VI

15 5 0
                                    

Środa minie, tydzień zginie... Najpierw to ta środa musi minąć. Ale nie jest taka zła. Pierwsza plastyka.

Weszłam do klasy i zauważyłam, że nad tablicą wisi mój i Maxa rysunek. Co ja poradze, że my to takie zdolniachy. Od przeczkola malujemy.

Mamy 5 lat i rysujemy farbami po ścianie w przedszkolu. Ja narysowałam piękne słoneczko, a on księżyc. Na mojej stronie świat tętnił życiem, a na jego był pogrążony we śnie.

Nagle wziął swój pędzelek i pomalował mi nos.

- Ej! - krzyknełam i pomalowałam mu policzek.

Przyszła nauczycielka i kiedy zobaczyła ściane nie była zadowolona.

- Macie to posprzątać!

Przez godzine szorowaliśmy ściane, ale wkońcu udało nam się ją domyć.

A potem był ten mały incydent z mordercą, który ma zaszczyt nazywać się moim ojcem i nasz kontakt się urwał. Do czasu kiedy na niego nie wpadłam.

Jechałam chodnikiem. Przechodni omijali mnie. Nagle na kogoś wpadłam. No bo przecież nie moge zapomnieć o Luke'u i żyć normalnie!

- Przepraszam! Ja... Żaklina? - spojrzałam w górę. To Max. Tak długo go nie widziałam! Bardzo się zmienił. Moge powiedzieć, że wyprzystojniał. Kiedyś mały piegowaty rudzielec, a teraz chłopak bez piegów z pięknym spojrzeniem.

- Max! - pomógł mi wstać i od razu mnie przytulił. Bez namysłu, odwzajemniłam uścisk. Kiedyś byliśmy tak blisko...

- Zmieniłeś się. - wydukałam, kiedy wkońcu się od siebie odkleiliśmy.

- Zato ty wyglądasz pięknie jak zawsze. - uśmiechnełam się i poczułam jak rumieńce wyskakują na mojej twarzy. Spóściłam głowe. Szkoda, że nie widziałeś Liry. Pomyślałam.

Od tamtej pory spędzaliśmy razem każdą wolną chwile. O ile mogliśmy się spotkać, bo nie mieszkamy tak blisko siebie.

Z rozmyslań wyrwało mnie szturchnięcie w bok.

- Czemu nic nie rysujesz? - zapytał Max.

- A jaki temat? - spojrzałam na jego kartke.

Na jednej stronie było namalowane słońce, a na drugiej księżyc. Tam gdzie było słońce, świat tętnił życiem, a tam gdzie księżyc, świat był pogrążony we śnie. Wszystko było namalowane dziecięcą ręką.

To nasz rysunek z dzieciństwa.

- Wspomnienie z dzieciństwa. - wyjaśnił.

I znowu nie wiem co narysować! Głupie te tematy...

Kiedy lekcja się skończyła, ja nadal miałam pustą kartkę. Byłam wściekła. Dzieciństwo to najlepszy okres w życiu. Powinnam mieć setki wspomnień! Mimo to w mojej głowie miałam pustkę. Jedyne miłe wspomnienie jakie pamiętam to jak rysowałam z Maxem po ścianie przedszkola. Ale przecież nie ukradne mu pomysłu.

Wkurzona podarłam swoją kartke i kiedy wychodziłam wrzóciłam ją do kosza. Nauczycielka spojrzała na mnie, ale nie zwróciłam na nią uwagi.

Siedziałam sama w stołówce. Backy nie było w szkole, a Anki nie mogłam znaleść.

- Co jest? - dosiadł się Max.

- O co ci chodzi?

- O twoje zachowanie na plastyce.

- To nic takiego... Poprostu miałam blokade malarską.

- Weź mnie nie okłamuj. Też lubie malować i wiem jak to jest mieć "blokade". To coś innego.

- Bo ja... - nie wiedziałam jak to powiedzieć. Westchnełam i postanowiłam wyrzucić to z siebie. - Jedyne miłe wspomnienie jakie pamiętam z dzieciństwa to jak malowaliśmy po ścianie przedszkola. Ale ty to narysowałeś i nie chciałam podrabiać twojego pomysłu. - powiedziałam i łzy mi napłyneły do oczu.

- Nie przejmuj się. Kto jak kto, ale ty zawsze będziesz dzieckiem. Przed tobą jeszcze mnóstwo wspomnień.

- Dzięki. - wyszeptałam.

Powrót do rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz