45. Propozycja cz.I

6 3 0
                                    

#Żaklina

Rano byłam wyczerpana. Nie zmróżyłam oka przez całą noc. Nie chce spać, bo boje się, że znowu zobacze to... Coś. Okropne straszne coś.

Przynajmniej miałam dość czasu, żeby przemyśleć wczorajszą sytuacje. Dlaczego to zrobiłam? Wiedziałam, że musiałam go zatrzymać, ale czy nie było innych sposobów? Mieliśmy być tylko przyjaciółmi, a teraz? Troy zniknął. James zabrał medalion Luke'a. Na dodatek jest teraz chory. A podobno elfy nie chorują!

Za wiele tego wszystkiego... Naszczęście Lara wyjechała i może się odprężyć. Czego nie można powiedzieć o mnie.

Jest siódma. Odpószcze sobie dzisiaj szkołe. Nic takiego się nie stanie. I tak jestem zbyt zmęczona żeby myśleć. Dobrze, że chociaż Luke zasnął. Ciekawe czy został ze względu na mnie, czy czuje się tak fatalnie jak wygląda. Raczej sam się nie przyzna. Wie, że wtedy nie będzie mógł szukać Troy'a. Tak czy siak nie odpuści, dopuki go nie znajdzie. Chciałabym mieć takiego przyjaciela... Chwila! Przecież mam!

Wybrałam numer do Maxa i po chwili usłyszałam jego głos.

- Coś się stało? - mówić mu, że Troy prawdopodobnie został porwany przez Jamesa, a Luke leży tutaj ledwo żywy?

- Nie. Nic ciekawego się nie stało.

- Dlaczego dzwonisz tak wcześnie? Przecież zaraz zobaczymy się w szkole.

- Nie ide dzisiaj do szkoły...

- Nie? Dlaczego?

- Nie chce mi się. Jestem zmęczona. Nie lubie szkoły. Starczy?

- Chyba tak. Musze kończyć zaraz zaczna się lekcja.

- Okey. Pa.

Rozłączył się, a ja znowu zostałam sama. W sumie to miałam nadzieje, że on też się zerwie i przyjdzie do mnie... Pocieszy... Przytuli...

Ogarnij się Żaklina. Nie możesz się teraz rozczulać jak dziecko. Nie kiedy Troy zniknął. Czemu akurat on. Był z nas wszystkich najbardziej ogarnięty i odpowiedzialny. Napewno wiedziałby co robić.

#Troy

Nie mam pojęcia co robić.

Jeśli tylko pociągne za łańcuchy, przeszyje mnie ogromny ból. Musze się stąd jakoś wydostać. Nie daje mi spokoju to co powiedział.
"Wkońcu będzie za słaby na cokolwiek"... Legolas? Słaby? Nie. Napewno nie. Chociaż fakt, że ten psychol chciał rzucić na niego kolejną Klątwe Snu bardzo mnie zaniepokoił. To cud jeśli ktoś przeżyje pierwszą, a co dopiero drugą... James jest idiotą, ale jego magia jest silna. Bardzo.

Usłyszałem otwierające się drzwi. Podniosłem wzrok i zobaczyłem Lilith. Jak zawsze miała rozpuszczone włosy. Ubrana była w czarne spodenki i czarną obcisłą bluzkę. A myślałem, że fioletowy to jej ulubiony kolor. Cóż... Zło zawsze nosi czerń. Już otwierała usta, ale byłem szybszy.

- Nie słucham cię. Nie słucham cię. Nie słucham cię. - zacząłem powtarzać i schowałem twarz w kolana, żeby nie patrzeć w jej diabelskie oczy.

- Troy, co się stało? - zapytała słodkim głosikiem.

Ona brzmi jak anioł... A moje imie...

To Aragorn. Poza tym. Imie jak imie.

- Ej... Spójrz na mnie. - złapała mnie delikatnie za brode i podniosła ją. Ku mojemu zdziwieniu ujrzałem Luke'a. Em... To on od początku tu był? A nie ta wredna małpa? Powoli zaczenam świrować. - Co ci?

- N-nic. Skąd się tu wziąłeś?

- To teraz mnie słuchasz? - wyszczerzył się. - Przyszedłem cię stąd zabrać.

- Jak tu wszedłeś?

- Nie tylko ty umiesz używać swojego muzgu. - zanim zdążyłem się odezwać, złapał za łańcuch, ale po chwili zabrał ją z sykiem.

- A jednak nie pomyślałeś, że łańcuch może być pod napięciem.

- Nie jestem jasnowidzem. Zaraz coś wymyślę... - po chwili usłyszałem brzęk kajdanek o podłogę. Poczułem, że moje ręce są wolne. Poderwałem się na nogi i pobiegłem do drzwi ciągnąc za sobą Luke'a.

- Chodź!

- Czekaj. - zatrzymał mnie. - Chyba nie chcesz, żeby James nas usłyszał.

Przystawił palec do ust, pokazując mi, żebym był cicho, ale pozwolił iść pierwszemu. Całe to zachowanie jest do niego niepodobne. Chrzanić jego zachowanie, jest chory i miesza mu się we łbie, ale przyszedł po mnie i teraz jestem wolny! Trzeba jeszcze tylko wyjść z tego domu.

Wyszliśmy na korytarz. Podłoga była zrobiona z czarnego drewna, a ściany były jasno-szare. Poszliśmy w strone schodów, zrobionych z szkła. Kiedy postawiłem noge na pierwszym stopniu, pomyślałem, że to mogłybybyć schody do nieba.

Jednak kiedy w połowie szklanych schodów podniosłem wzrok gwałtownie się zatrzymałem. Na dole znajdowało się duże pomieszczenie, którego połowe zajmował długi, szklany stół. Pod sufitem wisiało kilka czarnych lamp z ciętego szkła, rzucających cienie na ściany. Wszystko było bardzo nowoczesne. Od czarnych skórzanych krzeseł po duży kominek wykończony chromem. Płonął w nim fioletowy ogień. Ściany były jasne, prawie białe, a podłoga czarna. Za stołem było wielkie okno na całą ściane. Patrząc na Jamesa rozłożonego na krześle z nogami założonymi na krzesło od strony okna z kieliszkiem wina w ręce i obserwującego widok zza okna, pomyślałem, że to lustro weneckie. Jednak szybko przekreśliłem tą opcję. Po co lustro weneckie na piątym piętrze? Tak zakładam, że piątym, bo odległość od ziemi jest całkiem duża. Ale nie jesteśmy w Londynie. Za oknem jest morze i białe domy. Włochy?

Odwróciłem się w strone Luke'a, ale nie było go tam. Zamiast niego ujrzałem Lilith. I wtedy zrozumiałem.
"Lilith potrafi zmieniać swój wygląd."
Jak mogłem się na to nabrać?

- No nareszcie. - odwróciłem się w strnę Jamesa. Nadal wpatrywał się w okno. - Dość długo ci to zajeło.

Lilith się nie odezwała, a ja zacząłem się rozglądać za drogą ucieczki. Ale jak mam się dostać z Włoch do Londynu?

- Co tak stoisz Agi? Usiadź sobie.

Znowu przeniosłem na niego wzrok. Tym razem patrzył na mnie. Serce waliło mi jak szalone, ale mam nadzieje, że nie zauważyli tego. Zszedłem na dół i usiadłem na drugim krześle od jego strony. Nie uśmiechało mi się przebywanie z nim tak blisko. Zerknąłem na schody, ale dziewczyna znikneła. Pewnie wróciła na górę. Ekstra... Teraz jestem z nim sam na sam.

- Napijesz się? - pstryknął palcami i przede mną pojawił się kieliszek wina. Chyba tylko idiota wypiłby chociażby wodę od swojego największego wroga. W przeciwieństwie do mnie on wziął łyka, spoglądając na oko. - Ładny widok, nieprawdaż? Mimo, że jestem tym złym i zabijam dla przyjemności, umiem docenić piękno. Oczywiście nie jestem taki jak Legi, który uważa za piękne wszystko co ma związek z naturą. Mnie musi to coś naprawde zachwycić... - odctawił kieliszek na stół i zaczął jeździć delikatnie palcem po obręczy, wpatrując się w czerwoną ciecz. Dlaczego on mi to mówi? - Wiesz co mnie ostatnio zachwyciło?... Ty. - podniósł na mnie wzrok. Poczułem jakby moje wnętrzności wywineły koziołka. - A raczej twoja siła. Przydałbyś się...

- Myślałem, że pracujesz sam... - odezwałem się drżącym głosem.

Nic nie moge poradzić na to, że moje serce dudni teraz gdzieś w okolicy jabłka Adama, a całe moje ciało zesztywniało. James jest psycholem. Może teraz mi to mówi, a za chwile zada mi taki ból i umre w cierpieniach. A może czeka na moją reakcje, a potem wyśmieje i wykończy. Jedno jest pewne. To musi mu dać satysfakcję.

- Oj Agi, Agi... Jasne, że wole pracować sam, no ale czasami tak się zdarza. Więc muszę cię o to zapytać. Nie wierze, że to robię... - westchnął. - Chcesz do mnie dołączyć?

Powrót do rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz