54. Dobry znak

4 2 0
                                    

#Żaklina

Wbiegłam do korytarza przed salą Luke'a w samą pore, by ujrzeć Maxa przywiązanego czarnymi pnączami do ściany i Troy'a leżącego kilka metrów dalej, a nad nim Jamesa i Lilith, która trzymała sztylet, na którym była krew.

- Zostało sześciu. - powiedział szatyn roześmianym głosem i oboje znikneli.

Doskoczyłam do bruneta wraz z uwolnionym rudzielcem.

- Troy! Błagam nie! Max leć po lekarza! - wykrzyknełam przez łzy.

Zrobił to co kazałam i po chwili zabrano nieprzytomnego bruneta do jakiejś sali. Czekaliśmy z godzine zanim z sali wyszedł lekarz.

- Co z nim? - chyba mam de ja vu... Tyle, że tym razem powiedział to Max.

- Nienajlepiej. Rana jest głeboka. Liczy się pierwsza doba. Jeśli się nie wybudzi, najprawdopodobniej umrze jutro.

- Moge do niego wejść? - zapytałam z łzami w oczach. Spojrzał na mnie i pokiwał lekko głową.

Dzięki Lirze Troy obudził się po jakiś pięciu godzinach. W tym czasie ja i Max siedzieliśmy przy nim. Po tym jak przywróciła bruneta do życia wróciła do swojego brata.

- Co z Lukiem? - zapytał słabym głosem.

- Wiesz... Nic się nie zmieniło od poprzedniego takiego pytania. - odparłam troche znudzona.

Okazało się, że kiedy nie może siedzieć przy blondynie, troche świruje. Gdy tylko otworzył oczy zapytał co z nim. Zapytał o niego też pięć minut po pierwszym pytaniu. Pytał i pytał tak przez godzine. Niestety stan Luke'a się nie zmienił, a Troy caraz bardziej odchodził od zmysłów.

- Ja żyje, a przecież James mnie zaatakował. On też przeżyje. Jest dużo bardziej wytrzymały niż ja. - powiedział siedząc na łóżku i bawiąc się palcami.

- Tak właściwie to ciebie chciała zabić Lilith. - po moim stwierdzeniu zpowrotem opadł na łóżko i nie odezwał się do nas już ani jednym słowem.

#James

- Musisz coś wiedzieć. - oznajmiła Lilith podchodząc do szklanego stołu.

- Hmm? - wziąłem łyk wina i uśmiechnąłem się. - Czyżby Gandźialf już się dowiedział, że ich "najlepsi" członkowie nie żyją? Nawet jeśli ta wieść jeszcze do nich nie dotarła, to już niedługo całe Śródziemie dowie się, że słynny James zabił Smocze Dziecie i wielkiego króla Gondoru.

- Ale...

- Dopilnuje tego. Osobiście. - zaśmiałem się i wziąłem kolejnego łyka wina.

- James, posłuchaj...

- To kto następny? Może Gimli? Chyba on i te kochasie lubili się.

- Oni żyją.

- Co?

- Legolas i Aragorn żyją.

- Legolasa życie wisi na włosku. Niedługo się urwie i to będzie smutny koniec "elfa, którego nie da się zabić". Ale Aragorn nie żyje.

- Żyje... Już nawet odzyskał przytomność...

- Jakim cudem!?! Przecież go zabiłaś! - podniosłem się, wściekle patrząc na nią.

- Tak, ale...

- Tylko nie mów, że Lirka go uleczyła.

- Tak jakby...

#Żaklina

Jakoś po pierwszej w nocy postanowiliśmy wrócić do domu. Wkońcu jutro musimy iść do szkoły. Lira też się z nami zabrała.

Powrót do rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz