XXXVIII

15 3 0
                                    

#Żaklina

Kolejny wspaniały dzień w szkole... Wtorek... Spójrzcie na moje lekcje.

Historia
Matematyka
Geografia
Fizyka
Hiszpański
Francózki

Współczuje Luke'owi... Dziś będzie pytany dwa razy z tego samego. Czy tak można? Raczej nie. Czy prezesa to obchodzi? Napewno nie. I wkońcu zabrzmiał. Pierwszy dzwonek. Wszyscy zajeli swoje miejsca.

- Luke do odpowiedzi. - powiedzieli chłopaki równo z ojcem Troy'a.

Po piętnasto minutowym męczeniu Luke'a zaczął swój wykład. Było dziwnie cicho. Tylko na jego lekcjach panowie z tylnej ławki nie rozmawiali i nie chichrali się co chwila, nie chcąc żeby ich rozsadził.

Na matmie było nudno. Baba zrobiła kartkówke. Jak zawsze Troy wypełnił swoje zadania, a po chwili zaczął rozwiązywać zadania Luke'a, robiąc kilka błędów, żeby dostał przynajmniej dwuje.

I znowu lekcja z panem prezesem...

- Prosze pana! - krzyknął Troy kiedy facet, otwierał usta. Zatrzymał się i spojrzał na syna.

- Co?

- Chce do odpowiedzi.

- To... Zapraszam.

Troy uśmiechnął się do Luke'a i poszedł to tablicy.

- Zarabiasz gdzieś? - zapytał, zaglądając do dziennika.

- Nie.

- To jak się utrzymujesz?

- Mam bogatego ojca. - uśmiechnął się i tylko ja, oraz Luke wiedzieliśmy o co chodzi. No może jeszcze Lira, ale pewności nie mam.

- Sprytne. Dobrze siadaj.

- Co dostaje?

- A co chcesz?

- Sześć?

- Okey, ale nie odpowiadasz do końca roku.

- To może pięć?

- Dostaniesz pięć, ale nie odpowiadasz do końca marca. No chyba, że chcesz cztery i będziesz mógł odpowiadać za miesiąc. Trzy to tydzień bez pytania, a dwa zapytam cię za trzy dni. No chyba, że chcesz jeden i już na następnej lekcji możesz być pytany. - zerknął na Luke'a.

- Wezme pięć.

- Słuszny wybór.

Dał nam zadania i musieliśmy je wypełnić. Zamiast chodzić po klasie, albo siedzieć na dupie przy biurku, zatrzymał się przy chłopakach i przyglądał się im uważnie.

Wkońcu zabrzmiał wyczekiwany przez wszystkich dzwonek, oznajmiający koniec lekcji. Kiedy Luke i Troy wyszedli z klasy blondyn od razu rzucił się na szyje przyjaciela.

- Dzięki!!! Dzięki!!! Dzięki!!!!! Jak ja ci się odwdzięcze?!

- Spokojnie. - powiedział odsuwając go od siebie.

- Nasz zakład wygrałeś walkowerem.

- Ta... Przepraszam, ale nie mogłem się zmusić, żeby wziąść czwórkę.

- Co z tego! Przecież nie mogłeś sobie zrujnować idealnej średniej.

- Luke powiedz mi coś... Dlaczego tak się go boisz? I dlaczego tak się cieszysz? Przecież na następnej lekcji cię zapyta.

- No trudno... Przynajmniej dzisiaj mam spokój. Ale lepiej nie zgłaszaj się więcej. Ani nie wychylaj. Może cie przesadzić.

- Czemu po prostu nie pokażesz mu na co cie stać? Przecierz jesteś wielki Legolas!

Powrót do rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz