Leżę na łóżku w dość dużym skrępowaniu ,a on zawisa nade mną już bez swojej, czarnej koszulki. Nie umiem porównać tych emocji do żadnych innych. Prawdę mówiąc nigdy nie miałam kontaktu fizycznego z chłopakiem. Coś w okolicach mojego podbrzusza wariuję ,a na całym cielę odczuwam drobne ciarki ,które pojawiają się dlatego ,że jego usta robią mi coś niesamowitego. Czuję jego mokry język na swojej szyi,a jego dłoń błądzi gdzieś w okolicach moich ud.
-Max,chyba to nie jest dobry pomysł-odsuwam go od siebie. Muszę-Posuwamy się za daleko.
-Ale w seksie o to chodzi ,żeby być nieprzyzwoitym- nie jest zadowolony z mojej nagłej zmiany.
-Nie mogę ,to byłoby nie fair ze względu na Aarona.
-Co ty chrzanisz?Okej,łączy was jakaś relacja ,ale on ma laskę ,którą posuwa częściej ,niż ty zdążysz mrugnąć-na samą myśl robi mi się nie dobrze i nawet nie chcę sobie tego wyobrażać- Musisz mieć też coś od życia.
-Masz rację. Przecież nie należę do nikogo,prawda?
-Mądra dziewczynka z ciebie-uśmiecha się ,by wrócić do rozbierania mnie.Unoszę lekko biodra ,by było mu łatwiej zdjąć ze mnie spodnie. Jeśli chodzi o nagość to wcale się jej nie wstydzę. Przecież widział mnie już taką ,choć te okoliczności są zdecydowanie lepsze.
Nie mam pewności do końca czego mogę się spodziewać ,ale skoro teraz czuję się dobrze,to seks chyba nie jest złą rzeczą. Mnóstwo ludzi go uprawia ,a ja nie chcę być nieliczną częścią ,która nie ma o tym nawet zielonego pojęcia.
Jego usta poruszają się na moich pachwinach ,a ja chichoczę mając sporo łaskotek. Kiedy wraca w górę zostawiając mokre ślady na moim brzuchu fikam nogami będąc coraz bardziej rozbawiona.
Przez przypadek uderzam stopą w jego członka ,na co ten krzywi się natychmiastowo.-Kurwa mać,Coco!-syczy zaciskając zęby.
-Jejku,przepraszam-głupio mi ,choć prawdę mówiąc mam ochotę wciąż się głośno śmiać. To przecież dość zabawna sytuacja,a przynajmniej dla mnie.
-Idę po lód-jęczy,mając dziwnie niski głos. Kuląc się i mając dłonie na penisie opusza mój pokój.
-Cholera,ale odwaliłaś...~*~
Ja:Nie uwierzysz...Zrobiłam to z Maxe
Ja:To jeden ze strażników,no i brat Aarona
Ja:To znaczy,nie zrobiłam tego w całości ,ale było blisko,bardzo blisko
Ja:Kurcze,nawet nie wiesz jakie to niesamowite uczucie ,gdy się całujesz *-*
Ja:I chociaż nie jestem z Ronem ,to mam wyrzuty sumienia
Ja:Szkoda ,że nie możemy pogadać...
Ja:Potrzebuję Cię ,choć obawiam się ,że to ja Ci jestem bardziej potrzebna
Ja:Tęsknie za Tobą,Vici.Próbował wmówić mi ,że seks jest czymś dobrym ,nawet w naszej sytuacji i z początku mu w to uwierzyłam ,ale zupełnie zapomniałam czym się kierował. Szargał nim testosteron i rosnące ciśnienie w bokserkach. Nie myślał racjonalnie,ale ja też straciłam głowę. To był mój ,mały raj na ziemi,a przecież każda nastolatka o czymś podobnym marzy,ale tylko ja potrzebuję tego najbardziej. Tutaj codziennie narażona jestem na ciągłe krzywdy,więc potrzebuję odskoczni. Potrzebuję ,by ktoś mnie przytulił,pocałował i powiedział,że jestem ważna. Może nie powinnam od razu pakować się z nim do łóżka ,ale to była tylko chwila,tylko ułamek sekundy. Na całe szczęście moje łaskotki pozwoliły mi wrócić na ziemię. Chyba bym tego żałowała ,prawda?
Do pokoju wchodzi lekarz ,który ma skontrolować mój obecny stan psychiczny. Obok niego pojawia się Max,na którego dziwnie mi się teraz patrzy.-Okej?-pytam bezdźwięcznie,by nie mieć na sumieniu chociażby jego pobijanych jajek.
Przytakuję,a ja wypuszczam powietrze z poczuciem ulgi. Gdy Theo nie zauważa,chłopak w czarnej koszulce dyskretnie łapie mnie za pośladki. Pieści je w dłoni,a ja daję mu kuksańca w biodro.
-Przyjdę w nocy-szepczę do płatka mojego ucha ,które następnie przygryza w dość kuszący sposób,ale nie,Coco,ty bierz się w garść!
Naburmuszam się ,a ten kpi ze mnie pod nosem.
-Co tu się dzieję,Max?-odwraca się w naszą stronę niczego nieświadomy lekarz.
-No przecież nic-burka w bardzo arogancki ,ale jakże seksowny sposób.Kurde,po co mi te pieprzone hormony,które buzują w moim organizmie domagając się więcej Maxa.
Kochasz Aarona. Kochasz Aarona. Układam w głowię nową mantrę. Jeśli przyjdzie w nocy nie dam rady znaleźć ,ani grama silnej woli. Bolę się uleć jego urokowi.-Doktorze co z Victorią?-to chyba dobry moment.
-Nie powinno cię to interesować.
-To moja przyjaciółka. Bardzo się o nią martwię-błagam,choć przecież rozmawiam z mężczyzną ,który nie zna definicji słowa uczucie.
-Gówno mnie to obchodzi. Lepiej nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy ,bo to źle się dla ciebie skończy.Nie brzmi to zbyt dobrze i nie myślę tutaj wcale o groźbę ,a o fakcie ,że jego słowa zabrzmiały dokładnie tak ,jakby ta sprawa nie była do końca tak prosta jak mi się wydawało. Coś czuję ,że Victorię wcale nigdzie nie przenieśli. W takim razie dlaczego nie ma z nią kontaktu? Nic z tego nie rozumiem.
-Mógłbyś przestać jej grozić?-ku mojemu zaskoczeniu w mojej obronie staję niebieskooki.
-A ty co? Jakaś pieprzona Matka Teresa?
-Chuj cię to obchodzi.
-Co ty gówniarzu powiedziałeś?Mam cię stąd wyjebać?-robi się gorąco.
-Max,proszę cię-staję między nimi. Imponuję mi postawa chłopaka ,ale muszę to jak najbardziej ukryć.
-Słuchaj się lepiej tej, małej dziwki-odsuwam się ,wiedząc ,że Max nie zostawi tej sytuacji. Teraz mi wszystko jedno. Nie chcę by tak o mnie mówił.
Jego pięść z impetem ląduję na jego twarzy,na co tamten ląduję na podłodze. Max nachyla się ku mężczyźnie i trzymając go za kołnierzyk jego fartucha ze wściekłością w oczach kontynuuję to co zaczął.
-Jeszcze raz ją tak nazwiesz ,a urwę ci kutasa ,frajerze.Martwię się,bo chłopak zaczyna podobać mi się coraz bardziej. Tylko co z Aaronem,przecież to go kocham...Bo go kocham?
********************************
Wiem ,że rozdział nie zachwyca ,ale naprawdę ciężko było mi go napisać ,totalny brak weny ...
Pozdrawiam ^^

CZYTASZ
My Little Hero
Genç KurguAarona poznałam przez Internet. Od czasu do czasu czatowaliśmy ze sobą. Nie był świadomy tego jaka historia kryje się za moim imieniem. Żadna księżniczka ze mnie ,właściwie to bardziej kopciuch ,ale Aaron dostrzegł we mnie więcej ,niż ja sama mo...