Rozdział 23

60 4 48
                                    

- Co? - zapytałem niepewnie. Niczego nie rozumiałem.

- To co słyszałeś - rzekł brunet. - Nie chcę się już z tobą męczyć. Chcę, żebyś raz na zawsze zniknął z mojego życia.

Poczułem łzy napływające mi do uczu, które szybko opuściły swoje miejsce i spłynęły po moich policzkach.

- Nie rozumiem tego, David. Przecież było tak dobrze. Jeszcze wczoraj mówiłeś, że chcesz byśmy byli razem. Mówiłeś, że mnie kochasz. I nagle z dnia na dzień chcesz się mnie pozbyć?

- Takie jest życie, Isaac. To nie bajka. Nie istnieje coś takiego jak życie razem i szczęśliwie, aż do śmierci. I proszę, nie płacz. Nienawidzę, gdy to robisz.

- Wiem, że życie nie jestem takie piękne, ale wiem też, że człowiek nie jest w stanie z dnia na dzień przestać kogoś kochać.

- Bawiłem się tylko. Zwyczajnie się tobą zabawiłem! Od początku chciałem do zrobić. Chciałem cię zwyczajnie zdobyć. Udowodnić, że nawet ktoś taki jak ty może myśleć o facecie w ten erotyczny sposób. I udało mi się. Miałem nadzieję na coś więcej. Chciałem cię zaliczyć, ale nie chcę marnować czasu na kogoś takiego jak ty. Choć myślę, że jeszcze trochę i by mi się to udało.

- To nie prawda - mówiłem cicho. - Ty nie jesteś taki.

- Tylko ty tak myślisz. Prawda jest inna, ale musisz przyznać, że moja gra aktorska jest niesamowita.

- To musi być jakiś głupi sen. To nie może być rzeczywistość.

- Ale nią jest - powiedział. - Jesteś teraz taki żałosny. Chciałbym oglądać cię takiego do końca życia,

Podszedł do mnie i ujął w dłoń mój podbródek.

- Oh, Isaac. Twoje oczy są jeszcze piękniejsze, kiedy są przepełnione łzami. - Otarł krople łez z mojej twarzy. - No już, przestań płakać. Matt na pewno cię ze chce. Przecież znacie się tak długo. Idź do niego i dokończcie to co zaczeliscie w... jak to nazwaliscie? Tak, kapustolandii! Doprawdy żenująca nazwa.

- Skąd o tym wiesz? Nigdy ci i tym nie wspominałem. - Spojrzałem na niego z przerażeniem.

- Glupiutki Isaac. - Poklepał mnie po głowie cały czas się uśmiechając. - Ja wiem o tobie wszystko.

- Ty nie jesteś moim Davidem. To nie możesz być ty.

- Ale jestem! Może już nie twój, ale nadal David. Oh, skarbie, to musi być dla ciebie ciężkie. Naprawdę zakochałeś się w facecie. To takie obrzydliwe. Nie martw się, napewno znajdziesz kogoś takiego jak ty. Chyba.

Poczułem jakby moje serce pękało. Było cienkim szklanym naczyniem, które od wpływem słów pękło, raniąc mnie swoimi drobnymi kawałkami. Zadając mi tak bolesne rany. Rany, które nigdy nie będą w stanie się zagoić.

- Dlaczego? Dlaczego tak to sie potoczyło? - spytałem.

- Ponieważ ja tak zadycedowałem - wyszeptał mi tuż przy uchu. - Było tak jak sobie tego życzyłem. Tańczyłeś tak jak ci grałem.

- Ale... Ludzie są jednak okropni.

- Masz rację. Ty nie różnisz się od nas niczym.


-Isaac?

Usłyszałem głos mojej rodzicielki. Uchyliłem powoli powieki, nie wiedząc co się dzieje. Ujrzałem jej zmartwioną twarz. Dłonią wycierała łzy, które nie wiem skąd sie pojawiły.

- Wszystko w porządku? Bardzo płakałeś przez sen.

Przypomniałem sobie wszystko. Więc to był tylko sen. Co za szczęście.

Nasze NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz