26

1.1K 101 7
                                    

- Myślisz, że jestem głupia, Harry? Oj, ty chyba w całości nie dojdziesz na ten obiad.

Sharon groziła palcem Harry'emu, który zaśmiewał się, choć jednocześnie martwił. Nie wiedział, co siedzi w głowie jego przyjaciółki (między innymi dlatego nie wiedział, czemu do cholery przeniosła go do Riddle Mannor), ale miał nadzieję, że gdy on był poddziałaniem trucizny, ona nie wtargnęła tak sobie do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa i nie przedstawiła im sprawy tak, jak sprawa się ma.

- Hej, ja tylko zapytałem! - bronił się czarnowłosy. Tego samego dnia wypuszczono go ze szpitala, ale było to spowodowane tym, że sam chciał dojść na posiłek.

- Harry, poszłam tam, spakowałam nas po kryjomu i zostawiłam tam nasze klony. Rozumiesz? Jakby to wyglądało, gdybyśmy po jednej nocy spędzonej tam od razu uciekli. - prychnęła odrzucając swoje napuszone, lokowane włosy do tyłu. - Wbrew wszystkiemu, jestem kulturalna, nie?

Cóż, miał racje. Sharon nie jest osobą, którą się rozumie, a osobą, którą się po prostu akceptuje i źle dla tych, którzy spróbują dowiedzieć się, co siedzi w jej głowie.

Pokiwał tylko głową i znowu zapytał.

- A co się stało, gdy straciłem świadomość? Ponoć jeszcze chwilę zachowywałem się normalnie, ale tego nie pamiętam.

- Och, no tak. Poszliśmy do księgarni, gdzie ty padłeś na ziemię i wyglądałeś jakby ktoś ciebie opętał. Ogólnie rzecz biorąc to przyszedł tam Malfoy, któremu strzeliłam w twarz i Xavier, którego zdążyłeś już poznać. On jest miły i fajny. - mrugnęła do niego, jakby wszystko wiedziała. - W razie wojny będziemy siebie wspierać!

- Sharon, mówisz o synu Czarnego Pana...? Wiesz, na co się piszesz? - westchnął na jej entuzjazm.

- W każdym razie ich obstawa składała się z dwóch śmierciożerców z Wewnętrznego Kręgu pod eliksirem wielosokowym. A ty, zaskoczyłeś ich wszystkich odgadując perfekcyjnie ich prawdziwe postacie. Och, no i przewidziałeś śmierć Dracona. - jego imię powiedziała z obrzydzeniem.

- Okej... Czekaj, co? Uderzyłaś Malfoy'a?! - zapytał z opóźnieniem. Na chwilę podparł się ściany, by nie przewrócić się przez nadal doskwierającą kostkę i ruszyli dalej.

Sharon przewróciła oczami.

- To mówiłam już wcześniej. Przecież musiałam mu jakoś odpłacić za to, że próbował mnie udusić. Swoją drogą niedługo musimy wrócić na Grimmauld Place, bo myśląca iluzja jest bardzo trudna i męcząca w długotrwałym użytku, szczególnie, gdy nie ma się z nią kontaktu. 

Doszli do wielkich drzwi, zza których wydobywał się gwar rozmów. Gdy tylko dziewczyna otworzyła je za pomocą machnięcia dłonią i oboje przekroczyli próg wszyscy obecni zamilkli.

- Czemu oni się tak na mnie gapią, a na ciebie nie? - wyszeptał konspiracyjnie do jej ucha.

- Bo do mnie już się przyzwyczaili, ale ty jesteś ty pierwszy raz od dwóch tygodni. - powiedziała tym samym tonem. Zajęli miejsce na obok Carrowów, którzy nie zwracali już większej uwagi na przybyszów i wrócili do własnej rozmowy.

- Nie rozumiem. Ja to dwóch tygodni? - teraz Harry powiedział już to normalnie. Ze zdenerwowania postukiwał lekko tą zdrową nogą o posadzkę.

- Pozwoliłeś, by trucizna przejęła większość twojego organizmu w tym mózg, więc wybieranie jej było trudniejsze, dłuższe i potrzebujące większej subtelności. Więc byłeś nieprzytomny przez dwa tygodnie. - wzruszyła ramionami, jakby nigdy nic - Ja przez ten czas zrobiłam w końcu te zakupy na Pokątnej, zakupiłam kilka ciekawych ksiąg na Nokturnie, złożyłam papiery do Hogwartu i podjęłam się próby ogarnięcia różdżki. Ona jest cholernie trudna w zrozumieniu, bo kompletnie nie wiem, czemu do jasnej cholery muszę jej używać, skoro posługuję się Czystą Magią?! I jeszcze te zaklęcia! Pieprzone inkantacje. - wysyczała na jednym wdechu.

Harry podniósł brwi ze zdziwieniem i rozbawieniem jednocześnie, ale nie zdążył nic powiedzieć, kiedy do sali wszedł Xavier, a zaraz za nim Człowiek nieco od niego starszy, ale równie podobny... Nie mający już tej wężowej twarzy. Wszyscy zamilkli i zasiedli do stoły, a Harry nie mógł oderwać głupiego spojrzenia od Voldemorta. Kiedy on się tak zmienił?!

Nagle do sali wpadło kilka sów, które od razu znalazły swoich właścicieli zrzucając na ich jeszcze puste talerze popołudniowe, specjalne wydanie Proroka Codziennego. Starszy Riddle od razu zaczął czytać i kreślić na marginesach jakieś bazgroły, których Harry nawet z wyostrzonym, wampirzym wzrokiem nie mógł dostrzec, piórem, które wyczarował chwilę wcześniej. Sharon widząc to zmarszczyła brwi i pochyliła się nad ramieniem siedzącej najbliżej Alekto Carrow, a zaraz potem wciągnęła powietrze ze świstem. Harry'ego zastanawiało, co jest tam napisane, że aż tak zdenerwowało dziewczynę. Kolorowo-włosa  szybko się opanowała i zapytała jak najmilej kobietę obok o pożyczenie gazety, na co ta się zgodziła. Teraz wspólnie czytali artykuł.

MADNESS OSKARŻA SWOJĄ SIOSTRĘ

Dnia 24 sierpnia (dzisiaj) Charlotte Madness (17l) wydała oskarżenie wobec swojej siostry adopcyjnej, Sharon Madness (17l) oskarżenie traktujące o więzieniu panny Madness przez Sharon w własnym domu! Czy jest to prawdą? Czy potomkini pierworodnego rodu wybranego przez samą Czystą Magię była uwięziona przez swoją siostrę z być może ZAZDROŚCI? Rozprawa odbędzie się jak najszybciej, by rozwikłać tą sytuację, dnia 29 sierpnia. Jak na razie nigdzie nie znaleziono Sharon, a jej przyjaciele nie wiedzą, gdzie ona może być. Czy uciekła przed sprawiedliwością? Czy...

Więcej nie zdążył przeczytać, bo dziewczyna zamknęła gazetę i zaczęła uderzać nią w głowę.

Och, ten pozew przysporzył jej mnóstwo problemów... Bo jak niby wytłumaczyć światu, że cała ta sytuacja nie miała miejsca, nie pokazując tym samym swojej prawdziwej tożsamości?

~~*~~

Przepraszam, ale rozdział mi ucięło i dopiero teraz to zauważyłam. Zwalam winę na wattpad, bo to on jest tutaj taki popieprzony i wszystko mi usuwa (między innymi dlatego przerwy pomiędzy wstawianymi rozdziałami są albo krótkie albo długie - to nie zależy idę mnie). Wybaczcie!

Mad Potter H.P.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz