Czarnowłosy chłopak, o oczach w kolorze zaklęcia uśmiercającego, powoli wjeżdżał windą na 23 piętro londyńskiego apartamentowca. Ubrany był w dopasowany garnitur zza którego kołnierza wystawała zielona koszula oraz wystawne buty. Jego włosy były postawione żelem do góry, przez co w oczy rzucała się blizna w kształcie błyskawicy.
Gdy winda zatrzymała się, chłopak natychmiast wyszedł i skierował się do pokoju numer 461. Zaklęciem bezróżdżkowym otworzył drzwi, które uchyliły się z cichym skrzypnięciem wpuszczając do pomieszczenia nieco światła. Czarnowłosy przeszedł do sypialni, gdzie miał nadzieję zastać zleconą mu osobę i nie mylił się. Owy mężczyzna aktualnie spał, przekręcając się niespokojnie na boki. Zapewne musiał mu się śnić koszmar, ale to nie potrwa długo.
Harry szybkim tępem podszedł do niego i lekko poddusił jedną ręka tak, by ofiara się zbudziła. Już po chwili ze strachem obserwowały go niebieskie tęczówki, ledwo widoczne w półmroku tam panującym.- Dostanę za ciebie dużą sumkę, choć zrobiłbym to za darmo. Jesteś zwykłym ścierwem, szlamą. Nie powinieneś chodzić po tym świecie. - syknął mu do ucha morderca, po czym podciął mu gardło. - Nie mam ochoty babrać się w twojej krwi.
***
- Charlotte, nie powinnaś może teraz pracować? Z tego co wiem wyznaczyłam ci zadanie...
- Och, siedź cicho. Może ty to zrobisz? W końcu byś się na coś przydała - burknęła szatynka. Miała dość swojej wiecznie rządzącej się siostry. To ona tu była najlepsza, ona była rodowitą Madness, a Sharon tylko została adoptowana. Co prawda nie pamięta tego, ani wielu innych rzeczy takich jak wyglądu, ale nie przejmowała się tym. W końcu to do niej w krótce należeć będę bogactwa rodu, a tylko to się liczyło. A stanie się to, gdy będzie miała okazję obnieść się ze swoim bogactwem, ale jak na razie nie może tego robić. A dlaczego? Ponieważ jej siostra sobie ubzdurała, że to niebezpieczne. Że ktoś może chcieć jej mocy, ale kto by się ośmielił? Raczej nikt, a przynajmniej tak było w jej mniemaniu.
- Char, nie możesz wiecznie się lenić, bo... - brunetka i tym razem zmuszona została do przerwania. Do przytulnie urządzonego pokoju wszedł wysoki chłopak. - Harry, idioto! Martwiłam się o ciebie! Miałeś nie brać żadnych zleceń jeszcze przez tydzień! Wiesz, że rany na plecach mogą się otworzyć.
- Nic mi nie jest, Sharpie. - rzucił chłopak z zawadiackim uśmiechem siadając na przeciwko sióstr. - A co u was?
Brązowooka Charlotte natychmiast uśmiechnęła się uwodzicielsko i odpowiedziała na pytanie, natomiast Sharon prychnęła i udawała oburzenie i złość za nazwanie jej "Sharpie".
- Ach, nic ciekawego, ale teraz, gdy zjawiłeś się ty, mam co podziwiać. - czarnowłosa udawała odruch wymiotny za plecami szatynki, przez co chłopak się zaśmiał. - Śmieszę ciebie?
- Yy... Nie, ani trochę. - zakrztusił się Potter, prostując się.
- Rozumiesz? Ogarnęło go niepochamowane szczęście na twój widok, aż mu mowę odebrało. - Sharon poruszyła zabawnie brwiami - Ale... wróćmy do tematu. Charlotte bierze się do pracy, a Harry odpoczywać, jasne?
- Nie! - obydwoje energicznie zaprzeczył, ale dziewczyna była na to przygotowana. Nie chcąc kolejny raz użerać się z przyszywaną siostrą, pociągnęła przyjaciela do swojego pokoju. Prowadząc go za rękę przez kręte korytarze zdążyła wyłożyć mu solidną reprymendę.
Gdy tylko wpadli do sypialni, dziewczyna popchnęła go na łóżko i nie miało to żadnego podłoża seksualnego, bo ona traktowała go jak brata i vice versa. Poza tym, ich związkowi przeszkadzałaby jedna bardzo ważna kwestia, która przez ostatnie paręnaście miesięcy była starannie ukrywają przed czujnym okiem reporterów.
•••
16/03/16

CZYTASZ
Mad Potter H.P.
FanfictionHarry Potter - ułożony, grzeczny, Złoty Chłopiec Gryffindoru, Zbawiciel. Rycerzyk Dumbeldora, Chłopiec-Który-Przeżył. Ma zgładzić Czarnego Pana, czarny charakter. Ale co jeśli, on sam nie jest taki jaki się wydaje? Co jeśli sprzymierzy się z Sami-Wi...