7

1.8K 137 11
                                    

***

Na Grimmauld Place 12 trwała ożywiona dyskusja Zakonu Feniksa. Dotyczyła pewnego 16-letniego chłopca, a raczej jego zaginięcia.

- Albusie, trzeba zawiadomić Ministerstwo! Co, jeżeli porwał go Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać?! - zawołała pani Weasley ze zrozpaczoną miną.

- Według mnie to tylko arogancki bachor i jego kolejny wybryk! - żachnął się Snape, ale w głębi duszy martwił się o chłopaka. Nie było go ostatnimi czasy na zabreniu główno dowodzących w gangu, bo musiał być przez cały czas w Hogwarcie, więc nie mógł wiedzieć, czy coś jest nie tak z szefem.

- Rozumiem, że go nienawidzisz, Smarkerusie, ale okaż trochę serca mojemu chrześniakowi - warknął głos od strony drzwi. Stała tam przemoknięta postać w czarnej pelerynie, ale cóż się dziwić, skoro na dworze szaleje burza. Co chwilę słychać było grzmoty.

- Syriuszu, miałeś siedzieć w pokoju. - powiedział ostro profesor Dumbledore, który jako jedyny nie był zszokowany pojawieniem się rzekomo zmarłego Black'a. Wręcz przeciwnie, był zdenerwowany.

- To mój dom i mogę w nim robić, co tylko że chcę. - odparł. Niemal natychmiast usłyszał protest swojej matki, której portret wisiał w przed pokoju. - Poza tym, byłem na spacerze. Chciałem się przywitać, nie wolno?

Jakby na potwierdzenie jego słów, ciemne niebo przeciął błysk, a grzmot dało się usłyszeć, nawet w najmniejszych zakamarkach tego domu. Światło zamigotało i po chwili zgasło, ale niemal natychmiast zostało przywrócone różdżką przez pana Weasley'a.

- A - ale jak to możliwe, przyjacielu...? - wyjąkał Lupin, po czym wstał przewracając krzesło i zamknął Łapę w szczelnym uścisku.

- Wiesz, że istnieje coś takiego jak magia, a ja dostałem jedynie Drętwotą? Bardzo łatwo dało się mnie wyciągnąć zza Zasłony. - uśmiechnął się dziarsko - Molly, byłabyś skłonna zaparzyć mi herbaty ziołowej? Na dworze zrobiło się nieco zimno i... mokro, jeżeli wiesz o co mi chodzi. - mruknął szarmancko, po czym zasiadł u szczytu stołu. Pani Weasley od razu zajęła się poleconym zadaniem.

- Możemy teraz powiedzieć Harry'emu, żeby się nie obwiniał śmiercią Syriusza, bo... - zaczęła Nimfadora, ale dyrektor jej przerwał.
- Nie! - zabrzmiał, aż aurorka się przestraszyła.

- Nie bój się, tą samą odpowiedzieć dostaję od tygodnia. - Black z premedytacją siorbnął herbatę, która chwilę wcześniej została mu podana.

Albus przez chwilę wyglądał jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale się rozmyślił. Postanowił się jednak wytłumaczyć:

- Nie możesz pokazać się Harry'emu, ponieważ... Został porwany przez Voldemorta.

Od razu po wypowiedzeniu ostatniego słowa ugryzł się w język. Jak mógł tak skłamać? Teraz wszystko się poplącze.

Severus spojrzał na niego z głupią minę, tak jak reszta. Najwyraźniej na chwilę zapomniał o arystokrackiej pozie. Nie rozumiał, po co jego pan miałby porywać Pottera, przecież nawet nie wie, gdzie on jest.

Dumbledore kłamie - przemknęło przez głowę Snape'a - tylko po co?

W tym samym czasie Syriusz przestał nad sobą panować. Doskonale wiedział o intrygach dyrektora, ale nie myślał, że zajdą aż tak daleko. Rozumiał, każdy się martwi, ale żeby od razu z Voldemortem? On ewidentnie chce doprowadzić do tej wojny!

- Mam dość! - krzyknął Black i wstał zamaszyście przy okazji strącając krzesło. Wyszedł z kuchni i ruszył na piętro, nie zważając na nawoływanie Remusa.

***

- W końcu księżniczka raczyła się obudzić? - do uszu Sharon doszedł kpiący głos. Otworzyła oczy, przed którymi niemal natychmiast zatańczyły czarne mroczki, ale pochwili zniknęły. Nie zwracała na nie uwagi, ponieważ już od dawna ma je.

Przeniosła swój wzrok na postać siedząca na niezwykle niewygodnym - przekonała się o tym niejeden raz - krzesełku szpitalnym.

- Bogowie... Czym wam zgrzeszyłam? - wymamrotała wzdychając na widok niedawno poznanej osoby.

•••

21/03/16

Mad Potter H.P.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz