Rozdział 3

103 19 4
                                    

Kiedy już przyjechałyśmy do domu, idę prosto do swojego pokoju. Jest pomalowany na turkusowo. Dla mnie jest idealny. Zawsze chciałam mieć taki pokój razem ze wszystkimi szczegółami. Mój wzrok pada na biurko, na którym poustawiałam zdjęcia. Trochę ich jest. Na jednym z nich jestem razem z Emmą, na innym jesteśmy we trzy: ja, mama i Emma, na jeszcze innym jesteśmy razem z przyjaciółmi i ja z moim chłopakiem- Jakiem. Siadam na łóżku i biorę do rąk to zdjęcie, na którym jesteśmy razem z Emmą.

-Widzisz siostrzyczko. Początek już za nami. Teraz trzeba iść dalej. Mam nadzieję, że będziesz ze mną. Wiesz, że bardzo za Tobą tęsknię, prawda? Chcę Ci jeszcze obiecać, że ten rok przeżyję za nas dwie. Wszędzie będzie nas pełno. Nawet na matematyce-śmieję się.- Pamiętaj, że razem z mamą bardzo Cię kochamy i za Tobą tęsknimy. Zawsze będziesz z nami w naszych sercach.


***********************

Dzień później:


Po wczorajszej rozmowie z siostrą przebrałam się i poszłam pomóc mamie. Dodatkowo okazało się, że dzwoniła do niej firma, która zajmuje się przewozem mojego auta. Okazało się, że wczoraj załatwiała sprawy, dotyczące przewozu mojego samochodu. Coś czuję, że nie tylko. Mama wygląda jakby ją coś gryzło. Ale wracając do poprzedniego tematu. Moje autko wczoraj do mnie przyjechało. Nareszcie! Po kolacji poszłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

Dzisiaj do szkoły miałam na ósmą. Na szczęście jechałam swoim autem. Tak bardzo za nim tęskniłam. W przeciwieństwie do mojej mamy uwielbiam szybką jazdę, więc pod szkołą byłam 10 minut później. Z mamą dojazd zająłby od 20 do 15 minut.

Na pierwszej lekcji miałam godzinę wychowawczą. Nie śpieszyłam się do klasy. Okazało się, że moim wychowawcą jest pan McCalister. Kiedy weszłam do klasy było w niej już trochę osób. Nie wiem dlaczego, ale 2 ostatnie rzędy wszystkich ławek na końcu były wolne. Wydawało mi się, że większość uczniów chce jako pierwsi zająć te miejsca, a tu większość siedzi w samym przodzie lub na środku. Mnie to nie dotyczy. Kieruję się w stronę końca. Wybieram ostatnią ławkę pod samym oknem. Zobaczymy czy ktoś będzie chciał siedzieć z nową. Zamiast tracić czas na zastanawianie się nad tym, wyciągnęłam zeszyt z moimi rysunkami i innymi notatkami. Zaczynam rysować. Od zawsze sprawia mi to przyjemność. A zwłaszcza teraz po stracie Emmy.
-Przepraszam. Czy to miejsce jest wolne?- Słyszę czyjś głos. Znajomy głos. Podnoszę wzrok i patrzę na uśmiechającego się do mnie chłopaka. Jest nim nikt inny jak James we własnej osobie. Oczywiście taki przystojniak rozmawiający z nową, musiał wzbudzić zainteresowanie całej klasy.

-Jasne. Długo tak stoisz?- Pytam.

-Już dłuższą chwilę. Co rysujesz?

-Nic takiego.- Automatycznie zakrywam rysunek dłonią.

-Nie bądź taka. Pochwal się.- Próbuje odciągnąć moją dłoń od kartki.

-Ale obiecasz, że nie będziesz się śmiał? Bo ja naprawdę nie mam talentu plastycznego, więc się nie wystrasz.- Ostrzegam.

-Obiecuję.

Nie wiem dlaczego, ale mu wierzę. Czuję, że będę mogła mu kiedyś zaufać. Ostrożnie odsuwam rękę od rysunku.

-Piękny portret.- Mówi zamyślony i po chwili dodaje:- Rysujesz samą siebie?- Pyta wskazując na mój rysunek.

Patrzę na tan rysunek. Z kartki patrzy na mnie Emma! Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że ją narysowałam!

-Nie to moja siostra.- Odpowiadam cicho.
-Bardzo do ciebie podobna.

-Wiem.- Naprawdę byłyśmy do siebie bardzo podobne. Nawet oczy miałyśmy takie same. Te same kolory u obydwu oznaczały zawsze to samo.

-Czy to twoja bliźniaczka?

-Tak.- Odpowiadam nu smutno.- A ty? Masz rodzeństwo?

-Tak. Dwóch braci.

-Są od ciebie starsi czy młodsi?

-Jeden jest starszy o rok, a drugi ma dopiero 7 lat.- Tylko tyle udaje mu się powiedzieć, bo do klasy wchodzi pan McCalister. Wszystkie rozmowy w klasie momentalnie cichną.

Nauczyciel zaczyna sprawdzać obecność. Kiedy kończy, informuje klasę, że mamy w klasie jedną nową uczennicę. I wskazuje na mnie. Jakby już tego nie zauważyli! Niestety muszę podejść do niego i coś o sobie powiedzieć. A już myślałam, że mi się upiecze.

-Powodzenia...- Szepcze James.

-Dzięki. Pewnie się przyda.- Odpowiadam ci podchodzę do nauczyciela. Oczywiście wszyscy muszą się teraz na mnie patrzeć. Co za ironia losu.

-Niech się pani przedstawi, panno Steel.- Mówi kiedy już jestem wystarczająco blisko.

-A więc: Nazywam się Cornelia Steel. Mam 18 lat. Przeprowadziłam się tu razem z mamą z Londynu. Interesuję się muzyką i sportem. Lubię rysować i czytać. Jakieś pytania?- Kończę swoją wypowiedź.

Ktoś, a dokładniej jakaś dziewczyna podnosi rękę. Chyba ma na imię Amelia.

-Dlaczego się przeprowadziłaś?- Pyta dziewczyna.

-Bo musiałam.- Odpowiadam ostro.- Jeszcze coś?

Dziewczynę chyba, a nawet na pewno przytkało. Po niej już nikt nie miał żadnych zbędnych pytań.

Kiedy już wracałam do ławki, czułam na sobie spojrzenia innych. Przyzwyczaiłam się do tego, ale to nie znaczy, że to lubię.

-Brawo ty!- Słyszę Jamesa.

-Nie przesadzaj. Mogło być lepiej.

Do końca lekcji kończę rysować portret mojej siostry.

-Panno Steel. proszę na chwilę zostać po lekcji.- Mówi nauczyciel przed dzwonkiem.
Nie mam wyjścia i czekam aż wszyscy wyjdą z klasy.

-Słyszałem co pani ostatnio przeżyła. Wiem, że to banalne, ale naprawdę bardzo mi przykro z powodu pani siostry. Gdyby pani potrzebowała pomocy, wystarczy do mnie przyjść. Wiem, że to nie jest łatwe, ale gdyby Ci ktoś dokuczał, możesz się do mnie zgłosić. Nie ty pierwsza i nie ostatnia będziesz mogła tak zrobić.

-Dziękuję.- Mówię i wychodzę z klasy.

Następna jest biologia, więc kieruję się w stronę pracowni biologicznej.




*******************************

Cześć! To znowu ja :D
Piszcie komentarze i głosujcie, jeśli Wam się podoba :)

Zakręty losu...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz