Przez kolejne trzy godziny Harry unikał widmowych palców ciemności, których nikt nie widział, przez co nie wiedział już co jest prawdą, a co fikcją. Miał wrażenie, że to wszystko jest realne i tylko on widzi to zagrożenie. Od czasu do czasu kręciło mu się w głowie, ale tylko sporadycznie.
Zaraz po śniadaniu Potter dowiedział się, że idą dziś na Pokątną, żeby uniknąć tłumów, jakie zbierają się tam przed początkiem roku szkolnego i to właśnie był powód tak wczesnej pory posiłku, podczas którego i tak wszyscy przysypiali, mimo, iż była to godzina dziewiąta rano.
Harry nie odzywał się do jego starych przyjaciół po tym, jak usłyszał ich kłótnie z Sharpie, która z początku miała dotyczyć pani Weasley i zachowania brunetki w stosunku do niej, ale szybko zmieniło się to i zaczęli dyskutować na temat kłamstw, w jakich żył nastolatek. Już wcześniej wiedział o tym, że jego znajomi go szpiegują, a nawet specjalnie nasyłają na niego kłopoty na polecenie Dumbledore'a, pod pretekstem potrzeby posiadania doświadczenia w walce, co było nazbyt głupie i nie potrzebne. Jakby nie wystarczyło im to, jak męczył się u wujostwa!
Aktualnie Harry siedział w fotelu blisko kominka i jednym uchem przysłuchiwał się toczącej rozmowie o pójściu grupami na Pokątną, by zmniejszyć ryzyko napadu śmierciożerców na Harry'ego. Gdyby nie było z nim Sharon to pewnie próbowaliby by wystawić go i zmusić do walki z Voldemortem. To wręcz smutne, bo on się dla nich w ogóle nie liczy, jedynie to, czy wygra walkę z najpotężniejszym czarnoksiężnikiem tych czasów.
Madness wierciła mu się na kolanach próbując wygodnie się ułożyć. Weszła tam by być jak najbliżej niego, ale Harry wiedział, że ona nadal zamartwiała się jego stanem. Przyłapała go kilka razy jak bał się zejść ze schodów (które znów przybrały postać Otchłani, a on nie wiedział, czy może po nich przejść. Nie miał pojęcia, czy jego halucynacje zadziałają na również ciało), albo gdy uciekał przed widmowymi palcami. W jej oczach mógł zauważyć smutek, zaciekawienie i zaniepokojenie. Jednak Harry przeczuwał, że wymyśli jakiś plan, by zaciągnąć go na badania do Louis'a.
Nagle żyrandol na głowami wszystkich zebranych zatrząsnął się i zatrzeszczał. Czarnowłosy otworzył szeroko oczy, nie wiedząc, czy to znów omamy, ale postanowił nic nie robić stopniowo uspokajał oddech i próbował zapanować nad przemianą, która towarzyszyła mu podczas silnych emocji. Niestety, im bardziej skupiał się na głosach obecnych w pokoju, tak żyrandol coraz bardziej groził spadnięciem. Nastolatek zamknął oczy, licząc, że to coś pomoże i w gruncie rzeczy pomogło - nic nie widział.
Gdy nagle usłyszał przerażający dźwięk łamania i trzask. A potem krzyk.
Otworzył gwałtownie oczy, ale nic się nie zmieniło. Wszyscy rozmawiali ze sobą, tak jak wcześniej i nikt nie zwracał na niego uwagi. Żyrandol wisiał, jak wisi.
No pięknie. Teraz ma jeszcze omamy słuchowe.
Poczuł szarpnięcie, a potem przed twarzą zobaczył Sharpie.
- Harry, spokojnie. Nie wiem, co się dzieje, ale uspokój się. Masz czerwone oczy... - wyszeptała i spojrzała na niego zdenerwowana. To już przechodziło wszelkie granice, nawet Potter to wiedział. Kiedy ta głupia "choroba" zaczyna wpływać na jego przemiany jest bardzo źle. Jeszcze trochę, a zacznie się rzucać na przypadkowych ludzi.
- Dobrze, myślę, że możemy już ruszać! - obwieścił pan Weasley - Harry, ty pójdziesz ze swoją przyjaciółką, Syriuszem, Remusem i Severusem. To będzie dla ciebie najlepsza możliwa ochrona.
Ta, jasne. - prychnął w myślach widząc bolesny wzrok Sharpie, która na widok Nietoperza miała odruch wymiotny.
CZYTASZ
Mad Potter H.P.
FanfictionHarry Potter - ułożony, grzeczny, Złoty Chłopiec Gryffindoru, Zbawiciel. Rycerzyk Dumbeldora, Chłopiec-Który-Przeżył. Ma zgładzić Czarnego Pana, czarny charakter. Ale co jeśli, on sam nie jest taki jaki się wydaje? Co jeśli sprzymierzy się z Sami-Wi...