Rozdział 4

60 12 3
                                    

W końcu długo wyczekiwana sobota, a co z tym się wiąże? Wolna chata na cały weekend! Rodzice zawsze wyjeżdżają. Czasami mówią, że to sprawy biznesowe, raz, że chcą pobyć tylko we dwoje, a raz, że jadą do rodziny lub znajomych... Nie zliczę ile było tych wymówek, ale oni robią swoje, a ja swoje i wszyscy są zadowoleni.

Było już południe, a ja od szóstej rano leżałem na kanapie i myślałem co robić. Przez połowę tego czasu tępo wpatrywałem się w telewizor cały czas, przełączając kanały w poszukiwaniu czegoś co mogłoby mnie zaciekawić, ale, jednak zdałem sobie sprawę, że nie ma najmniejszego sensu, więc go zgasiłem.

- O rany boskie, jak tu nudno!

Po wykrzyczeniu tego zdania na cały dom, wstałem i pokierowałem się do kuchni. Przeszukałem wszystkie możliwe szarki, szuflady, lodówkę, a nawet zamrażarkę i nic. Nie ma tu nic co mógłbym zjeść.

- Dlaczego mamuś każesz mi wychodzić z domu w tak piękny, pochmurny dzień?

Nie mając innego wyboru ubrałem szare spodnie dresowe, czarną koszulkę oraz pierwszą lepszą bluzę. Wróciłem się do kuchni, by wyciągnąć pieniądze z słoika, który stał wysoko na szafce. Przy drzwiach założyłem na gołe stopy swoje czarne New Balance po czym narzuciłem sobie jeszcze kaptur na głowę i wyszedłem. Miałem szczęście, że niecały kilometr od mojego domu był sklep i nie musiałem iść do miasta. Dziś pogoda niedopisywana. Niebo wyglądało jakby miało zaraz płakać. Cóż poradzić skoro mamy jesień. Liście na drzewach przybierają odpowiednie ciepłe barwy, kiedyś pięknie zielona trawa dziś zaczyna gnić od zbyt dużej ilości wilgoci, a słońca mało co było. Co za paskudna pora roku.

Po wejściu do sklepu przywitałem się z kasjerką. Dzisiaj zrobię sushi. Matt i ja je uwielbiamy. Na pewno się ucieszy. Po wybraniu odpowiednich składników oraz kilku dodatkowych potrzebnych do przeżycia, zapłaciłem i zwróciłem się ku mojemu miejscu zamieszkania. Po drodze zauważyłem pewną parę trzymającą się za ręce. A może tak załatwić sobie trochę rozrywki? Stanąłem przed nimi zagradzając im drogę po czym zwróciłem się do chłopaka.

- Kochanie, co to ma znaczyć? Dlaczego jesteś tu i do tego z tą dziewczyną? Przecież mówiłeś mi, że wyjeżdżasz na tydzień z miasta. - Dziewczyna. stojąca obok zdezorientowana przyglądała się całemu zajściu. - Czy ty mnie zdradzasz? Tak po prostu chcesz mnie zostawić po tych wszystkich wspólnie spędzonych nocach? - Udaję zasmuconego. - A mówiłeś, że to tak na zawsze. Jesteś beznadziejny! Nienawidzę cię!

Chłopak nie wiedział co się dzieje, a dziewczyna była bliska płaczu.

- Uważaj na niego - powiedziałem smutno do niej, a ta się rozpłakała.

Odszedłem. Ta laska dała chyba temu gościowi w twarz, czy gdzieś. Poczułem się trochę lepiej, ale jakoś nie specjalnie mnie to rozbawiło. Co ja gadam przecież oglądanie takich dramatów miłosnych to moje ulubione zajęcie, a uczestniczenie w nich to dopiero zabawa! Tak, wiem jestem okropnym człowiekiem, ale co mam na to poradzić? Życie mnie nudzi, a, więc czemu, by tego nie zmienić? No dobra, zmienianie mojego nudnego świata kosztem innych nie jest fair, ale popatrzmy optymistycznie, Może i rozwaliłem ich związek, ale może i tym samym uratowałem tę dziewczynę przed bólem spowodowanych przez niego. Nie wiadomo kim był tamten gościu

Cały i zdrowy dotarłem do domu! Zakupy odłożyłem na blat kuchenny. Zdjąłem bluzę i zabrałem się za opróżnienie toreb. Pewnie jak u wszystkich u mnie w domu foliowe torebki są trzymane razem z innymi w jednej z nich. Chyba rozumiecie - śmiech.

Moje śniadanie to bułka z serem i ketchupem. Nic nadzwyczajnego. Postanowiłem trochę posprzątać w swoim pokoju. Od wieków tego nie robiłem i panuje tam istny chaos.

Nasze NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz