*Han's P.O.V.*
Kilka tygodni temu wróciliśmy na Hoth. Wiele rzeczy zmieniło się od tamtej pory. Kay okazał się być całkiem dobrym przyjacielem. Poza tym, ja i Leia jesteśmy parą. Ona.. cóż, przerwała szkolenie po to, żeby być ze mną i jestem najszczęśliwszym człowiekem w Galaktyce.
Zmierzam na spotkanie pilotów Rebelii. Leia i admirał Ackbar od kilku dni układali plan ataku na imperialną flotę i Gwiazdę Śmierci. Tak, mimo przejścia Kaya z Ciemnej Strony na Jasną Imperium wciąż działa. Widocznie był jeszcze ktoś, poza Imperatorem, który przecież zginął z ręki mojej ukochanej księżniczki.
Zajmuję miejsce obok Biggsa i Chewiego. Darklighter to dowódca czerwonych, jednego z oddziałów rebelianckiej floty. Zostaliśmy przydzieleni właśnie do tego oddziału.
Mija kilka minut i wszyscy siedzą już na swoich miejscach. Wygląda to na jakieś zebranie Senatu. Na średniej wielkości podeście stoją cztery krzesła. Na jednym siada Leia, obok niej Luke i Kay. Czwarte miejsce zajmuje Mont Mothma. Jest przywódczynią Sojuszu Rebeliantów. Ostateczna decyzja o ataku należała do niej. Podjęła ją, ponieważ szczerze wierzyła w to, iż uda nam się wygrać. Leia odszukuje mnie wzrokiem i uśmiecha się.Rozmowy powoli ucichają, a admirał Ackbar wchodzi na podest. W ręku trzyma jakiś dysk. Wsuwa go do komputera i po chwili wszyscy obserwują hologram Gwiazdy Śmierci.
- Witam wszystkich pilotów i generałów - zaczyna admirał Ackbar - Dziękuję za tak liczne przybycie - przebiega wzrokiem całą salę - Planujemy atak na imperialną flotę i Gwiazdę Śmierci - nie musi wyjaśniać, nie wiem dlaczego to robi - Dzięki Kayowi, mamy przewagę, gdyż kiedyś dowodził Imperium - po sali przebiega fala pomruków, przewracam oczami. Admirał postanawia przejść do rzeczy.
Z mojego punktu widzenia to wygląda tak: Wszystkie oddziały pilotów, to znaczy, czerwoni, zieloni, niebiescy i złoci (łącznie około 199 X-Wingów, plus Sokół Millenium) odlatują z Hoth, najpierw centrum dowodzenia ustala położenie Gwiazdy Śmierci, udajemy się tam i próbujemy jak najdłużej nie dać się zabić, a może nawet, przy odrobinie szczęścia, odnieść zwycięstwo. Nie to, że wątpię w powodzenie akcji, ale.. Okay, może jednak. Tak, wiem, powinienem wieżyć w zwycięstwo Rebelii nawet jeśli zostałbym ostatnim pilotem, ale Imperium ma trzy razy więcej statków i Gwiazdę Śmierci, której sam widok wywołuje dziwne uczucie.
Dostaliśmy polecenie, żeby udać się do swoich statków i czekać na rozkazy dowódców naszych oddziałów. Właśnie razem z Chewiem wykonujemy rozkaz admirała Ackbara. Wchodzę na rampę Sokoła. Spoglądam do tyłu, przez prawe ramię. Przed odlotem chciałbym jeszcze zobaczyć się z Leią.
Dziewczyna zjawia się w hangarze, jakby czytała mi w myślach. Podchodzi do mnie. Bez słowa przytulam ją mocno. Nie, wcale się z nią nie żegnam.
- Uważaj na siebie, Han - uśmiech nie schodzi jej z twarzy, małe iskierki w jej oczach błyszczą wesoło. Właśnie w takiej księżniczce się zakochałem
- Spotkamy się, kiedy tylko skopiemy kilka imperialnych tyłków - unoszę jeden kącik ust i puszczam jej oczko
- Nie chciałabym cię stra.. - wiem, co chce powiedzieć, więc przerywam jej
- Nawet nie kończ - z jej ciemnych oczu znikają iskierki radości. Kładę rękę na jej policzku - Hej, nie martw się - całuję ją w czołoChwilę później przychodzi Chewie i popędza mnie. Leia idzie do centrum dowodzenia, gdzie z admirałem Ackbarem i Mont Mothmą będą nawigować przebieg akcji.
Siedzimy gotowi do odlotu. Na panelu sterowania miga niebieskie światełko i po chwili słyszę z głośnika głos Biggsa. Oznajmia, że teraz kolej czerwonych na odlot. Uruchamiamy silniki, które wesoło szumią, a po chwili Sokół podrywa się znad ziemi.
Znajdujemy się poza atmosferą Hoth. Planeta powoli się oddala. Darklighter prosi o meldowanie.
- Czerwony sześć - melduję, gdy przyszła nasza kolej
Lecimy jeszcze chwilę, a później admirał Ackbar podaje położenie imperialniej floty. Okazuje się, że są bliżej niż myśleliśmy. Podobno zbliżają się z każdą chwilą.
- Aggrraahh - przecia ryk Chewie
- Masz rację, nie jest dobrze - powtarzam pod nosemBiggs przekazuje nam rozkaz Mont Mothmy. Mianowicie, mamy czekać, aż zjawi się tu imperialna flota. Osobiście uważam, że to fatalny pomysł. Chewie wyłącza silniki. Czekamy. Czekamy. Najgorsze jest czekanie.
Po kilkunastu minutach na ekranie panelu sterowania pojawiają się czerwone punkciki. Coraz więcej czerwonych punkcików. Żadnego statku jeszcze nie widać. Jak na zawołanie z nadprzestrzeni wychodzą wszystkie krążowniki, Myśliwce TIE, transportowce.. i Gwiazda Śmierci.. Oto flota Imperium w całej okazałości.
- Uwaga, czerwoni, przygotować się do ataku - głos Biggsa przerywa ciszę na pokładzie Sokoła - Zajmujemy się odciągnięciem statków od Gwiazdy Śmierci
Chewie włączył silniki. Siadam przy panelu sterowania. Wookie idzie na inny pokład, żeby strzelać do Myśliwców TIE.
- Niech Moc Będzie z Wami - zamiast admirała odzywa się Leia. Uśmiecham się
Kilka Myśliwców TIE zbliża się do Sokoła. Wykonuję kilka zgrabnych manewrów i Chewie zestrzela wrogie statki. Eksplodują. Oddział zielonych, w którym jest Luke, jako pierwszy podejmuje atak na Gwiazdę Śmierci. Niebiescy osłaniają zielonych, a złoci pomagają nam w odciągnięciu statków od stacji bojowej.
Zginęło bardzo wielu naszych pilotów. Z około dwustu zostało z dwudziestu? Ataki na Gwiazdę Śmierci oczywiście się nie powiodły. Co chwilę widzę kolejne eksplozje. Przeczuwałem, że ten atak to zły pomysł. Admirał Ackbar wydaje kolejne polecenia
- Czerwoni, zieloni i niebiescy - no tak, nikogo ze złotych już przecież nie ma - Przeprowadzamy ewakuację, opuszczamy Hoth, wprowadźcie kurs na Endor
Wołam Chewiego. Po chwili Wookie wchodzi do kokpitu. Skręcamy gwałtownie i znów zbliżamy się do Hoth. Przyjaciel patrzy na mnie ze zdiwieniem.
- Han, co ty wyprawiasz? - Biggs się zdenerwował
- Wracam po księżniczkę - wyjaśniam
- Leia poleci z nami - słyszę uspakający głos Mont Mothmy.Okay.
Sokół znowu gwałtownie skręca. Chewie ryczy zdenerwowany. Wprowadzam współrzędne Endoru do komputera.
- Za trzy minuty będziemy gotowi do skoczenia w nadprzestrzeń - melduję
Coraz więcej Myśliwców TIE lata dookoła Sokoła. Dzięki moim zdolnościom pilota nie dostajemy ani razu.
- Skaczemy w nadprzestrzeń - mówię do komunikatora
Gwiazdy się rozmazują zostawiając tylko białe kreski. Wydawałoby się, że niebezpieczeństwo już minęło. Nie będę spokojny dopóki nie dowiem się, że Leia bezpiecznie dotarła na Endor.
- Dobra robota, Kapitanie Solo
Znów ten sam głos, który kazał mi opiekować się Leią. Ignoruję go i wpatruję się w gwiazdy, powoli wracające do normalnego stanu.
Dotarliśmy na Endor. Wylądowaliśmy na najmniej zalesionym terenie, jaki udało mi się znaleźć. Spotkałem Luka, Biggsa, Kaya, kilku innych pilotów. Nikt nie wie, co ze statkiem księżniczki, admirała i przywódczyni Rebelii. Może jednak powinienem wrócić po nią na Hoth?
Darklighter chodzi od jednego do drugiego pilota z jakąś kartką. Twierdzi, że "robi rejestr strat". Zauważam coś dziwnego na niebie. Duży statek wchodzi w atmosferę.
Na reszcie.
~×~
Dziś cały rozdział z perspektywy Hana, ponieważ nie chcę mieszać. Następny pewnie będzie z perspektywy Lei, ale zobaczę c:
Mam dobrą wiadomość.
Już mam okładkę do II części :)A teraz pytanie: Chcielibyście coś w stylu pytań do bohaterów?
Wypowiedzcie się, proszę :) Jeśli będzie dużo głosów na "tak" to pod następnym rozdziałem będzie można zadać pytania ;)Jeśli dzisiejszy rozdział Ci się podobał, czytelniku, zostaw po sobie jakiś ślad :*
![](https://img.wattpad.com/cover/59194603-288-k110717.jpg)