Do komnaty szpitalnej wszedł Draco Malfoy z arogancką miną, a zaraz za nim wkroczył czarnowłosy, wysoki i szczupły chłopak o turkusowo-zielonych oczach. Na oko miał może 180 centymetrów wzrostu, co dla Harry'ego były szczytem gór (on sam mierzył jedynie 170 cm i był wyższy tylko i wyłącznie od Sharon, która sama w sobie miała marne 160), a prezentowało się niemal kusząco przy jego lekkim umięśnieniu. Wąskie usta rozciągały się w ironicznym uśmiechu, który zniknął zaraz po tym, jak blondyn wypowiedział słowa "sukowata koleżaneczka". Spojrzał na niego wtedy ostro i wyszeptał coś bardzo cicho, a Harry nawet dzięki swoim wampirzym zmysłom wychwycił tylko niewyraźny dźwięk.
- Zignoruj tego idiotę. - brunet podszedł do łóżka Pottera i przysiadł na krześle, podczas gdy pani Malfoy wyciągnęła za drzwi swojego syna, by go zbesztać. W tym momencie Harry przypomniał sobie, że przecież nie powiedział Narcyzie o tym, co jej syn zrobił, gdy Madness leżała w szpitalu.
- Kim jesteś? Jeszcze nie słyszałem, żeby jakikolwiek arystokrata mówił o Malfoy'u "idiota" oprócz mojej przyjaciółki. - odparł autentycznie zaciekawiony. - A cóż, ona jest nieco zwariowana i niezrównoważona, więc się nie liczy.
Chłopak zachichotał cicho, co w zestawieniu z jego mową ciała mogło być odebrane obraźliwie (mógł się przecież zaśmiać z głupiego pytania Harry'ego lub jego samego), ale Potter nie przejmował się tym. Na początku był nieco zdenerwowany, bo wyglądał jak kretyn z na nowo wbitym wenflonem, ale potem to zignorował. Uznał, że po prostu jest to coś, co nagle sobie przypomniał, bo również jego rozmówca wyglądał, jakby wspominał.
- Och, no tak. Myślałem, że już się domyśliłeś, kim jestem. - odparł i spojrzał złośliwie na zielonookiego. Oboje byli do siebie bardzo podobnie i różnił ich w wyglądzie jedynie wzrost, choć w oczach gościa widać było wyraźnie doświadczenie dorosłej osoby.
I Harry nagle zauważył, kogo przypomina mu ten chłopak. Może nie w całości, bo te arystokratyczne rysy twarzy były nawet ostrzejsze od pierwowzoru, a oczy jaśniejsze... Usta bardziej zaróżowione... Ale nadal można w nim było dostrzec tego okrutnego, młodego Toma Riddle'a.
- Kim ty jesteś?! - zapytał tym razem ostrzej uświadamiając sobie swoje odkrycie. A więc to on jest tym synem Voldemorta, u którego w ramionach zemdlał. Cholera. I jak teraz miał się nie czuć zażenowany?
W chwili, kiedy młody Riddle miał rzucić coś zgryźliwego, do pomieszczenia wpadła jego przyjaciółka. Jej włosy były z lewej strony pofarbowane na granatowo, a z drugiej pozostał ich naturalny, czarny kolor. Zwykle lekko zakręcone na końcówkach, teraz puszyły się lokowane na wszystkie strony zasłaniając jej oczy.
- HEJ! - zanuciła wesoło i w podskokach dobiegła do łóżka czarnowłosego i usiadła w jego nogach. Wykręcała sobie dłonie, położone na kolanach i machała nogami, nucąc przy tym pod nosem zwrotkę Mad Hatter - Melanie Martinez. Miała odległe spojrzenie i takie rozmarzone.
- Co jest? I czemu nosisz te swoje dziwne rękawiczki z kolczugi?
- Ma je na dłoniach odkąd wróciła z waszymi rzeczami z Kwatery Głównej. Grozi nimi Draco za każdym razem, gdy go widzi. Widocznie to dlatego on ją tak przeklina...
- Przeklina mnie?! - wykrzyknęła oburzona Sharon, ale została zignorowana.
- Pójdę już do mojego ojca. Swoją drogą, chce on ciebie widzieć, jak tylko wyzdrowiejesz. - dokończył chłopak z niezadowoloną miną, jakby przeszkadzało mu, że uwaga Harry'ego została już zwrócona na jego przyjaciółkę. - Przyjdę wieczorem.
Gdy tylko wyszedł granatowo-włosa rzuciła się na poduszkę obok bruneta, wiercąc się tak długo, aż ten prawie nie spadł.
- On jest cudowny. - bąknęła tak nieśmiało, że Harry zszokowany uderzył się głową w ścianę za nim, o którą chciał się oprzeć. Opanował się dość szybko i ponownie usiadł, a dziewczyna ułożyła mu swoją głowę na kolanach.
- Kto? - mruknął ze skrzywieniem. Nie bardzo mu się widziało, żeby jego najlepsza przyjaciółka nagle zmieniła się i zaczęła biegać za jakimś chłopakiem. Choć nie, ona nigdy nie dałaby się tak poniżyć. Uważa takie zachowanie za niezwykle ubliżające i niegodne jej samej, a do tego nigdy nie dała by się uwięzić w jakimś związku, bo jest pieprzoną feministką i za każdy razem ktoś nie pozwala jej czegoś zrobić, bo jest "tylko dziewczyną" to Bóg wie, na jakie tortury skaże go Sharon.
- Och, Theodor Nott. - westchnęła, jakby sama sobie przypominając, co robi. Wzdycha do arystokraty. Nie do pomyślenia.
Wzdrygnęła się, ale kontynuowała.
- Najwyraźniej jestem nim zauroczona... No wiesz, nie mówię tu nawet o wyglądzie, bo byłoby to z mojej strony niezwykle płytkie, ale jego charakter... Przyszłość, ambicje, myśli... Energia. On cały jest po prostu hipnotyzujący, a jego oczy... Wiesz, że ma predyspozycje do bycia kimś wielkim? Myślę, że on o tym zapomina. Nie chce się wyróżniać, bo gdyby Czarny Pan odkrył jego ambicje, byłby stracony. Jego rodzina... Jest mu posłuszna od pokoleń. Mógłby mu zagrozić. - szeptała.
- O czym ty mówisz...? - odezwał się zdezorientowany. W oczach jego rozmówczyni błyszczała hipnotyczna, uzależniająca namiętność i coś jak chora radość z polowania na zwierzynę. Wiele razy widział podobne uczucia na jej twarzy, jedynie słabsze, gdy mogła ona bawić się swoimi ofiarami dzięki swoim manipulacjom.
- Ale chcę sprawić, że poświeci wszystko dla mocy. Jest na dobrej drodze do tego, wiesz Harry? Wystarczy popchnąć go trochę w stronę tej przepaści... Ale może tego nie zrobię. - wzruszyła bezwiednie ramionami - Chcę, żeby zachował swój charakter. Zabawnie byłoby go zniszczyć, wszystko, co dla niego wartościowe... Ale obawiam się, że on nie da nad sobą zapanować i to ja padłabym ofiarą jego sprytu. Popadłabym w obłęd i choć wydaje mi się kuszącą możliwość wykorzystania go, nie zrobię tego. Ten jeden raz się powstrzymam. Mam tylko nadzieję, że on tak szybko nie zakończy naszej gry.
Po kilkunastu minutach, w których Harry starał się wyjść z zdziwienia, a Sharon przysypiała rozmarzona, odezwał się czarnowłosy.
- Co zamierzasz zrobić? - mimo, iż starał się, by jego głos nie zadrżał, nic to nie pomogło. Był przerażony tym, co ma nadejść i przeklinał się za ten strach. To przecież jego przyjaciółka, z pewnością nie wywoła jakiejś wojny, żeby tylko sprawdzić jakiegoś tam pierwszego-lepszego chłopaka.
Ale Theodor nie był pierwszym-lepszym i Harry wyniósł to z wywodu jego przyjaciółki na temat niezwykłości tego chłopaka.
I właśnie to sprawiało, że brunet zaczynał się bać. Już nie długo, tuż pod nosem Dumbledore'a i Voldemorta rozegra się prawdziwa walka manipulacji o dominację i władzę. Moc i potęgę. Ale jeszcze nic stracone, prawda? Zawsze można złapać się tego promyczka nadziei.
- Uwieść go. Sprawdzić, czy jest na tyle silny, by przeciwstawić się mi i mojej mocy. - i wyszła zasłaniając do połowy okiennice ruchem nadgarstka.
I wszystko przepadło. To będzie prawdziwe dążenie do celu po trupach, a gdy tylko Nott przyjmie wyzwanie, a Harry był pewny, że tak się stanie... Miał tylko nadzieję, że oboje opamiętają się w odpowiednim momencie.

CZYTASZ
Mad Potter H.P.
FanfictionHarry Potter - ułożony, grzeczny, Złoty Chłopiec Gryffindoru, Zbawiciel. Rycerzyk Dumbeldora, Chłopiec-Który-Przeżył. Ma zgładzić Czarnego Pana, czarny charakter. Ale co jeśli, on sam nie jest taki jaki się wydaje? Co jeśli sprzymierzy się z Sami-Wi...