Chłopaki siedzieli na kanapie w salonie i grali na konsoli. Razem z resztą chłopaków paczyliśmy jak Ashton i Mikę się kłócili.- Mike to nie sprawiedliwe ty oszukujesz. - oskarżył go Ash patrząc z mordem w oczach
- To nie prawda. – powiedział Ashton pokazując w jego stronę język i się przy tym uśmiechając.
- Jak też mogę zagrać?- zapytałam się chłopaków siadając miedzy nimi na kanapie.
- Trzymaj, ja z nim nie gram, bo cały czas oszukuje- powiedział Ash dając mi konsole i robiąc obrażoną minę.
To się teraz zacznie. Nie ukrywam faktu, że jestem dobra w graniu na konsolach, od małego ogrywam brata. Pewnie teraz się zastanawiacie czy mi chodzi o Leona. Nie chodzi mi o Leona tylko o Arona. Tak Aron jest moim biologicznym bratem, tylko my to wiem i kijku naszych najbliższych przyjaciół. Nie chcemy aby inni o tym wiedzieli i co jeszcze wykorzystali przeciwko nam. Zaczęłam się gra. Na początku dawałam fory chłopakowi, ale pod koniec oczywiście wygrałam.
- Ale... ale jak to? Przecież to jest niemożliwe. - zaczął Mike. Na tak nie może przeżyć, że przegrał z dziewczyną.
- Tylko mi się nie smuć. Jak chcesz, mogę ci dać buziaka.
- Tak chce buziaka- tak jak powiedział, usiadłam na jego kolanach i prawie dawałam mu buziaka, kiedy usłyszał.
- Ej, bo będę zazdrosny. - powiedział Luke.
Żeby nie był zazdrosny, dałam Mike buziaka tylko w policzek.
- Nie mogę nic więcej, bo Luke będzie zazdrosny i jak jakby jego spojrzenie mogło zabijać, już byś nie żył. - powiedziałam chłopakowi na ucho, żeby tylko on to usłyszał.
- Masz racie, chyba serio się w tobie zakochał. – powiedział, puszczając mi oczko. Słodko się do niego uśmiechnęłam i poszłam na kolana do blondyna. On we mnie przecież znamy się nie cały tydzień, niech on mnie nie ośmiesz. No może się z nim całowała, ale to był tylko pocałunek nic więcej.
- No nie obrażaj się. – pogłaskałam Luka po policzku.
- Nie obrażam się. - mówił słodko się do mnie uśmiechając.
Gdyby moje życie było inne na pewno pozwoliła bym sobie na coś więcej, ale nie w tym przypadku i chyba już nie w tym życiu.
- To dobrze. - dałam mu buziaka w policzek i poszłam do swojego pokoju, żeby zadzwonić do Arona. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Hej Aron, jednak mój pobyt w NY się przedłuży, przyjadą za piec dni.
- Megan, ty żyjesz! Już miałem wysyłać ludzi, żeby się szukali.
- Żyje. Widzimy się za pięć dni
***
Piec dni szybko minęło. Ja i Luke jesteśmy parą, nawet nie wiem jak to się stało. Bałam się tego, że może mnie skrzywdzić i tylko zabawi się mną, ale postanowiłam mu dać szanse jak ją zmarnuje to już może się porzegnać z życiem. Leżałam na łóżku wtulona w chłopaka. Przetarłam oczy i popatrzyłam na szafkę nocą, bo tam był zegarek. Kiedy zobaczyłam która godzina zaczęłam budzić chłopaka. Za trzy godziny mamy samolot do Sydney.
- Lu, wstawaj mamy samolot. - zaczęłam go tyrpać.
- Jeszcze 5 min. – wymruczał.
Zauważyłam, że koło łóżka jest butelka wody, bez wahania ją wzięłam i oblałam chłopaka. Od razu pomogło, bo poderwał się z łóżka i zaczął piszczeć, a ja się z niego śmiałam.
- O ty już po tobie. - zaczął się do mnie zbliżać i chciał mnie przytulić, ale na szczęście mu uciekłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wyszłam w samej bieliźnie do pokoju. Chłopaka już nie było, wiec wzięłam przygotowane wcześniej ciuchy i się ubrałam. Wzięłam walizkę i zeszłam na dół. Chłopaki się ubierali i zamykali cały dom, a ja jadłam śniadanie. kiedy byliśmy wszyscy gotowi, wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy na lotnisko. Lot minął nam spokojnie. Siedziałam razem z chłopakami w ich aucie i jechaliśmy do ich domu.
- A mogę wiedzieć, po co przyjechaliśmy do Sydney?
- Wiesz jest tu taki potężny gang ATTER i chcemy się do niego dostać- powiedział Ash.
Świetnie się składa, że chłopaki chcą się dostać do mojego gangu. Ułatwia mi to sprawę.- A dlaczego do niego?
- Nie słyszałaś, jest najlepszy i wszyscy się ich boją. Podobno szef jest zimny i bez uczuć, zabija bez skruchy. – aż tak o mnie sądzą?
Miałam zadać kolejne pytanie, ale ktoś zaczął w nas strzelać. Chłopaki szybko wyciągnęli bron i tez próbowali strzelać. Chłopaki zaczęli wychodzić razem ze mną, ale przed nami stało już pełno chłopaków z bronią.
- Kogo my ty mamy nasza wspaniała czwórka i jakaś dziewczyna- powiedział Nat kapitan gangu Nieśmiertelnych . Naszczepcie, nie wiem, jak wygląda, więc po części jestem bezpieczna.
- Znamy się?- zapytał się Cal.
- Nie ale jeśli chcecie jeszcze żyć to radze wam się przyłączyć do nas.
- Nie dzięki.
- Jeśli chcecie, żeby dziewczyna żyła, lepiej się skubcie. - powiedział, przykładając mi nuż do szyi.
Jak ten idiota mnie wkurza. przez to ze nie mode pokazać co naprawdę potrafię zrobić musiałam się dać podejść. przez to mi groził nożem.
- Nie zgadzajcie się- krzyknęłam.- Zamknij się suko. - powiedział Nat, bijąc mnie w twarz.
Nie wyczytałam, z całej siły przywaliłam mu w czuły punkt. Zgiął się na pół i upadł na ziemie.
- Ruszcie się. – przymknęłam na chłopaków
Wyszliśmy nie zauważeni, bo tamci byli tak zajęci swoim kapitanem, że nie zauważyli, kiedy wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy przed siebie.
- Mag, co za uderzenie. Luke lepiej uważaj i nie wkurzaj tej dziewczyny. – powiedział Mike, uśmiechając się do mnie.
Po nie długim czasie zajechaliśmy do domu chłopaków.
CZYTASZ
Bad Girl
Short StoryMegan Smith mieszka w Sydney od dzicka. W szkole jest cichą i spokojną uczennicą ale pozory mylą.