XXV

10 3 3
                                    

Siedzieliśmy tak i rozmyślaliśmy. Nagle zadzwonił do mnie Max z pytaniem, czy może przyjść do mnie. Oczywiście się zgodziłam. Po kilkunastu minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i w drzwiach zobaczyłam Maxa. Kiedy wszedł do salonu rzucił okiem na chłopaków, którzy szybko schowali mój szkicownik. Byłam im za to bardzo wdzięczna.

- Wy tutaj? - zapytał rudy.

- Ee... No jak widzisz. - odezwał się Luke.

- To moi współlokatorzy. - wyjaśniłam.

Max burknął coś w stylu "Aha" i usiadł na fotelu. Poszłam w jego ślady. Atmosfera stała się dziwnie napięta. Wkońcu cisze postanowił przerwać Luke.

- Dobra. Ide po coś do picia. Ktoś coś? - zaprzeczyliśmy i po chwili blondyn wrócił z szklanką soku malinowego.

- Nie wierze... Pijesz coś co nie ma w sobie alkocholu. - powiedział Troy.

- Skad wiesz? - zaśmiałam się.

- No tak. Kto jak kto, ale on zawsze ma w sobie alkochol. Nie to co ja... Jestem jak aniołek. - Luke parsknął śmiechem, a że akurat był w trakcie picia to się opluł. To dziwne, ale przypomninał mi Maxa z mojego snu. Teraz Troy zaczął się śmiać.

- Jak dziecko. Nawet wypić soku nie potrafisz. Weź się wytrzyj, bo coś ci kapie... - nagle jakby go olśniło. Zerwał się na nogi i wybiegł z domu.

- A temu co? - zapytał Max, oglądając się za nim.

- Może wkońcu go olśniło. - odparł Luke, wycierając się.

- Na to wygląda. - przytaknełam.

Siedzieliśmy wszyscy w salonie i oglądaliśmy telewizje. A mówiąc "wszyscy" mam na myśli mnie, Maxa i Luke'a. Troy nadal nie wrócił, a Lara poszła na spacer z Zuką.

- Żaki... - zaczął niepewnie Max. Przeniosłam na niego wzrok. Zauważyłam, że Luke też spogląda na niego ukratkiem. - Do balu zostało już tylko kilka dni... - fakt. Ta impreza będzie w piątek. Ale ja już mam sukienke i wszystko, więc nie przejmuje się. Nawet o tym zapomniałam. - Ja... Ee... Chciałabyśpójsćzemnąnabal?

- Co? - zapytałam, bo powiedział to zbyt szybko i niezrozumiałam ani jednego słowa. Mimo to Luke chyba zrozumiał, bo odwrócił wzrok.

- Czy nie poszłabyś ze mną na bal? - zapytał niepewnie. No tak... Zapomniałam, że u nas na każdą impreze chłopaki zapraszają dziewczyny. Głupia zasada.

- J-ja... - Max zerknął na Luke'a, który wpatrywał się w telewizor.

- No chyba, że masz już kogoś...

- Nie. - przerwałam mu szybko. - Nie. Z przyjemnością pójde z tobą. - wyszczerzył zęby (ale nie tak słodko jak to robią Luke i Troy) i zwrócił się do blondyna.

- A ty masz kogoś? - przeniosłam wzrok na niego. Też byłam tego ciekawa.

- Anke. - odparł bezuczuciowo, nadal wpatrując się w TV.

- Co? Ale kiedy? Jak? - wybuchłam. Czemu zaprosił JĄ a nie MNIE?! Żaki ogarnij się! Ty i Luke to tylko przyjaźń... Dobra... Spokój... Oaza spokoju...

- No kiedy pomagałem jej wybierać sukienke i te inne, zapytała mnie o to. Nawet nie wiedziałem, że takie coś jest, ale zgodziłem się.

- Ciekawe, czy Troy kogoś ma. - zagadałam.

Mineło kilka godzin. Jest wpół do dwudziestej trzeciej. Ustaliliśmy, że Max będzie tu dzisiaj nocować, a jeśli chodzi o książki do szkoły, to weźmie sobie moje. No bo przecież ja jestem chora. Przy okazji odprowadzi moją kochaniutką siostrzyczke.

Powrót do rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz