VIII

11 5 0
                                    

- Max nie musisz udawać. Śpiewam jak... Osioł faraona.

- Chciałabym mieć takiego osła... - powiedziała Anka.

- Mówie to co myśle, a myśle, że ty naprawde masz świetny głos. - powiedziała Becky.

- Komplement z twoich ust, to jak sto pochwał od Obamy. - stwierdziłam. Może faktycznie nie było tak źle.

- Zaśpiewaj coś jeszcze. - poprosił Max.

- O nie! Ja już wykonałam zadanie.

Zakręciłam i wypadło na Becky.

- Zaśpiewaj "Ulepimy dziś bałuwana". - powiedziałam nie czekając na wybór.

- A może ja chciałam pytanie? - zapytała ironicznie.

- Ty zawsze bierzesz wyzwanie.

- Po pierwsze, nie zawsze. Po drugie, nie będe śpiewać.

- Po pierwsze, jest 99,99% że weźmiesz wyzwanie. Po drugie, musisz zaśpiewać. - przewróciła oczami i westchneła z frustracją.

- Okey. - zaczeła śpiewać mocno przesłodzonym głosem.
- Puk, puk puk. Lara?... Ulepimy dziś bałuwana? Takiego durnego jak Żaklina. Możemy też zakopać Maxa.

- Dlaczego mnie?

- Gdybyś nie zadał jej żeby zaśpiewała durnej piosenki, ona nie kazałaby mi śpiewać tej.

- Możesz coś innego. - zaproponowałam.

- Nie! - warkneła.

- No to powiedz wierszyk. - zaproponował Max.

- Wal się.

- Backy, dzieci tu są. - upomniałam ją.

- Nie jestem dzieckiem! - krzykneła Lara.

- Okey. Jest tu dziecko i mini klon ludzia. - poprawiłam, a mała uśmiechneła się.

- Dobra... Ale nie będe śpiewać. Wiersza też nie powiem.

- Tak w ogóle to nie chce mi się już grać. - oznajmiła Ania.

Zgodziliśmy się z nią, poszliśmy położyć małe i włączyliśmy film. Oczywiście horror! Bo przecież oni wiedzą, że ja się boje! Max specjalnie wyszukał najstraszniejszy, według opini innych ludzi. Cham. Cham i prostak.

Już po kilku mimutach siedziałam skulona i wtulona w ramię rudego chama.

Po skończonym filmie Becky i Ania poszły do domu. Ja skierowałam się do pokoju gościnnego. Nie był szczegulnie wielki, ale przytulny. Po lewej stronie, przy ścianie było łóżko z zieloną pościelą. Naprzeciwko stał regał. Pod oknem brązowa komoda, a obok drzwi biała szafa. Pokój był pomalowany na pomarańczowy. Ale nie jasny i rażący. Bardziej coś w rodzaju zachodzącego słońca... Miło było patrzeć.

Ale nie radziłabym za długo, bo to dziwnie wygląda jak ktoś gapi się na ściane w pokoju gościnnym swojego przyjaciela.

Po wieczornej toalecie miałam na sobie szarą bluzkę, którą wziełam z domu... Iii która należała do  Troy'a... Cóż... Teraz służy mi jako piżama. To głupie, ale lubie się w nią wtulać. Wtedy czuje jakby on nadal był przy mnie...

Nie chciało mi się spać. Sięgnełam po telefon i zaczełam przeszukiwać go.

Zgadnijcie co znalazłam! Numer do Troy'a, Luke'a, Ruby, Saszy i Liry. No prosze do Henrego też mam. Czemu? Eh. Usune je... Zrobie to...

Nacisnełam na numer Troy'a. Może spróbuje... Chciałam do niego zadzwonić... Nie. I tak nie odbierze. Mimo to zadzwoniłam do niego, ale włączyła się poczta.

Hej, tu Troy. Nie moge odebrać telefonu, bo debil znowu zabrał mi telefon, albo nie chce cię słyszeć. Jeśli to pierwsze nagraj się. Jeśli to drugie: Spadaj.

Okey... Co mam zrobić, jeśli przeniosłeś się do innego świata? Nie ważne. Musze usunąć ten numer... Musze... Wybrałam opcje "usuń", ale nie mogłam potwierdzić. Tak jakby coś mnie odpychało... Wiem co. Jego głos. Połączyłam się z nim jeszcze raz. I jeszcze z dwa razy. Co jak co, ale głos miał śliczny. Chociaż...

Nacisnełam na kontakt Luke'a i zadzwoniłam do niego.

Heja. Skoro do mnie dzwonisz to wiesz kim jestem i nie widze sensu ci tego mówić. Nie moge odebrać telefonu, bo właśnie wkurzam Troy'a. Nagraj się to może oddzwonie... Albo nie.

Tak. On miał ładniejszy głos niż Troy. Dzwoniłam do niego z 6 razy i za każdym razem dokładnie słuchałam jego (synonimy, które są niezbędne) ślicznego, pięknego, uroczego, boskiego, przeuroczego, super dźwięcznego głosu.

Szkoda, że już go nigdy nie usłusze naprawde.

Powrót do rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz