Rozdział 20.

48 8 6
                                    

Perspektywa Aarona

Gdy tylko odnajdę Coco najzwyczajniej w świecie uduszę tą wredną małpę ,uduszę za bycie tak cholernie nierozsądną. Może się na mnie złościć,ale niech przestanie być tak obrzydliwie dumna i z łaski swojej odpiszę mi chociaż raz. Gdy odnajdę...Kula ziemska nie jest małych rozmiarów ,a ona może być dosłownie wszędzie. Jedna wskazówka ,pomoc od kogokolwiek naprawdę uprościłaby całą sytuację. Szkoda ,że ona woli sobie milczeć kolejny,już trzeci dzień ,gdy ja wpadam w coraz to większy niepokój
Ja:Jesteś w pracy? Potrzebuję pogadać.
Brat:W warsztacie mamy urwanie głowy ,więc się nie zobaczymy.
Ja:Chodzi o Coco,chcę do niej jechać ,ale nie wiem gdzie jej szukać.
Brat:Po co chcesz szukać laski z psychiatryka?
Ja:To jest Coco,zapamiętaj sobie. Potrzebuję mojej pomocy.
Brat:Skąd to wiesz? Kontaktowałeś się z nią? Mówiła Ci coś?
Ja:Właśnie wkurwiam się ,bo od trzech dni nic. Nie wiem co mogło się stać.
Brat:Pewnie nie chcę z Tobą gadać ,a Ty powinieneś odpuścić. Masz Kate i to ona Ciebie najbardziej potrzebuję.
Ja:Albo pieprzy moje kumpla.
Brat:Mówisz o matce swojego dziecka.
Ja:I o dziewczynie ,która przespała się z połową miasteczka.
Brat:Dobrze wiesz ,że za nią nie przepadam i ,że najprawdopodobniej masz rację ,ale co do Coco to sądzę ,że musisz to zostawić. Ona sobie poradzi.
Ja:A jeśli nie jest zła ,a po prostu coś się jej stało?
Ja:Kurwa, oszaleję z tej bezradności.
Brat:Zaczynasz świrować. Daję Ci dobrą radę i lepiej z niej skorzystaj. Siedź w domu i zajmij się swoim życiem.
Brat:Zostawisz tą sprawę?
Ja:Zastanowię się.

Jasne ,że tej sprawy nie zostawię. Nie ,gdy doszło do mnie ,że Coco mogło się coś stać. Wkurza mnie tylko postawa Maxa,wcześniej normalnie rozmawialiśmy o niej ,a teraz traktuje ją z obojętnością. Nie wiem o co mu chodzi ,ale najwyraźniej muszę radzić sobie sam.
~*~
AaronMen:Gdzie Ty jesteś ,Coco...
AaronMen:Teraz mam nadzieję ,że się na mnie gniewasz ,a nie że coś Ci...
AaronMen:Wkurwiam się i najprawdopodobniej zaraz coś rozwalę,ale Ty już to znasz.
AaronMen:Wybaczyłabyś mi gdybym im coś zrobił?
AaronMen:Pytam ,bo działam impulsywnie,pamiętasz?
AaronMen:Trzymaj się ,kruszyno...Czekaj na mnie gdziekolwiek jesteś ^^

Perspektywa Coco

Mogę siedzieć,mogę chodzić ,a to wcale nie sprawia mi bólu. Nie chcę narzekać ,ale jest mi zimno. Mam na sobie wyłącznie cienką koszulkę,bo moje ubrania gdzieś mi zabrano. A jeśli już wzięło mnie na wylewność,to powiem ,że nie wytrzymuję bez Aarona. Ciężko to sobie wyobrazić ,co? Laska ,która wyzywa go ,wkurza się na niego za empatie - potem tęskni tak bardzo -że żołądek robi przewroty w przód. Gdybym miała swój telefon...Chcę go mieć. Dobrze byłoby znać jego zapach,a pewnie używa mocnych perfum,które drażniłyby mnie w nozdrza . Dobrze byłoby znać jego dłonie ,którymi ciepłym dotykiem ogrzałby mnie. Dobrze byłoby mieć go blisko,dwa lub jeden centymetr przed sobą. Na szczęście marzenia nie podlegają żadnej karzę....

-Chyba lepiej się już czujesz-pojawia się Max,starszy brat Aarona. Jest blondynem i mimo swojej atrakcyjności nie intryguję mnie tak ,jak sam Aaron.
-Trochę mi zimno.
Przyglądam się chłopakowi ,który zdejmuję z siebie swoją czarną,służbową kamizelkę i próbuję ją na mnie założyć ,ale ja odsuwam się z całkowitą dezaprobatą na ten pomysł.
-Weź ją,chyba nie chcesz zamarznąć?
-Okej-zabieram ubranie korzystając z jedynej jak na razie okazji ogrzania się.
-Rozmawiałem z Aaronem- zazdroszczę mu tego-Myśli ,że pracuję w warsztacie samochodowym.
-Tęsknie za nim.
-To jest was dwoje.
-Co masz na myśli?
-Aaron nawijał jak nakręcony,najwidoczniej tęskni.
-Bałam się ,że jest na mnie zły. W ostatnim czasie trochę źle go traktowałam.
-On też myśli ,że jesteś na niego zła i dlatego się do niego nie odzywasz.
-Ale powiedziałeś mu prawdę?
-Nie.
-Nie? Jak to nie?
-Po prostu. Niech mój braciszek myśli ,że pracuję w warsztacie i że nie jestem jedną z osób ,które chcę zabić.
-Ale Max...Daj mi do niego zadzwonić?
-Wybacz,Coco ,ale nie mogę.
-Proszę ,nie rób mi tego.
-Przeprosiłem cię,staram się robić wszystko byś nie cierpiała ,ale nie mogę ryzykować dla Ciebie dobrymi relacjami z moim bratem. To byłoby za dużo.
-A jeśli nie powiem mu o Tobie?Chcę by do mnie przyszedł.
-Nie ufam Ci,poza tym mogłabyś w końcu pomyśleć o kimś innym.
-Co to znaczy?
-,,Chciałabym to,chciałabym tamto"Nie wszystko się kręci wokół ciebie.
-Wiem,pamiętam.
-On ma Kate i dziecko ,więc lepiej nie psuj tej harmonii.
-Mógłbyś sobie pójść? Nie przychodź już tutaj,poradzę sobie bez was:bez ciebie i Aarona.
-I w końcu brzmisz jak duża dziewczynka.
Demonstracyjnie zdejmuję z siebie jego ubranie.
Rozdział pod tytułem samodzielność uważam za otwarty.
~*~
Siedzę skulona na łóżku ,a moje myśli mimo ,że całkowicie się przed tym wzbraniam uciekają w kierunku Aarona. Strażnik dał mi do zrozumienia ,że ratując siebie skrzywdziłabym jego i chociaż to wiem ,to i tak nie mogę wyłączyć go ze swojego życia. Stał się nieodłącznym elementem mojej egzystencji,stał się moją egzystencją.
Zastanawiam się co byłoby gdybym miała teraz telefon i mogłabym do niego napisać i czuję ,że byłoby mi z tym dobrze.
Opuszką palca poruszam po brudnym ,szarym prześcieradle układając każdą,pojedynczą literę.

CocoLoko:Trochę za Tobą tęsknie
CocoLoko:A trochę Cię kocham,Ty pieprzony idioto.
CocoLoko:Na pewno byś się teraz ze mnie śmiał ,ale ja mam to gdzieś.
CocoLoko:Tak bardzo jak całe moje życie. Mogłabym je już skończyć.
CocoLoko:Nie ma w nim Ciebie ,więc natychmiast straciło sens.
CocoLoko:Jesteś tak blisko mnie,a wciąż jednak daleko...Śpij dobrze,Aaron ^^

Żałuję ,że to tylko wytwór mojej wyobraźni.
********************************
Stwierdziłam, że nie ma sensu prosić Was o komentarze. Opowiadanie i tak niedługo się skończy, więc to już Wasza sprawa czy chcecie komentować czy też nie. Rozdział pojawił się dla tych ,którzy komentowali z własnej woli i ,którzy prosili mnie (na priv) żebym go w końcu dodała.
Miłego dnia wszystkim ^^

My Little HeroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz