Rozdział 19

733 29 1
                                    

Przemierzałam ulice z zawrotną prędkością. Obraz jedynie migał mi przed oczami. Starałam się jechać drogami mało uczęszczanymi. Zgodnie z tym co wiedziałam, lotnisko jest jakieś pięć kilometrów dalej.
Od czasu gdy wyjechałam z tamtego garażu, żaden samochód mnie nie ścigał. Bardzo cieszył mnie ten fakt. Nie miałam kontaktu z innymi. Urwał się kiedy zgubiłam Dom'a. To był jedyny minus. Starałam się tym zbytnio nie przejmować. Dalej jechałam do wyznaczonego celu. Po kilku minutach byłam na miejscu. Zobaczyłam Roman'a i Brian'a. Kłócili się. Powoli podjechałam bliżej. Na mój widok od razu przestali. Spojrzeli tylko na mnie. Pirs gdzieś poszedł, a O'Conner zaczął rozmowę ze mną:

-Jesteś. Dom się martwił. Nie wiedzieliśmy gdzie jesteś.

-Wiem, zgubiłam go po tym jak wyjechałam z garażu, ale wiedziałam gdzie jechać.

-Przynajmniej tyle. Dobrze, że nic Ci nie jest.

-Umiem o siebie zadbać. Kiedy lecimy?

-Zaraz. Ładuj się do samolotu.

Ręką wskazał dużą maszynę transportową. Ruszyłam we wskazanym kierunku i wjechałam do ładowni. Wysiadłam i postanowiłam znaleźć Toretta. Skoro się o mnie zamartwiał trzeba mu pokazać, że nic mi nie jest. Wszyscy byli w hangarze. Weszłam do środka i od razu zostałam zauważona. Brązowooki król wyścigów szybko zamknął mnie w szczelnym, mocnym i pełnym szczęścia uścisku. Po dłuższej chwili puścił mnie i zaprowadził do reszty. Znaczy do Hobbs'a, Brian'a, Roman'a, Tej'a, Ramsey oraz Letty. Luke już miał plan. Długo o nim rozmawialiśmy. Jednak w końcu nadszedł czas odlotu. Polska policja miała dać mi spokój. Moja akta były czyste. Jakbym nigdy nic nie przeskrobała.
Wszyscy wsiedliśmy to samolotu. Lot nieco trwał. W końcu dolecieliśmy do Warszawy. Nasze auta zostały wyładowane. Według informacji jakie posiadał Hobbs, Mia jest na obrzeżach miasta, gdzieś nad Wisłą. Cały plan działania był już gotowy. Niestety porywacze chyba coś wyczuli i zarządali okupu. Wynosił on kilka milionów dolarów oraz możliwość ucieczki. Zagrozili, że zrobią krzywdę siostrze Dom'a, a jeśli będziemy próbować sztuczek, zabiją ją. To już przelało czarę. Toretto był wściekły. Gdyby tylko dostał jednego z tych idiotów, którzy z nami zadarli, zatłukł by go na miejscu. Wręcz się gotował. W pewnym momencie gdy byliśmy już w hotelu nie wytrzymał. Uderzył pięścią z całej siły w ścianę. Zrobił całkiem pokaźną dziurę. Później musiał za to zapłacić. Nie chciałam już dłużej siedzieć w pokoju. Nikt nic nie mówił już dobre pół godziny. Cisza była nie do wytrzymania. Postanowiłam wyjść. Naszykowałam się i opuściłam hotel wcześniej uprzedzając resztę o moim wyjściu.
Szłam leniwie ulicami. Nie było mowy o nielegalnych wyścigach w Polsce. Tu ich nie ma. Jeśli chcę się pościgać muszę jechać na tor, albo gdzieś, gdzie nikt mnie nie zauważy. Jednak tyle z tym wszystkim zachodu, że lepiej sobie odpuścić. Nawet nie miałam ochoty jechać na jakieś zadupie, żeby pojeździć szybciej niż pozwala prawo.

Chodziłam tak dobre kilka godzin. Kiedy zaczęło się ściemniać zaczęłam wracać. Po drodze zobaczyłam piękny most. Most Gdański. Widniał na nim napis ,,Miło Cię widzieć". Zaczekałam chwilkę i zrobiłam kilka zdjęć tej budowli w świetle księżyca. Stałam jeszcze tam chwilę zachwycając się widokiem. Kiedy spojrzałam na wyświetlacz w telefonie była dwudziesta pierwsza. Doszłam do wniosku, że muszę już wracać. Zmierzałam do hotelu jak najkrótszą drogą. Mimo to dłużyła mi się niemiłosiernie. Zatrzymałam się na chwilę i poczułam jak ktoś na mnie wpada, a następnie jak ląduje na zimnym chodniku. Spojrzałam na ,,napastnika". Wtedy bardzo się zdziwiłam. Był to Poszukiwacz wraz z Mandziem i Alienem. Łukasz (Mandzio) od razu pomógł mi wstać. Adam (Poszukiwacz) równie szybko przeprosił mnie za mały wypadek:

-Wybacz, nie chciałem.

-Nic się nie stało.

-To dobrze, a swoją drogą co tu robisz o tej porze? Jeśli można wiedzieć.-wtrącił się Karol (Alien).

-Wracam do hotelu.

-Może Cię odprowadzimy? Nie będziesz chodziła sama o tej porze.-zaproponował Mandzio.

-Jak chcecie.

-To idziemy!-żywo powiedział Poszukiwacz.

Przez pewien czas szliśmy w ciszy. Nikt nic nie mówił. Wtedy mi się przypomniało, że zapomniałam się przedstawić. Szybko to naprawiłam:

-Tak w ogóle jestem Katty.

-Widzę, że nie z Polski.-skomentował Samoń i dodał- Ja jestem Łukasz.

-Znam was.

-Ooo-odrzekł mi zgodny chór.

-Oglądam was. Tak jak jeszcze kilku innych youtuber'ów.

-To fajnie. To skoro wiesz czym my się zajmujemy to może powiesz nam czym Ty się zajmujesz.-powiedział Karol.

-Ścigam się. Niestety tu nie mogę, ale długo nie zabawie w Polsce.

-Ciekawe. Czyli to coś nielegalnego?

-Troszeczkę.

-To lepiej uważaj.

-Jeszcze mnie nie złapali.

-To świetnie, a gdzie są twoi rodzice?-dociekał Adam.

-Mama nie żyje, a ojciec... Nawet nie wiem gdzie jest. Skończyłam szesnaście lat i zwiałam.

-Co?! Dlaczego?-Mandzio nawet nie ukrywał zdziwienia.

-Całą wypłatę przepijał, a kiedy wracał do domu musiał się na kimś wyżyć. Miałam dość. Spakowałam się i wyszłam jak był w pracy. Pewnie nawet nie zauważył mojego zniknięcia.
-Współczuję takiego ojca.

-Nie ma co mówić. Teraz mam nową rodzinę.

-I dobrze. Przynajmniej nie jesteś sama.

-No... To tu.-ruchem głowy wskazałam na biały, dość wysoki budynek.

-Ok. Jak będziesz chciała, żeby Cię oprowadzić to dzwoń.-rzekł Łukasz i podał mi swój numer. To samo zrobiła reszta. Po chwili miałam już trzy nowe numery. Pożegnaliśmy się i weszłam do budynku. Następnie skierowałam się do swojego pokoju. Wykonałam wszystkie wieczorne czynności i położyłam się spać. Szybko odpłynęłam do swojej krainy.

____________________

I jak się podoba? Następny rozdział prawdopodobnie w czwartek. Teraz mam trochę luzu, jednak już od ostatniego dnia marca zaczynają się testy ;-;
Szkoło jak ja Cię kocham! --->czuj ten sarkazm<--- Ale ( nie zaczyna się zdania od ,,ale" jednakże moja polonistka nie musi o tym wiedzieć xD ) postaram się wrzucać rozdziały tradycyjnie w niedzielę.

Miłego dnia, popołudnia, nocy :)

~Masza

F&F: Inna wersja MOCNA KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz