XXXI

10 3 0
                                    

#Luke

Po tym jego "wybuchu" Troy wyszedł na taras. Od razu poszedłem za nim. Stał oparty o mur. Podeszłem i oparłem się obok niego.

- Ulżyło ci? - zapytałem.

- Nie!... - warknął, ale po chwili odezwał się bardziej łagodniejszym tonem. - Troche... Sorry.

- To normalne. Nie możesz tego dusić w sobie, bo wkońcu wybuchniesz. Tak jak teraz. Uwierz, wiem to z doświadczenia. Tylko, że jak widać ja jestem bardziej ogarnięty i to trwało dłużej, a i tak nie powiedziałem wszystkiego. Mogłem wygarnąć Gandalfowi, że to ja jestem Smoczym Dzieciem, a on nie ma prawa mną żądzić. Tylko dlatego, że jest troche starszy, rządzi wszystkimi. "Ja Gandalf. Największy czarodziej, stoczyłem walke z Barlogiem, najstraszniejszym stworem... I wygrałem! Na dodatek teraz jestem biały! Nie szary... Wyprałem się w perwolu. Ha... Ha... Ha..." - Troy parsknął śmiechem.

- Jak ty to robisz? - zapytał.

- Co?

- No to! Mówisz tak jakbyś nie miał żadnych problemów i nigdy nie doznał cierpienia... Jakby twoje życie zawsze było idealne.

- Już ci to powiedziałem. A raczej ty to powiedziałeś, tam w salonie. Chociaż... Dużo rzeczy tam powiedziałeś... Na przykład to, że masz kija w spodniach...

- JA NIE MAM ŻADNEGO KIJA W SPODNIACH!

#Żaklina

Siedziałam w salonie i czekałam, aż chłopaki skończą gadać. Nagle usłyszałam krzyk Troy'a.

- JA NIE MAM ŻADNEGO KIJA W SPODNIACH!

Aha. Ciekawe o czym oni gadają? Hmm... Chyba o kijach w spodniach. Znowu do moich uszu dobiegł głos bruneta.

- Przestań!

Okey... Wcale mnie to nie obchodzi... Wcale mnie to nie obchodzi...

- Złaź ze mnie!

A jednak obchodzi. Wstałam i skierowałam się do drzwi na taras. Stanełam tak, żeby tamci mnie nie zauważyli, a ja miałam doskonały widok i wszystko świetnie słyszałam.

#Troy

Nie mam pojęcia jakim códem on znalazł się na mnie. Nigdy z nim nie przegrałem. I wierzyć mi się nie chce, że nie moge się podnieść, zrzucić go i przygwoździć do ziemi. Ale nie moge. Szarpe się i szarpe, ale to na nic.

- Nie wierze... Powaliłem cie! Znaczy, powalić to ja cie powale, ale... Zawsze kończyło sie to tym, że to ty na mnie siedziałeś, a ja nie mogłe się podnieść. - powiedział zdziwiony.

- To przez to, że jestem silniejszy... Ale... Też w to nie wierze.

- A jak tam twój kij? - wyszczerzył się.

- Luke! Ty idioto... JA. NIE. MAM. ŻADNEGO. KIJA. W. SPODNIACH!

- Dobra, dobra... Skończmy temat.

- Nareszcie. To co? Zejdziesz ze mnie?

- No nie wiem... Taki wygodny jesteś...

- No weź...

- A co będe miał w zamian?

- Kochającego braciszka? - zapytałem z nadzieją.

- A jakąś bardziej materialną rzecz?

- Dam ci dyche.

- Ym... Raczej nie...

- Dwie? - pokręcił przecząck głową. - To ile chcesz?!

Powrót do rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz