4

2.1K 149 8
                                    


***

Sharon, gdy tylko obudziła się rano, natychmiast poczuła niepokój i ból, który niekoniecznie należał do niej. Potrafiła wyczuwać emocje i uczucia innych ludzi, z którymi jest silnie związana. Czasami to pomagało, a czasami denerwowało. Tym razem dziewczyna zerwała się z łóżka, na którym leżała, a jej spojrzenie padło na nieruchomą postać Harry'ego, który jeszcze spał. W pierwszej chwili nie zauważyła nic nadzwyczajnego, ale zaraz potem dostrzegła, jak z kącika ust chłopaka leci stróżka czarnej mazi. Zaniepokoiła się tym, a uczucie wzmógł jeszcze bardziej ból, jaki od niego wyczuwała.

Delikatnie chwyciła go za ramię i potrząstnęła, czego efektem było kilkukrotne mrugnięcie oczu.

- Harry... - szepnęła swoim cichym i zachrypniętym po śnie głosem, więc szybko odchrząknęła.

Chłopak wytrzeszczył oczy, a jego serce zaczęło szybciej bić, jakby miało mu zaraz wyskoczyć z klatki. Oddech stał się świszczący, a zapach krwi czuć było w całym pokoju. Gdyby nie ogromna aura przerażenia otaczająca bruneta, Sharon uznałaby, że to normalna reakcja wampira na ten właśnie płyn.

Nastolatka szybko wyjęła telefon z tylnej kieszonki jej spodenek, których wczoraj nie przebierała do snu i wysyłała wiadomość do jedynej osoby, która w tym momencie mogłaby jej pomóc.

Do: Junior

"Z Harry'm coś nie tak. Przyjedź szybko. On chyba umiera. "

W tamtym momencie nie obchodziło jej to, czy dramatyzuje, czy nie. Tu chodziło o najważniejszą osobę w jej życiu.

Rzuciła telefon gdzieś na pościel i pochyliła się nad Harry'm odgarniając włosy do tyłu. Przyjrzała się dokładniej jego oczom, w których widać było gigantyczne szaleństwo. Źrenice coraz bardziej się powiększały aż w końcu objęły cały kolor a także białka. W tym momencie chłopak razem z nienaturalnie białą cerą, czarną magią kapiącą z ust i tymi oczami wyglądał jak demon.

Próbował podnieść się, ale niemal natychmiast spadł na materac czemu towarzyszył cichy krzyk i pękanie kości.

Sharon już wiedziała, że wcale nie przesadza. Rany, które pozwoliła sobie wczoraj obejrzeć po tym, jak chłopak zasnął, wcale nie wyglądały tak źle, a wampirza regeneracja powinna była sobie z nimi poradzić przez noc.

Szybko przekalkulowała i przejrzała wspomnienia z ostatnich kilku dni i tego, jak dziwnie Harry się ostatnio zachowywał. Doszła do wniosku, że coś działo się, a ona nie wiedziała o tym. Coś dręczyło jej przyjaciela, a ona tego nie zauważyła.

Chwilę później Harry stracił przytomność.

***


Bite 3 godziny Sharon krążyła po korytarzu szpitalnym zastanawiając się, co się stało. Dla członków gangu Shadow Hunters, Spectrum i Hélios stworzona została specjalna klinika, do której mogliby udać się w razie jakiegokolwiek zranienia i nie ryzykować rozpoznaniem, ponieważ tutaj wstęp miały tylko te trzy grupy, ponieważ były związane sojusze, a także zaufane osoby, jakimi byli lekarze i pielęgniarki.

Miała na głowie dużo ważnych spraw, a jednak wolała je porzucić i zostać z przyjacielem. Zastanawiała się, czy może zawiadomić zastępcę Black'a oraz głównych medyków w jego gangu o obecnym stanie chłopaka, ale możliwym by było, że zrobiła tylko duże zamieszanie. Harry z pewnością nie pozwoliłby na tak wielkie zainteresowanie swoją osobą, ale w tym momencie leżał, mimo iż nieprzytomny, to nadal rzucający czarną, nieznaną substancją, więc nie miał nic do gadania.

Stanęła w jednym miejscu zaprzestając na chwilę krążenia, bo po kilku sekundach ponownie ruszyć tym razem w stronę łazienki.

Wpadła do niej zatrzaskując za sobą drzwi i opierając się o nie plecami. Przymknęła powieki by skupić myśli, ale gdy nie dało to żadnego efektu, otworzyła je z jękiem. Z lustra wiszącego na przeciwległej ścianie spoglądają na nią dziewczyna o pełnych, malinowych ustach oznaczających się na porcelanowej cerze, która teraz wydawała się chorobliwie blada. Szybkim ruchem ściągnęła gumkę z nadgarstka i związała nią włosy w kitka, zostawiając po bokach kilka niesfornych kosmyków. Teraz mogła przyjrzeć się swoim oczom, które dla bezpieczeństwa zazwyczaj ukrywała za białymi soczewkami, które sprawiały, że miały kolor cudnego granatu, i okularami przeciwsłonecznymi.

Wyjęła po raz drugi tego dnia telefon i zadzwoniła do Louisa.

Odebrał za trzecim sygnałem.

- Halo?

- Black został najprawdopodobniej otruty, więc bierz Malfoy'ów i lećcie do kliniki.

- Na Merlina... A co z tobą?

- Hah, będę musiała pilnować dzieci, bo z kim Narcyza zostawi Serpensa, jak nie za mną? - i rozłączyła się.

Przebiegła przez cały szpital i wsiadła do samochodu jadąc w stronę osiedla magicznych Dworów.

•••

18/03/16

Mad Potter H.P.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz