19

1.5K 116 10
                                    

   Sharon z westchnięciem przeciągnęła się i siadając na materacu rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdywała. Przez chwilę jej spojrzenie zatrzymało się na dwóch dziewczynach śpiących po drugiej stronie pokoju, a w jej głowie narodziła się irytująco szczera myśl: "Szlama i Zdrajczyni Krwi". Nie byłaby dla nich taka powściągliwa i chłodna, gdyby nie fakt, w jakiej sytuacji się poznały. Przez przypadek Sharon wylała swój sok porzeczkowy, który znalazła w lodówce, w kuchni na białą koszulę panny Weasley, co ta na początku stwierdziła, że nic się nie stało, ale gdy już zobaczyła, z kim ma do czynienia to się wściekła. Madness chciała przeprosić, co u niej zdarzało się naprawdę bardzo rzadko, lecz gdy Ginny poparta przez Hermionę zaczęła wyzywać ją od "kradnących chłopaków" dziwek, chamskich suk i nic nie wartych, bezczelnych szmat Sharon nie wytrzymała. Oby dwie spoliczkowała i zastraszyła (co nie zbyt jej wyszło, bo nie mogła przestać się śmiać, widząc ich oburzone i znieważone miny po uderzeniu), a do tego przeklęła je, by nie mogły nikomu powiedzieć, co tu się stało.

Zaraz po tym zdarzeniu brunetka zwiedzała dom i poznawała ludzi poprzez narzekanie i wyklinanie, a nawet kłótnie. Raz nawet rzuciła niewerbalnie zaklęciem palącym w stronę portretu babci Black, która ponownie nie ośmieliła się nawet podnieść na nią wzroku, czy nawet rzucić jakąś opryskliwą uwagę. Niestety, Rudy Gumochłon widząc to powiedział o wszystkim dyrektorowi, który do końca dnia umieścił ją w pokoju z Weasleyówną i Greanger mówiąc, że jeżeli chce znaleźć u nich bezpieczny od wojny dom, to musi się zastanowić nad swoim zachowaniem i poprawić je. Przed jego wyjściem z pomieszczenia wyczarował jej jeszcze materac (ona sama nie mogła pokazywać czarów, bo nie miała własnej różdżki, a magia niewerbalna w jej wieku byłaby podejrzana). Dziewczyna jeszcze długo wyklinała skąpość profesorka, aż w końcu zirytowana i zdenerwowana do granic możliwość poszła spać.

   Madness z zadumy wybudziło głośne chrapnięcie ze strony rudej, na które ona jedynie prychnęła, bo tak owe musiała znosić przez całą noc. Wstała z materaca i upewniwszy się, że jej tymczasowe współlokatorki jeszcze śpią, powiększyła swój kufer wyciągając z niego jej dzisiejszy komplet ubrań. Zabrała ciuchy i wychodząc z pokoju przeszła przez całą długość korytarza i znalazła się w łazience. Zaraz po zakluczeniu za sobą drzwi i wmawiając sobie, że wszyscy zboczeńcy będący na wczorajszym zebraniu na pewno opuścili ten dom w raz z zachodem słońca (ich wzrok był bardziej dziki, gdy patrzyli na nią, niż wzrok Marcowego Zająca z Alicji w Krainie Czarów) zajęła się ubieraniem swojej czarnej, koronkowej sukienki. Była długa do połowy łydek, a wcięcie w tali było przyjemnie podkreślone dzięki szerokiemu pasowi. Oczywiście czarnemu. Suknia miała szerokie, koronkowe ramiączka, na które narzucone było pół przeźroczyste bolerko, które sięgało jej rękawami do łokci. Machnęła dłonią, a włosy automatycznie się rozczesały. Wyczarowała sobie jeszcze opaskę ze stokrotek z zamalowanymi na granatowo płatkami. Z pewnością gdyby była w domu to uczesałaby się po mugolsku, a kwiaty zebrałaby w swoim ogrodzie (tak, jest na tyle dziwna, by hodować kolorowe odmiany polnych kwiatków). Również, pewnie ubrałaby się w zwykłe, czarne leginsy i bluzę któregoś z chłopców z jej gangu, ale tutaj musi się jakoś prezentować.

Zgarnęła jeszcze swoją piżamę i wyszła z łazienki. W drodze do swojego pokoju zatrzymała się przy drzwiach pokoju Harry'ego, usłyszała jakąś szamotaninę i stłumione przekleństwa. Zajrzała, a widząc rozgrywającą się tam scenę cicho się zaśmiała. Potter, w całej swojej chwale, nie mógł sobie poradzić z suwakiem od bluzy, przez co walczył z zamkiem, który co chwilę zacinał się na materiale jego białego podkoszulka. Madness zaśmiała się cicho, ale jej śmiech zamarł, gdy zauważyła jak wygląda chłopak. Miał ciemne, podkrążone oczy, które już nie świeciła takim blaskiem, jakim zazwyczaj pobłyskują, a policzki miał nieco zarumienione. Z uporem wpatrywał się w swoje dłonie, które nie mogły sobie poradzić z zaistniałą sytuacją i siniały już od siły w jaką Harry wkładał w to pieprzone zapięcie bluzy. Jego ręce wydały się Sharon wtedy bardziej wiotkie i niezdolne do żadnego silniejszego ruchu, czemu przeczyło zachowanie Pottera.

Szybkim krokiem podeszła do chłopaka i nadal trzymając swoje ubrania pod ręką, chwyciła go za dłoń. Ten, jakby wybudzony z transu, spojrzał na nią nieprzytomnie, ale ta tego nie zauważyła, bo właśnie zapinała delikatnie zamek. Gdy z powrotem przeniosła swoje spojrzenie głęboko granatowych oczu na niego, czaiło się w nich rozbawienie, ale i zaniepokojenie. Harry często wpadał w wściekłość z bardzo błahych i głupich spraw i w takim zaślepieniu irytacją potrafił zrobić wiele rzeczy, ale teraz nie wyglądał na ani zdenerwowanego, ani zirytowanego, a bardziej na takiego, który nie zdawał sobie sprawy z tego, co dzieje się naokoło niego.

- Harry, co się... - urwała Madness widząc powoli skapującą czarną maź z kącika ust bruneta.  - Harry, w tej chwili powiedz mi, co się stało? Ktoś cię otruł, do cholery! Drugi raz!

Szeptała gorączkowo wyczarowując chusteczki higieniczne do wytarcia trucizny. Gdyby w pokoju nie było śpiącego rudzielca, zapewne już by krzyczała i dzwoniła po Louis'a i Malfoy'ów , a teraz, gdy znajdowali się w budynku, w którym cała łączność mugolskich telefonów jest zakłócana przez magię będącą zakotwiczoną w ścianach domu, nie mogła nic zrobić.

Mad Potter H.P.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz