IX

15 5 0
                                    

Doszliśmy na polane. Była piękna. Zielona trawa błyszcząca w promieniach zachodzącego słońca, kwitnące kwiaty i przepiękny zapach powodowany mieszaniną zapachu lasu, trawy, kwitnących kwiatów i świerzego powietrza. Tylko jeden element psuł ten cały efekt.

Na środku polany stal facet, który dziś chciał zabić Luke'a.
Nie wiem dlaczego, podeszliśmy bliżej do niego i teraz tylko trzy kroki dzieliły nas od niego.

- Witam, witam... - zbliżył się o pół kroku.

- Odczep się! - warkneła Ruby.

- Spokojnie wilczku. - teraz na twarzy Ruby nie było gniewu, lecz zdziwienie. My też zdziwiliśmy się słysząc te słowa.

- Wilczku? - powtórzyła zszokowana. Nie wiedziała co teraz ma zrobić.

- Tęż cie zaczne tak nazywać. - zażartował Luke, śmiejąc sie.

- Ciebie też chyba kojarze... - podszedł do niego i zaczął mu się przyglądać.

- Kilka godzin temu chciałeś mnie zabić, więc może...

- Już wiem... - zaczął sie dziwnie zachowywać i niebezpiecznie zbliżać.

- Do rzeczy koleś! - krzyknął Troy, odciągając go od Luke'a. - O co ci chodzi?!

- Ja tylko stwierdzam fakty...

- Jak ty sie nazywasz? - spytał Sasza.

- Jestem... Ka... Karol.

- Miło cie poznać KaKarol. - powiedział Luke.

- Cicho Le...! A no tak! Zapomniałem, że wy nie wiecie.

- O czym? - facet zachowywał się dziwnie.

- Nie moge powiedzieć...

- Gadaj! - krzyknął brunet.

- Hmmm... Powiedzieć... Czy nie...?

- Lepiej żebyś powiedział. - zagroził Lukd.

- Spokojnie Legi. Szkoda tak pięknej buźki.

Popchnął go i blondyn upadł na ziemie. Wyjął nóż i wbił mu w noge. Luke jęknął z bulu. Rzuciłam sie na niego, ale nie zdołałam pomóc. Zamachnął się i walnął mnie w policzek nożem. Upadłam. Ruby kucneła przy mnie. Przejechałam lekko palcami po policzku i zobaczyłam krew na opuszkach moich palców.

- Zostaw ich. - nagle z lasu wybiegł Henry, a za facetem pojawił się Gold. Karol, czy jak mu tam zniknął. Henry podbiegł do mnie.

- Nic ci nie jest?!

- Nie. Gdzieś ty był?

- Musiałem coś wyjaśnić...

Przed nami oparty o Troy'a stał Luke z podkuloną lewą nogą. (Tą co miał zranioną) Też wstałam.

- Jak sie czujesz? - spytałam.

- Jak bocian na jeziorze. - zaśmiał sie razem z Troy'em.

- Żartujesz. Czyli nie jest tak źle. - stwierdziła Ruby.

Kiedy się obudziłam, znowu miałam łzy w oczach. Tym razem nie wytarłam ich. Pozwoliłam im spływać po moich policzkach. Co ja mam zrobić? Nie dam rady tak dłużej.

Najlepszym wyjściem byłoby... Jakbym... Gdyby... Mogłabym...

Okey, nie mam zielonego pojęcia co moge zrobić, żeby wkońcu móc zacząć funkcjonować normalnie. To silniejsze ode mnie. Moge dokończyć zdania, które zaczełam. Tyle, że i tak te pomysły są do bani!

Byłoby lepiej gdybym w ogóle nie uciekła z domu dziecka. Ale wtedy nie znalazłabym Lary.

Jakbym wtedy nie pojechała za tą idiotyczną karteczką nie poznałabym Luke'a. Ale nie poznałabym Luke'a!

Gdyby to durne auto mnie wtedy potrąciło i przy okazji zabiło, oni unikneliby wielu problemów. Ale nie poznałabym Troy'a!

Mogłabym zacząć żyć normalnie. Na sny chyba nic nie poradze, ale mogłabym przestać o nich myśleć i zapomnieć o tamtych wydarzeniach. Ale nie chce! Chce to wszystko pamiętać! Chce nawet jeśli to oznacza, że już nigdy nie będe żyć normalnie. Chce nawet jeśli to oznacza, że już nigdy nie będe spokojnie spać. Chce nawet jeśli będe ich mieć cały czas przed oczami. Chce nawet jeśli to oznacza, że nie będe wstanie o niczym innym myśleć. Chce nawet jeśli moje życie będzie przez to do dupy.

Chce...

Chce pamiętać...

Pamiętać o nich...

Powrót do rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz