Harry dopiero co się obudził, a już był w pełni sił. Podejrzewał, że było to spowodowane wysysaniem bólu przez Sharon. Czuł się winny, bo przez niego dziewczyna jest teraz osłabiona i bezbronna, a taka postawa nie przystoi jednej z najlepszych płatnych zabójczyń.
Wiedział, że teraz będzie miał dług wdzięczności wobec swojej Sharpie. Mógł umrzeć, nawet on o tym wiedział, a ona mu pomogła. Może i nie wyleczyła go, bo nie ma takiej mocy, ale jednak starała się i dała z siebie wszystko. Zawsze cenił jej przyjaźń,zaufanie i oddanie, bo to rzeczy, które tylko nieliczne osoby mogą u niej zdobyć. Mimo tego, jak bardzo jest ona otwarta, to jednak nigdy nie rozpowie swoich, lub czyichś, sekretów byle jakiej czy niewłaściwej osobie.
Z lekkiego snu obudziło go czyjeś warknięcie, a zaraz potem ostry kaszel. Otworzył oczy i sięgnął ręka do kieszeni swoich spodni, by wyjąć rożdżkę w razie ataku, ale jej nie znalazł. W myślach zaklął szpetnie, po czym przerzucił wzrok na stoliczek nocny. Następnie przypomniał sobie, gdzie jest i jak bardzo niemożliwe jest wykonanie zasadzki na to miejsce. To dziwne - przemknęło mu przez głowę. Jak na razie postanowił nie przekręcać głowy ani nie spoglądać w stronę sąsiedniego łóżka. Powoli, po cichu, starając się narobić jak najmniej hałasu, sięgnął do różdżki schowanej w szufladzie, po czym usiadł prosto i zaczął odczepiać kroplówkę, by mu nie przeszkadzała.
Gdy tylko to zrobił, chwycił za kotarę oddzielającą go od pacjenta obok i szarpał odsłaniając nieciekawe widowisko. Blond czupryna pochylająca się i dusząca jego przyjaciółkę, która nie wiadomo dlaczego, w ogóle tu jest. Rzucił szybkie zaklęcie, a chłopak się od niej odsunął. Po chwili wylądował na przeciwległej ścianie.
Malfoy - prychnął w myślach - Mogłem się domyśleć.
- Jeżeli jeszcze raz ją tkniesz, to nie żyjesz. - syknął w jego stronę.
- No, Potti. Ten żart ci się nie udał. Nie boję się ciebie. - zaśmiał się kapiąco Draco, wstając w tym samym czasie z podłogi.
- To nie był żart, a teraz wynocha. Za nim stracę cierpliwość. - warknął czarnowłosy i na zachętę rzucił w niego Drętwotą. Oczywiście, spudłował, biorąc pod uwagę jego rozkojarzony umysł, ale arystokrata i tak się przestraszył. Szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia. Teraz Harry swoje zainteresowanie przeniósł na Sharon.
- Co on ciebie chciał?
- Pytał się o nazwisko. Jak myślisz, co mu powiedzieli rodzice? - westchnęła dziewczyna poprawiając swojego kitka.
- Nie wiem, ale raczej ukryli większość informacji. - Potter uśmiechnął się lekko, jakby sobie coś przypominając, ale zaraz spoważniał - Myślę, że ważniejsze jest to, co ty tu robisz?
- Pf, źle określasz priorytety. - burknęła nieudolnie próbując skłamać.
- Bez żartów, to odbieranie bólu aż tak ciebie wyczerpało? - zmartwił się chłopak.
- Może. Nie wiem. Straciłam przytomność...
- O bogowie... I po co to robiłaś? - spojrzał na nią pretensjonalnie, ale w jego zielonych oczach przeważała troska.
- Żebyś siebie widział. Obraz męki i rozpaczy! - krzyknęła wrzucając śmiesznie ręce do góry.
- Jasne... - pokręcił głową, kończąc tym samym rozmowę. Opadł na materac mówiąc sobie, że za chwilę wstanie, ale ciepła kołdra tak kusiła, że zasnął. Sharon w tym czasie postanowiła się przejść do medyków po eliksir regenerujący siniaki.
***
W trzecim tygodniu lipca, Harry mógł nareszcie wyjśç że szpitala. Z organizmu chłopaka organizmu usunięto całą toksynę, ale nadal nie wiadomo, kto go podtytuł ani jak. Zalecono mu jedynie, by w razie jakiejkolwiek trudności z oddychaniem miał się zgłosić do kliniki tudzież Malfoy'ów.
Potter ze względu na to, że już od dwóch tygodni nie było go u Dursley'ów i niajprawdopodobniej cały Zakon Miłosierdzia wie już o jego zniknięciu, postanowił wprowadzić się do Sharon. Był pewny, że ta się na to zgodzi.
***
Dwór Madness jak zawsze świecił czystością i doskonałością. Jego właścicielka, w przeciwieństwie do posiadłości, była roztrzepana u szalona, ale to było w krwi każdego z rodu.Ogród sprawiał wrażenie tajemniczego. Tu i tam ściany domu obrastały fiołki i białe róże, co wyglądało nieco ekstrawagancki, ale jakże pięknie. Z zewnątrz budynek był mały i przytulny, ale za to w środku był duży i przestronny. Oczywiście, Sharon zadbała o jego wystrój i klimat.
Harry jak gdyby nigdy nic, po zostawieniu swoich bagaży (pomniejszony kufer i czarny plecak), poszedł do biblioteki zajmując miejsce w jednym z trzech wygodnych foteli i zatapiając się w lekturze. Miał nadzieję, że odwróci ona jego uwagę od smucenia się na powrót śmiercią Syriusza. Nie chciał zamartwiać swojej przyjaciółki, czy chociażby innych domowników, którzy o niczym nie wiedzą, swoim stanem depresyjnym. Wolał w samotności to przeboleć i wyjść do nich uśmiechnięty.
Przez najbliższe 8 godzin chłopak przygotowywał się do szkoły, która rozpocząć miała się dopiero za miesiąc.
•••
Rozdział dedykuję sis-iris za jej cudowne komentarze! Jej, uwielbiam je czytać :) oczywiście, jest jeszcze mnóstwo osób, którym chciałabym za to podziękować, ale (...nie będę się już rozczulać...) nie będę wszystkich wymieniać!
23/03/16
CZYTASZ
Mad Potter H.P.
FanfictionHarry Potter - ułożony, grzeczny, Złoty Chłopiec Gryffindoru, Zbawiciel. Rycerzyk Dumbeldora, Chłopiec-Który-Przeżył. Ma zgładzić Czarnego Pana, czarny charakter. Ale co jeśli, on sam nie jest taki jaki się wydaje? Co jeśli sprzymierzy się z Sami-Wi...