***Draco zaraz po wyjściu tej szalonej dziewczyny postanowił poszukać rodziców. Chciał dowiedzieć się prawdy, skąd oni ją znają? I czemu on jej nie znał?
Chodził cały poddenerwowany po domu, szukając jakiegokolwiek śladu po rodzicach, ale nic nie znalazł. Xawiera odesłał do domu od razu po wyjściu Sharon nie zwracając uwagi na to, jak mówi do syna swojego Pana. W tym momencie czuł, że rodzice go oszukują i nie chodziło tu tylko o "opiekunkę do dziecka". Postanowił dowiedzieć się wszystkiego na temat nowej pracy rodziców. Gdy tylko usłyszał o tym, że jego matka zacznie pracować, był w szoku. Żadko kiedy jakaś czystokrwista czarownica musiała to robić, nie tylko że względu na to, że była niewiarygodnie bogata ze względu na swoje pochodzenie.
Postanowił ten jeden raz zachować się jak gryfon i naruszyć prywatność swoich rodziców. Przeszukał ich szafki nocne i resztę tych w sypialni, zabrał się za gabinety. Dopiero przy gabinecie służbowym, w którym nigdy tak naprawdę nie przebywał, natknął się na pewne dokumenty.
"Klinika prywatna", jak głosił nagłówek. Nie miała jakiejś specjalnej nazwy (ta klinika), ale trzymała się nieźle. Z tego, co przeczytał wstęp miały tam tylko osoby określone, a, jak mógł się domyśleć, on był jedną z nich ze względu na swoich rodziców, którzy byli głównymi dyrektorami placówki. A przynajmniej to przeczytał.
Poszperał jeszcze trochę i natrafił na adres instytucji. Wszedł do holu swojego domu, po czym aportwował się niedaleko podanej ulicy.
***
Przeszedł przez chyba setny biały korytarz i znalazł się przed łazienką dla personelu. Wychodziła z niego wysoka blondynka o brązowych oczach, w których widoczne było okrucieństwo. Wbrew sobie, przestraszył się. Wyglądała na nie więcej niż 25 lat, a jednak jej oczy wskazywały na coś innego.
- Widziała może pani Lucjusza Malfoy'a? - zapytał uprzejmym tonem.
- Witaj, pysiu! - odparła entuzjastycznie, co on przyjął z niemałym zdziwieniem. Całkowicie źle ją ocenił. - Powinni być teraz przy Black'u, bo przed chwilą się obudził. Kim jesteś?
Uśmiechnęła się miło, ale on niezawracał sobie głowy tym. Jakim Black'u? Przecież nikt z ich rodu nie żyje, a Narcyza i Bellatriks... To niemożliwe.
- Draco Malfoy. - przedstawił się. Kobieta wzdrygnęła się, a z jej twarzy zniknęła cała uprzejmość.
- Nie powinno ciebie tu być - syknęła. Teraz jej oczy jak najbardziej pasowały do morderczej pozy. - Schodami do góry, sala 365.
Blondynka odwróciła się na pięcie i odeszła w przeciwną stronę nie dodając nic.
Chłopak z lekkim zdziwieniem poszedł we wskazane miejsce i zastał tam niecodzienny widok. Jego brat siedział na krzesełku machając nogami w powietrzu i obgryzając paznokcie że zdenerwowania. Matka podłączała różne rurki do maszyn oraz coś w nich ustawiła, ale nie wiedział co. A ojciec przenosił niedawno mu poznaną"opiekunkę do dziecka" na łóżko obok... Pottera. Co on tu robi?! Nie miał czasu się nad tym zastanawiać, bo został zauważony.
- Synku? Co ty tutaj robisz?! - krzyknęła Narcyza Malfoy.
- O to samo chciałem was zapytać. - powiedział oskarżycielsko. Kobieta podbiegła do niego o objęła go ramionami. Nie dało się nie zauważyć przerażenia w jej oczach.
- Musimy porozmawiać. - powiedział poważnie ojciec, który właśnie wziął małego Serpensa na ręce.
***
Po długiej rozmowie, z której Draco wyniósł bardzo informacji, został on wyproszony do domu. Dowiedział się, że Harry i Sharon są chrzestnymi Serpa, a klinika, którą prowadzą służy jedynie wybranym organizacją. Ale co to może znaczyć? Niczego więcej się nie dowiedział.
Przed powrotem do domu postanowił jeszcze zawitać u czarnowłosej dziewczyny, która teraz leży nieprzytomna. Chciał się dowiedzieć, jak ma na imię.
Nie musiał długo czekać, bo po 20 minutach Sharon się ocknęła. Spojrzała na niego i westchnęła cierpiętniczo. Zaraz potem wymówiła krótką latanie do Szatana (Draco nie wiedział, jak się wobec tego zachować) i postanowiła sobie wstać, ale gdy tylko się podniosła Malfoy popchnął ją na materac.
- Słuchaj, nie mam pojęcia, dlaczego tu jesteś, bo trzy godziny temu wyglądałaś na zdrową krzycząc na mnie, ale raczej nie możesz sobie tak po prostu pójść. - syknął w jej stronę, na co ta się tylko naburmuszyła.
- Mylisz się, mogę.
Prychnął wyrażając jego oburzenie. Nie mógł znieść tej ignorancji.
- Powiedź mi, czemu na łóżku obok leży ten chłopak? - wskazał palcem ma Pottera. Z góry założył, że będzie znała odpowiedź. W końcu przez cały czas byli na tej samej sali.
- Zachorował, a co. Jest przecież w szpitalu. - beztrosko wzruszyła ramionami. Jej ton wskazywał na to, za jakiego idiotę go uważa.
- Uch, ale na co "zachorował"? - zirytował się blondyn.
- A tego to ci nie powiem. Tajemnica zawodowa - dziewczyna pozwoliła sobie zacytować słowa pielęgniarek.
Chłopak szybko wstał i przycisnął jej szyję do poduszki podduszając ją lekko.
- Kim jesteś, by mówić do mnie takim tonem? - syknął cicho. Jego głos jak i oczy wyrażały bezdenną nienawiść i pogardę.
Sharon natychmiast poczuła do niego obrzydzenie. Pomyśleć by można, arystkrata, a jednak.
Miała problem z oddychaniem, ale nie pozwoliła na dominację, nie straciła swojej ironii.
- Czyżbyś zapomniał o kulturze, chłopczyku? Zdawać by się było, że na kobiety ręki się nie podnosi. - zamruczała, ale zaraz potem ostro zakaszlała.
Nagle Draco zachwiał się, a uścisk na jej szyi zelżał. Zaraz potem chłopak został odrzucony na przeciwległą ścianę.
- Jeszcze raz ją tkniesz, a nie żyjesz. - syknął czyjś przepełniony pogardą głos.
•••
Dziś wyjątkowo długi rozdział :) Miałam plan wstawić rano, ale dopisałam dłuższą część i jakoś tak wyszło...
21/03/16

CZYTASZ
Mad Potter H.P.
FanfictionHarry Potter - ułożony, grzeczny, Złoty Chłopiec Gryffindoru, Zbawiciel. Rycerzyk Dumbeldora, Chłopiec-Który-Przeżył. Ma zgładzić Czarnego Pana, czarny charakter. Ale co jeśli, on sam nie jest taki jaki się wydaje? Co jeśli sprzymierzy się z Sami-Wi...