III

16 5 0
                                    

Obudziłam się o wpół do szustej. Poszłam spać o 4 nad ranem. No ale przynajmniej nic mi się nie śniło. Zanim jeszcze zdążyłam się obudzić, usłyszałam dzwonek do drzwi. Ludzie, dajcie mi spokój!

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Oskara. Oskar ma precyzyjnie i bardzo dokładnie ułożone włosy. Tak twidrdzi on. Ja uważam, że poprostu je sobie ulizał. Ma ciemno-niebieskie oczy i okulary. Kocha Larę, ale ona raczej woli innego (czyt. szaleje za Kacprem) I go nie lubi.

- Jest Lara?

- Lara?! - po chwili zbiegła ze schodów.

- Czego chcesz? - podeszła zaspana do drzwi, a ja usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Oczywiście ściszyłam żeby ich słyszeć. Taka rola starszej siostry.

- Przyszedłem ciebie odwiedzić.

- Przepraszam, ale jestem... - udała, że kaszle. - Chora. - wychrypiała, bo chyba zakrztusiła się śliną i tym razem naprawde kaszlneła.

- Zaopiekuje się tobą.

- Nie! - odpowiedziała szybko. - Nie musisz. Khe khe - znowu udała, że kaszle. - Żaki jest, więc... Nie chce żebyś był chory. Apsik! - tym razem postanowiła sobie kichnąć.

- Ale będziesz jutro w szkole? - pokiwała tylko głową i zamkneła drzwi.

Usiadła obok mnie na kanapie.

- Idź, bo mnie zarazisz! - uśmiechneła się na moją uwagę. - Czemu byłaś dla niego taka nie miła?

- Bo go nie lubię!

- No tak. Kacper jest przystojniejszy.

- A nie!? - trudno się nie zgodzić. Oskar to typowy kujon i taki mały lizusek, a nasz mały Polak jest... Jego przeciwieństwem.

Reszte dnia spędziłam na kanapie. Lara poszła do swojej przyjaciółki, a moi kumple mieszkają za daleko, żebym mogła ich odwiedzać co weekend.

Ahh... Niedziela... Wspaniały dzień stworzony do wielogodzinnych refleksji... Każda z nich kończy się tym samym wnioskiem... Ja pierdole, jutro poniedziałek.

Postanowiłam sobie zrobić maraton i włączyłam swoje filmy. Lista filmów na dziś.

1. "Niemożliwe"

2. "Igrzyska Śmierci"

3. "Połączenie"

4. "Las samobójców"

5. "Piraci z Karaibów"

6. "Dary Anioła"

Tak wygląda moja niedziela. Kanapa, filmy i przekąski typu chipsy, jakiś napój, no i moje ukochane lody.

Nie zdążyłam obejrzeć wszystkich, ponieważ oglądałam wszystkie części "Igrzysk Śmierci" i zatrzymałam się na ostatniej części piratów. Musiałam przestać oglądać, bo Lara wróciła i obie poszłyśmy spać.

Weszłam do sali. Luke już tam siedział, opierając czoło o stół. Podniósł wzrok na mnie.

- Spodziewałem się Liry. - oznajmił i wrócił do poprzedniej pozycji. Nie było tutaj strażników. Ciekawe czy ja bym tak umiała manipulować ludźmi? Wzdrygłam się gdy sobie przypomniałam, jak Lira uwodziła tego strażnika.

- Ale jestem ja. - siadłam po drugiej stronie stołu. Luke podniósł głowę i oparł ją na ręce.

- To już trzecia wizyta dzisiaj. - uśmiechnął się.

- No tak... Podziękuj Lirze.

- A myślałem, że to Troy ma dar negocjacji.

- Ma. Zato Lira ma dar uwodzenia. - na jego twarzy pojawił się grymas, albo obrzydzenie. Albo i to, i to.

- Łe... Jeśli to ten sam spaślak co mnie zamykał, to jej współczuje.

- Ja też. Mam prośbę...

- Jaką?

- Moge dotknąć twoich włosów? - odważyłam się zapytać. Wybuchnął śmiechem. Już zapomniałam jaki on ma piękny śmiech!

- Macaj ile chcesz. - odparł, nadal się śmiejac.

Wpełzłam na stół i leżąc na nim, "macałam" włosy Luke'a. Były takie miękkie i gęste... Żaklina! Ogarnij się! On ma dziewczyne! Zaraz... Z tego co zrozumiałam z rozmowy w Śródziemiu, to on miał dziewczyne. Czyli jest wolny!?

- A ta... Arlena... - nie dane mi było skończyć.

Luke w mgnieniu oka przywarł swoje usta do moich. Niestety... Nie zdążyłam nawet zaareagować. Tak szybko jak się znalazł przy mnie, tak szybko się odsunął ode mnie. Kilka sekund po tym w drzwiach pojawił się strażnik. Zdążyłam się zsunąć na krzesło, zanim zauważył mnie leżącą na stole.

- Koniec wizyty. - powiedział tonem typowego gbura.

Lukd posłał mi swój uśmiech na pożegnanie. Po chwili strażnik wyprowadził mnie z sali.

Zerwałam się w mgnieniu oka. Znowu te sny... Wczorajsza noc była spokojna, bo nic mi się nie śniło. To jednak nie trwało długo.

Nie dam rady tak dłużej. Lepiej żeby Troy się pośpieszył bo to mnie wykończy.

Spojrzałam na telefon. Rozładowany... Zaraz. Czyli budzik nie zadzwonił? Zbiegłam na dół i sprawdziłam godzinę. 10 minut do ósmej?! No nie... Spóźnie się na matme! Ta baba mnie zabije!

Powrót do rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz