Star Love: 27

284 31 8
                                        

Leia's POV

Budzę się. Jest nadal noc. Siadam na łóżku i spoglądam przez prawe ramię. Han spokojnie śpi. Wygląda słodko.

Wstaję i wychodzę na taras. Owiewa mnie ciepły wiatr i lekko rozwiewa moje, w totalnym nieładzie, włosy. Podchodzę do barierki. Coursant nocą jest naprawdę piękne. Uśmiecham się do siebie.

Przypomina mi się dzień, w którym poznałam Hana. Stosunkowo nie dawno temu, ale tyle zdążyło się wydarzyć. Moje życie było spokojne, harmonijne, ale muszę przyznać, nudne.

Po chwili ktoś podchodzi do mnie i obejmuje w talii. Całuje mnie w szyję i już wiem, kto to.

- Czemu nie śpisz? - pyta. Odwracam głowę w jego stronę i uśmiecham się
- A czemu ty nie śpisz? - sprytnie odpowiadam pytaniem na pytanie
- Um.. Coś mi się przyśniło - mruga jednym okiem i całuje mnie w policzek

Odruchowo przygryzam dolną wargę. Do głowy przychodzi mindziwna myśl, przecież ja jeszcze nie poznałam jego rodziców. Ale czy to aby napewno dobry pomysł?

Zdecydowaliśmy, że wracamy do środka. Solo położył się na lewym boku, a ja obok niego.

- Kochanie - szepczę i czekam na jego reakcję
- Hm..? - odopwiada mi ledwo słyszalnie. Widzę, że ma zamknięte oczy
- Wiesz, co.. Chciałabym poznać twoich rodziców - mówię. Raz się żyje, co nie?
- Rodziców? - szybko otwiera oczy i nerwowo odchrząka. Podnosi się do pozycji siedzącej
- Tak, coś w tym dziwnego? Nie traktujesz naszego związku poważnie? - nie chciałam tego powiedzieć, ale jego dość dziwna reakcja mnie po prostu zmusiła
- Leia, kocham Cię i jak najbardziej trakuję poważnie - bierze mnie za rękę. Czuję, że mówi prawdę - Po prostu.. Bardzo dawno nie widziałem się z rodzicami... Nawet nie wiem, gdzie akualnie są.. - słucham?
- Czemu? - tak naprawdę nie muszę tego wiedzieć, ale widzę, że Han potrzebuje się komuś wygadać

Solo najwyraźniej toczy ze sobą wewnętrzną walkę. Przed oczami pojawia mi się mały chłopiec, który został sam, zupełnie sam. Łzy napływają mi do oczu, ale powstrzymuję je od spływania po policzkach. Nie pozwól, aby inni widzieli, jak płaczesz

- Kiedy miałem dziesięć lat, oni po prostu zniknęli. Zostawili mnie samego na Korelli. Niektórzy mówili, że zostali pojmani przez Imperium. Inni, że musieli znaleźć sobie pracę, a pozostali, że chcieli po prostu zwiedzić Galaktykę - przez cały czas patrzy w jeden punkt, osadzony gdzieś w oddali, jego poważny wyraz twarzy nie zmienia się nawet na chwilę - Nieco później poznałem Chewiego. Znajomy mojego ojca powiedział, że ten zostawił mi statek, Sokoła Millenium. Wtedy zdecydowałem, że ich odnajdę. Trafiłem na Tatooine, poznałem Jabbę. Zajął się mną i Chewiem, zostałem przemytnikiem...

Nieproszone łzy znów pojawiają się w moich oczach. A ja myślałam, że to ja miałam smutne dzieciństwo. Cóż, tu moglibyśmy dłużej dyskutować, ale chociaż ludzie, którzy mnie wychowywali zadbali o to, abym wystarczająco długo nie wiedziała, kto jest moim ojcem.

Nie sądziłam, że jedno pytanie tak diamertralnie zmieni rzeczywistość. Przytulam go. Zamyka mnie w szczelnym uścisku. Znam go, on nie chce, żeby się nad nim użalać, czy coś podobnego, dlatego wymuszam uśmiech

- Znajdziemy ich - staram się, aby mój głos zabrzmiał jak najweselej i jak najbardziej przekonująco
- Daj spokój, Leia. Zapomnij o tej rozmowie. Idź spać - całuje mnie w czoło i znów się kładzie

Mój entuzjazm znacznie opada. Przez chwilę nawet wierzyłam w to, że nam się uda. Chciałabym. On dla mnie tyle zrobił, a ja chociać trochę chcę się odwdzięczyć.

Następnego dnia wstaję strasznie niewyspana. Hm.. To napewno nie przez nasze nocne rozmowy. Kurde. Gdzie jest Han? Pewnie poszedł znów naprawiać coś w Sokole. Mam nadzjeję, że nie jest zły.

Idę do łazienki. Przeglądam się w lustrze. Wyglądam gorzej niż trup, albo żywy trup. Przemywam twarz wodą. Nie jest ani trochę lepiej.

Ugh, nie daje mi spokoju myśl, że mogłabym mu pomóc, ale on tego nie chce. Czasami to, że jest tak podobny do mnie, uważa, że da sobie radę sam, nieustępuje i kiedy powie nie znaczy zwyczajnie nie, w niczym nie pomaga, a w ręcz utrudnia sprawę.

Lub po prostu już dawno pogodził się ze stratą rodziców i nie chce sobie robić nadziei. Zwyczajnie, nie chce się rozczarować.

Schodzę na dół. Luke, Kay, Han i Chewie jedzą śniadanie. Zauważają mnie dopiero, kiedy siadam odsuwam krzesło. Każdy rzuca krótkie cześć i wraca do jedzenia posiłku.

Grzebię łyżeczką w swojej zupie mlecznej, uważnie się jej przy tym przyglądając.

- No, Leia, słyszeliśmy, ze znowu zamierzacie nas opuścić - odzywa się wesoły Kay. O czym on mówi?
- Słucham? - podnoszę wzrok znad posiłku
- Han mówił, że lecicie odnaleźć jego rodziców - wyjaśnia. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech

To znaczy, że to przemyślał. Wspaniale. Jejku, tak bardzo się cieszę. W końcu mogę mu pomóc. Han posyła mi uśmiech i mruga jednym okiem.

- Oczywiście - mówię rozentuzjazmowana
- Pięć światów z tą naszą siostrą - śmieje się Luke i wygodnie rozsiada się na krześle
- Ej .. Z wami też nie jest za różowo - śmieję się z nim

Razem z Hanem siedzimy w kokpicie Sokoła Millenium. Chewie nie leci z nami, nie wiem czemu, ale to nie ważne. Grunt, że Solo się zgodził i, co równie ważne, pozwolił pilotować Sokoła.

Dokładnie zapinam pasy i przeglądam wszystkie przyciski znajdujące się na panelu sterowania. Wiem do czego służy ponad połowa z nich. Jest dobrze. W każdym razie, nieźle.

- Gotowa? - pyta Han. W jego oczach widzę iskierki. Może nie tylko się zgodził, ale również uważa, że to może coś da?
- Jasne - przytakuję

Wysyłamy wcześniej nadany komunikat do różnych baz międzyplanetarnych, podając dane rodziców Hana. Każdy odpowiada, że zrobią wszystko, co w ich mocy.

Zdecydowaliśmy, że najpierw polecimy do układu Adumar, gdyż tam przylatuje wielu pilotów i może ktoś coś wie. Mam nadzieję. To stosunkowa ciepła planeta, ale nie tak ciepła, jak Tatooine.

- Już prawie jesteśmy - oznajmia Han

~×~

Zastanawialiście się czy jeszcze żyję? :D Odpowiedź brzmi : Tak c:

star love || L.S. & H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz