Impreza trwa od godziny. Mimo tego, że nauczyciele nie pozwolili przynieść alkocholu, połowa uczniów już była upita. Ale chyba nikt nie przebije Żakliny, która przyszła na kacu, a i tak się upiła. Zdziwiło mnie to, że Becky cały czas stała przy ścianie. Wkońcu postanowiłem do niej podejść.
- Hej. Co tak stoisz?
- Bo mam taką zachcianke. - warkneła.
- Może miałabyś zachcianke, żeby zatańczyć ze mną?
- Jeśli próbujesz mnie poderwać to nic z tego.
- Poderwać? Ani przez chwile mi to nie przeszło przez głowę. - no przecież mam żone i dziecko.
- Tak właściwie, to dlaczego Sasza nie mógł przyjść?
- Bo... On... - chyba nie ma sensu jej dłużej okłamywać. - Był taki mały wypadek i... No... Sasza... Nie żyje.
- Co?! Nie żyje??? Nie! Nie! Kłamiesz!
- Becky... Uspokuj się... Ja nie kłame. On naprawde...
- Nie! Zamknij się! Nie waż się tak mówić! Nie wierze w to! Nie!... - odeszła szybkim krokiem w strone drzwi.
Usiadłem przy stoliku, przy którym siedział Luke, ta ruda, (która miała teraz zielone włosy, ale mało mnie to obchodzi. Tak samo jak jej kiecka.) Żaki i Max. Nalałem sobie kieliszek wódki, która była schowana pod stolikiem. Ci nauczyciele chyba serio są ślepi. Albo mi się zdawało, przez to światło, albo ta emo miała łzy w oczach. Może faktycznie się w nim zakochała...
No ale ja oczywiście musiałem to zchrzanić. Gdybym się wtedy z nim nie pokłucił... Nie poszedłby na to cholerne miasto! Ja też mogłem zostać w domu i siedzieć na dupie. Wtedy nie spotkałbym Jamesa. No ale oczywiscie musiałem iść. Co ja Legolas, żeby lubić nocne przechadzki i gapienie na durne gwiazdy! Spojrzałem ukradkiem na Luke'a. Nie... Przecież nie moge go obwiniać. On zawinił najmniej. Jego natury też nie zmienie. Poza tym, uwielbiam to w nim. Owszem czasi jest troche... Okey bardzo troche... Dobra. Jest na maxa arogancki, irytujacy, wkurzajacy i uparty, ale to akurat jest w nim najlepsze. Czasami nawet mu tego zazdroszcze. Zawsze się odszczeknie i nie pozwoli sobą rządzić...
Zato ty zawsze wiesz co powiedzieć, jak się zachować i co zrobić.
Nagły, silny ból eksplodował w mojej głowie. Zacisnąłem powieki i złapałem się za głowe. Spojrzałem na blondyna z łzami w oczach. Ciężko mi było skupić na nim wzrok, ale spostrzegłem, że przygląda mi się.
Sorry...
Luke... Wypad z... M-mojej... Głowy. Czy nawet myślenie musi mi sprawiać ogromny ból?!
Przepraszam. Wiem, że to bolesne, ale poprostu nie mogłem się powstrzymać kiedy usłyszałem swoje imie... Nie chciałem. Serio.
Słyszałeś... Wszystko? Oby nie... Oby nie...
Tak bardzo nie chcesz żebym wiedział co o mnie myślisz?
Nie. Przecież nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic... Musze zacząć kontrolować swoje myśli.
Musisz, musisz...
Luke!... Myślałem, że już się odczepiłeś!... Miałeś nie włazić do mojej głowy.
Cisza. Ból przestał być tak dokuczliwy i bolesny. Hmm. Może faktycznie się odczepił. Luke? Luke?!
Hmm?...
Znowu poczułem jakby mi czaszka eksplodowała. Po raz kolejny zacisnąłem powieki, tak samo jak zęby i starałem się nie krzyknąć z bulu. A durne łzy znów zagościły w moich oczach.
CZYTASZ
Powrót do rzeczywistości
FantasiOdkąd Żaklina trafiła do StoryBroock, jej życie zmieniło się o 180 stopni. Kiedy już się przyzwyczaiła do nowej sytuacji, wszystko znowu przewróciło się do góry nogami. Teraz Żaki próbuje żyć normalnie, ale ciągłe sny i wspomnienia zostawione po je...