Strzał. Luke upadł na ziemie. Do pokoju wbiegł Troy. Walnął pistoletem mojego ojca w głowe, a on stracił przytomność.Podbiegł do Luke'a, po chwili otrząsnełam się z szoku i poszłam w ślady Troy'a.
Luke był nieprzytomny, a jego biała koszulka była brudna od krwi. Jego krwi.
- Nie... - wyszeptałam przez łzy.
To nie może być prawda. To sen. To tylko sen... Nie. To sie dzieje naprawde. Troy odgarnął moje włosy, podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy.
- Wiem co mu może pomóc. - te słowa rozpaliły we mnie iskierke nadziei. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej swój medalion.
- Magia. - szepnełam sama do siebie.
- Nie jestem pewień, czy przeżyje, ale spróbować nie zaszkodzi.
- Daj znać jeśli się uda.
- Obiecuje. - Zanim jednak użył medalionu, ostatni raz mnie pocałował. Odwzajemniłam go lekko.
Obudziłam się z łzami w oczach. Ciągle śnią mi się takie sny. Co ja mam zrobić?... Troy mi obiecał, że jeśli się uda, da mi znać. Mineły 3 miesiące i żadnego znaku.
Spojrzałam na zegarek. 7:40. Zerwałam się na nogi. Czemu budzik nie zadzwonił?! Spuźnię się do szkoły! Zaraz, zaraz... Dziś wolne... Uwielbiam soboty.
Powaliłam się na kanape i włączyłam telewizor. Jednak po chwili napadła mnie ochota na coś słodkiego. Poszłam do kuchni, wziełam sobie lody i wróciłam przed telewizor. Usłyszałam tupot małych stóp na schodach. To Lara.
- Jesz mrożoną pyszność beze mnie?
- Nieee... - powiedziałam chowając lody.
- A, to fajnie.
Pobiegła na górę. Kilka minut później wróciła z naszym psem. Był to Husky. Z szaro-białą sierścią i prześlicznymi błękitnymi oczkami.
- Zuka. Aport. - rzuciła piłke prosto na mnie i nasz pieseczek w dwie sekundy skoczył w moją strone, powalając moją osobę na podłogę.
Lara podeszła do kanapy, zabrała pudełko z lodami i skierowała się w strone schodów.
- Mrożone pysznosci są moje. - oznajmiła i poszła do swojego pokoju.
Zdjełam z siebie Zukę i wypuściłam go do ogrodu, a ja wyszłam na taras. Nie musiałam się przejmować, że jestem w samej piżamie, bo ulica była po drugiej stronie. Rozsiadłam się na leżaku i cieszyłam się tym pięknym porankiem.
Miałam mało sąsiadów. Do szkoły nie miałam tak daleko, więc jeździłam do niej na mojej desce.
Usłyszałam dzwonek. Kto przychodzi do kogos o siódmej?! Poszłam otworzyć. W drzwiach stał Kacper. Lara go lubi. Nawet chyba troche bardziej niż "lubi". Ma czarne włosy, brązowe oczy i jest blady. Na dodatek pochodził z Polski.
- Hej, jest Lara? - głos to ma fajny. Taki melodyjny. Ale to siedmiolatek.
- Tak. Nie wiem gdzie miałaby być o siódmej rano w sobotę. - uśmiechnął się na moją uwagę. - Lara! Kacper przyszedł!
Zawołałam Lare i poszłam do kuchni. Oczywiscie jak na starszą siostrę przystało, siedziałam tam i podglądałam ich.
Kacper usiadł na kanapie. Po chwili ze schodów zbiegła Lara. Nie była ubrana w piżame. Miała na sobie błękitną bluzkę z napisem "Summer is cool" i czarne legisy. Chyba nie zdążyła ubrać sobie jakiegokolwiek obówia, bo była boso.- Hej, Kacper. Co tu robisz? - no prosze. Chyba tylko przy nim mówi normalnie.
- Przechodziłem obok i pomyślałem, że zajrze.
- To dobrze pomyślałeś. Chcesz mro... Lody?
- Kto normalny je lody o siódmej rano?
- Sześciolatki? - zapytała z nadzieją.
- Najlepszy okres jaki może być, to ten kiedy jest się dzieckiem. - odpowiedział i razem pobiegli do pokoju Lary.
____________________________________
Heyy. Nie byłam pewna czy robić drugą część, ale jednak jest.
Jakby ktoś się nie domyślił. Zuka, to imie psa Żakliny.
CZYTASZ
Powrót do rzeczywistości
FantasyOdkąd Żaklina trafiła do StoryBroock, jej życie zmieniło się o 180 stopni. Kiedy już się przyzwyczaiła do nowej sytuacji, wszystko znowu przewróciło się do góry nogami. Teraz Żaki próbuje żyć normalnie, ale ciągłe sny i wspomnienia zostawione po je...