Rozdział 10

52 7 23
                                    

- Chłopcy! Pobudka! - Usłyszałem głos starszego mężczyzny.

Leniwie otworzyłem oczy. Dajcie mi jeszcze trochę pospać!

- Bo nie zdążycie na śniadanie! A i załóżcie sportowe ubrania, bo będą zawody!

Westchnąłem zrezygnowany. Powoli odwróciłen się powoli, uważając na Davida, którego niestety tam nie było. Pewniej położyłem się na plecach. Odwróciłem głowę i spojrzałem na Davida. Leżał już ubrany przeglądając coś w telefonie.

Jak siedzi cicho to jest przyjemnie - pomyślałem wrednie.

- Oh, Isaac, chłopie. - Zwrócił się do mnie Ash. - Wstawaj już. Bierz przykład z rannego ptaszka Davida. - Wskazał na chłopaka. - O której ty wstałeś?

- Około szóstej - powiedział nie wzruszony.

Podniosłem się nieco, ale z powrotem upadłem na pościel. Było tu tak dobrze...

- Która jest godzina? - zapytałem z głową w poduszce.

- Szósta trzydzieści sześć - oznajmił Milton.

- Która?! - zdziwiłem się.

- Szósta trzy...

- Słyszałem - przerwałem mu. - Do szkoły ja nawet tak wcześnie nie wstaję. Dajcie mi pospać przynajmniej do siódmej...

- Jak sam nie wstaniesz to ja ci pomogę - powiedział stanowczo David. A tego co ugryzło?

- Dobrze, dobrze. Już wstaję.

Leniwie usiadłem. Przetarłem dłonią oczy, by trochę się rozbudzić. Było tu strasznie gorąco. Odwróciłem się do okna i odtworzyłem je. Powiew chłodnego powietrza uderzył w moją twarz. Od razu poczułem się lepiej. Mimowolnie się uśmiechnąłem i zamknąłem oczy. Było mi tak przyjemnie...

- Zamknij to okno, bo zimno jest. - Usłyszałem głos Miltona.

Odwróciłem się w jego stronę z wymalowanym zdziwieniem.

- Zimno? Jest tu duszno i gorąco.

- Gorąco? Zaraz zmarzniemy. - Zaśmiał się.

- My nie jesteśmy tacy jak ty. - Wtrącił się brunet. Nie lubię, gdy jest taki poważny i oschły. Chyba to zauważył i posłał mi delikatny uśmiech, który odwzajemniłem.

- Niech wam będzie... - powiedziałem trochę oburzony.

Zamknąłem okno. Widząc, że łazienka jest wolna wziąłem z walizki rzeczy i poszedłem do niej. Obmyłem twarz letnią wodą, po czym wytarłem ją. Szybko się ubrałem się w jakieś czarne dresy i zwykły podkoszulek. Uczesałem włosy, umyłem zęby. Przed wyjściem zakryłem jeszcze wory pod oczami.

Po wyjściu z łazienki schowałem pidżamę i popatrzyłem na zegarek. Dochodziła siódma.

- O której jest śniadanie? - zapytałem zakładając granatową bluzę.

- O siódmej piętnaście - odpowiedział blondyn. - Zaraz wychodzimy.

Do plecaka włożyłem najpotrzebniejsze rzeczy.

Weszliśmy do stołówki, na której było już mnóstwo ludzi. Zajęliśmy wolne miejsca i poszliśmy do tak zwanego stołu szwedzkiego. Ja wziąłem jajecznicę, bułkę oraz moje ulubione kakao.

Rozmowa jakoś się toczyła. Nawet dobrze mi się z nimi rozmawiało, ale nie zaprzeczę, że wolałbym teraz przebywać w towarzystwie Matta i reszty.

- Słuchajcie mnie wszyscy! - W pomieszczeniu zapadła cisza. Wszyscy odwrócili się w stronę nauczycielki. - Teraz macie godzinę czasu, by dobrać się w grupy. Zasady są takie, że powiedzmy chłopcy z domku pierwszego będą w grupie z dziewczynami z domku piątego. Mają być grupy chłopcy - dziewczyny. Rozumiecie?

Nasze NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz