Z jednej strony napływa na mnie fala upragnionej ulgi ,ale z drugiej jednak strony czuję się z tym koszmarnie. Obiecałam sobie ,że nigdy więcej nie zniżę się do tak niskiego poziomu i nie będę się krzywdzić. Muszę stać się gołosłowna i ten fakt jakoś przeboleć. Skoro udało mi się zdobyć tą pieprzoną,małą igłę sprawię sobie odrobinę szczęścia.
Przed drzwiami czeka na mnie pielęgniarka ,która pozwoliła mi wejść do kabiny łazienki samej. Wydaję mi się ,że wolę ją od tych cholernych służbistów,którzy są naszymi lekarzami. Choć prawda jest taka ,że tutaj nie ma życzliwych ludzi ,dzieli się ich raczej na mniej lub bardziej gorszych.
To jednocześnie największe szczęście i najgorsze przekleństwo ,że z taką łatwością udało mi się zdobyć narzędzie ,którym zaraz się skrzywdzę. Strażnicy to banda idiotów ,którzy nie potrafią przypilnować jednej,drobnej wariatki. I to wszystko na moje szczęście w małym nieszczęściu.
Odkrywam fragment uda,które wydaję się najbezpieczniejszym miejscem ,na które rzadko ktokolwiek patrzy. Wbijam igłę w skórę,by przeciągnąć ją do postaci jednej,prostej kreski ,którą zaczynają tworzyć krople krwi wypływające na powierzchnie mojego ciała.
Czuję ból ,od którego zdążyłam się już odzwyczaić ,ale którego nie chcę przerwać. Przy drugiej rundzie czuję ulgę i muszę hamować się ,by nie przesadzić z ilością ran.
Takie ryzyko to żadne ryzyko.~*~
AaronMen:Jak się masz?
AaronMen:Stawiam pytanie,ale wszystko wydaję mi się bez znaczenia.
CocoLoko:Ostrzegałam ,że prawda wszystko zmieni
AaronMen:Nie zmieniła wszystkiego
AaronMen:nadal chcę tu być i z Tobą pisać
CocoLoko:W takim razie dlaczego tak szybko skończyłeś?
AaronMen:Byłem w szoku. To wszystko
CocoLoko:Przeraził Cię fakt ,że czatowałeś z wariatką?
AaronMen:Zabraniam Ci tak o sobie myśleć ,a co dopiero mówić.
AaronMen:Musiałem odreagować
CocoLoko:Wyjaśnij?
AaronMen:Wziąłem motocykl i ruszyłem
AaronMen:Pędziłem.
AaronMen:W innym wypadku naprawdę zdemolowałby cały dom
AaronMen:Jedyne co mnie pociesza to fakt ,że nie będziesz miała możliwości się już więcej krzywdzić
CocoLoko:*zdjęcie świeżych ran*
CocoLoko:Tak teraz wygląda moja noga...Kropka przy nicku Aarona nagle przestaję się palić. Jego imię wyświetla się na ekranie mojego telefonu. Dzwoni do mnie.
Ja*Aaron?
On*Mam Cię związać ,żebyś więcej sobie...Mi tego nie robiła?!-krzyczy. Mam wrażenie ,że chcę mnie skarcić.
Ja*Tobie?
On*Mogłem przez Ciebie mieć wczoraj wypadek. Gdy jestem zły działam impulsywnie,a prędkość temu nie sprzyja...Kurwa no,Coco!
Ja*Aaron,uspokój się proszę. Przepraszam,jest mi przykro...
On*Przykro?Powinno być Ci głupio,bo zachowałaś się jak tępa idiotka ,która nie szanuję siebie i swojego życia,jakkolwiek spierdolonego!
Ja*Nie krzycz na mnie-ściszam głos w obawie,że strażnik może mnie słyszeć-To tylko chwila słabości. Wyłączyłeś się,wspomnienia wróciły...Tak wyszło.
On*Zwariuję z Tobą...Nawet nie proszę o jebane obietnice ,bo nie dopuszczę więcej do takich wybryków. Nawet przyjadę jeśli będzie trzeba,gdziekolwiek jesteś.
Ja*Jak to przyjedziesz?Ja nie chcę.
On*Co mnie to obchodzi? Zrobiłaś to ,więc nie mam wyjścia.
Ja*I co z tego? Nie możesz zrozumieć ,że to moje życie i jeśli będę chciała zrobię to po raz kolejny?A Ty w tej sytuacji masz gówno do gadania!-fukam,ale to tylko wynik bezradności.
To wahania emocjonalne sprowadziły mnie właśnie tutaj...
On*Ty mówisz poważnie?
Ja*Tak i powiem coś jeszcze. Pierdol się ,Aaron- rozłączam się i z impetem cisnę telefonem w materac łóżka.
********************************
Dziękuję każdemu kto czyta moje opowiadanie ,a w szczególności ,tym którzy komentują i gwiazdkują. Dziękuję ogromnie za miłe słowa i naprawdę proszę o większą ich ilość.
Miłego wieczoru ^^

CZYTASZ
My Little Hero
Teen FictionAarona poznałam przez Internet. Od czasu do czasu czatowaliśmy ze sobą. Nie był świadomy tego jaka historia kryje się za moim imieniem. Żadna księżniczka ze mnie ,właściwie to bardziej kopciuch ,ale Aaron dostrzegł we mnie więcej ,niż ja sama mo...