieta potrzebuje też trochę swobody. Czasami po radę kierowałem się do jej rodziców. Podobno, gdy mama Chloe była w z nią w ciąży to jej tata również bardzo panikował i robił wszystko, żeby żonie było wygodnie, ale przez to coraz częściej się kłócili. Postanowiłem, że nie będę aż tak bardzo napierał na Chloe.

Kilka dni po naszym wyjściu do Parku Milenijnego Chloe zaczęła gorzej się czuć. Wiedziałem, że coś jest nie tak i coś się zbliża, ale Chloe uspokajała mnie, że jest to normalne w dziewiątym miesiącu. Starałem się jak najlepiej, by jej uwierzyć, ale gdy pewnego dnia zauważyłem, że w łazience zostawiała po sobie krew przestraszyłem się nie na żarty. Tym razem nie mogłem jej ulec. Musiałem skontaktować się ze specjalistą. I tak zrobiłem. Zadzwoniłem do ginekologa, który zajmował się Chloe i przedstawiłem mu wszystko ze swojej perspektywy. Kazał mi, jak najszybciej przywieźć Chloe do szpitala.

- Co ty robisz? - spytała Chloe, gdy latałem po mieszkaniu z torbą, do której starałem się zapakować najważniejsze rzeczy.

- Nie widzisz? Pakuję cię. - Odpowiedziałem wkładając do torby kilka ubrań, które uprzednio poskładałem.

- No właśnie widzę i dlatego pytam. Nie miałeś w planach żadnego wyjazdu. - Zauważyła.

- Nie, nie miałem, ale ty tak. Jedziemy do szpitala.

- Do szpitala? Po co? Przecież nic mi nie jest. - Myślałem, że wyjdę z siebie i stanę obok. Chloe myślała, że nie widziałem co się z nią działo, a co gorsze ukrywała to przede mną. Byłem jej mężem i powinienem wiedzieć o takich rzeczach, więc jej kłamstwa bardzo mnie raniły.

- Chyba żartujesz, Chloe. Nic ci nie jest? Myślisz, że nie widziałem tej całej krwi w łazience?! - wrzasnąłem. Wiedziałem, że nie powinienem, ale nie mogłem wytrzymać. Niewiedza co dzieje się z moją żoną i synem doprowadzała mnie do szaleństwa. Chloe nie widziała, jak bardzo zagraża sobie i dziecku. Musiałem jej to uświadomić. Pakując ostatnie rzeczy do torby wykręciłem numer do Minho. Chcąc bezpiecznie odwieźć ciężarną kobietę do szpitala potrzebowałem pomocy przyjaciół.

- Etahan ja... Ała! - krzyknęła i gdy wzrok zwróciłem ku niej okazało się, że dłoń trzyma na brzuchu, a w jej oczach maluje się przerażenie. Cholera, coś niedobrego zaczynało się dziać, a ja nie wiedziałem co robić.

- Chloe! Chloe, co się dzieje?!

- Boli, Ethan cholernie mnie boli. Zawieź mnie do szpitala. Boję się, że Charliemu coś się stanie - powiedziała ciężko oddychając. Szybko do niej podbiegłem, po czym wziąłem ją na ręce w stylu panny młodej uważając, by niczego nie naciskać.

Niecałe dziesięć minut później z pomocą Minho i Sary znaleźliśmy się w szpitalu. Lekarz zajmujący się Chloe od razu zjawił się, by sprawdzić co się dzieje. Okazało się, że poród zaczął się wcześniej niż był wyznaczony.

SZEŚĆ GODZIN PÓŹNIEJ...

Po długim oczekiwaniu wreszcie mogłem ujrzeć własnego syna. Gdy pielęgniarka podała mi Charliego na ręce wiedziałem, że się zakochałem. Po raz kolejny zakochałem się w jego mamie, za to, że wydała go na świat i po raz pierwszy zakochałem się w nim, za to, że był moim synem.

_______________________

No i tym oto słodkim akcentem kończymy serię YTMSA...Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie wprowadziła tutaj odrobiny dramatyzmu :D Mimo wszystko mam nadzieję, że się spodobało ;*
Na dniach powinna pojawić się ostateczna notatka, która będzie również podziękowaniami ^^

KOCHAM WAS!!!

YOU TOOK MY SOUL AWAY ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz