Rozdział 24

16 2 4
                                    

Sorki za błędy jak jakieś będą


Szedłem sobie spokojnie chodnikiem. Postanowiłem skręcić w ciemną uliczkę, by było szybciej. Niespodziewanie poczułem uderzenie w plecy czymś ciężkim. Upadłem na zięmię i jęknąłem z bólu. Napastnik obrócił mnie na plecy i usiadł mnie moim brzuchu okrakiem. Błyskawicznie metalowa rurka znalazła się na mojej szyji, przyciskając moją krtań. Osoba trzymająca metal była może z rok lub dwa starsza ode mnie. Chłopak był umięśniony, włosy miał kruczoczarne, a oczy jasne. Wyglądał na bardzo złego. Próbowałem go odepchnąć, ale nie dałem rady otumaniony bólem.

- Isaac Winston? - zapytał groźnym tonem.

- Z kim mam przyjemność? - zapytałem ledwie, uśmiechając się przy tym lekko przez co mężczyzna mocniej przycisnął rurkę.

- To ciebie teraz pieprzy David, bawiąc się przy tym w związki?

- Co? - Nie wiedziałem o co mu chodzi.

- Masz z nim zerwać kontakt jak najszybciej inaczej tego gorzko pożałujesz, rozumiesz?

- O co ci cho... - nie dokończyłem, ponieważ jego pięść kilka razy uderzyła w moją twarz, powodując, że z mojego noca zaczyła sączyć się krew.

- Rozumiesz? - zapytał ponownie znów uderzając mnie dwa razy. Przytaknąłem ledwo. Mężczyzna wstał i zrobił kilka kroków. - Przekaż jeszcze Davidowi, że załatwię każdą jego dziwkę.

Podniosłem się do siadu i odwróciłem. Spojrzałem za siebie, ale go już nie było. O co mu chodziło? Jakie dziwki?

Wytarłem rękawe krew. Udałem się do domu Dawida.

* * *

Zapukałem kilka razy w drzwi. Podłuższej chwiliu słyszałem dźwięk przekręcanego zamka. Otworzyła mi kuzynka Dawida.

- Cze... O mój boże, co ci się stało? - Była wyrażnie zaskoczona.

- Jest Dawid? - Byłem odrobinę zły tym wszystkim.

- Przykro mi, ale wyszedł niedawno. - Zrowiła współczującą minę. - Wejdź, opatrzę twoją twarz.

- Nie trzeba, wrócę do siebie. Nie chcę robić problemów. - Miałem już zawracać, ale powstrzymała mnie jej ręka, która wciągnęła mnie do środka.

- Nie pieprz mi tu tylko właź.

Zaprowadziła mnie do kuchni i kazała usiąść na krześle. Z szafki wyciągnęła pudełko, które położyła na stole i sama usiadła na przeciwko mnie. Pudełko okazało się apteczką. Wyjęła z niej waciki oraz wodę utlenioną. Szybko opatrzyła moje rany. Na sam koniec powiedziała:

- Nie będę ci tego niczym zaklejać, ale uważaj na to, dobrze? - Przytaknąłem skiwnięciem głowy. - Wieczorem sobie to jeszcze przemyj.

- Dziękuję ci.

- Przyjemność po mojej stronie. - Odłożyła apteczkę na miejsce. - Napijesz się czegoś?

- Herbatę poproszę.

- Już się robi!

Po kilku minitach postawiła obok mnie kubek z malinowym naparem.

- Kto ci to zrobił? - zapytała, upijając łyk herbaty.

- Sam nie wiem, nie znam go. - Wzruszyłem ramionami. - Mam nadzieję, że to tylko jednorazowe.

- Ja też, nie chcę by coś ci się stało. Musisz bardziej na siebie uważać.

Nasze NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz