Rozdział 17

82 5 5
                                    

Jest wczesna godzina, czuję jak Patrick pieści moje poliki swoimi delikatnymi wargami.

Przebudziłam się i westchnęłam.

-Nie dasz spać, prawda?- spytałam przecierając oczy.

-No nie- powiedział i się uśmiechnął.

Ponownie westchnęłam, wtuliłam się w niego.

-Ej, może wyjdziemy gdzieś, by odpocząć od tej codzienności?- spytał po chwili.

-A gdzie niby?- spytałam.

-No nie wiem.. W góry? Wspominałaś, że nie byłaś nigdy.- powiedział.

-Prawda, nie byłam no i co związku z tym?- spytałam.

-Pojedziemy? Proszę..- prosił jak dziecko o zabawkę.

-Łeee...- jęczałam, gdyż chciałam zasnąć, lecz nie było mi dane.

-Skarbie, proszę- zaczął jeździć dłonią po moich udach.

Zagryzłam dolną wargę.

-Dobra, ale teraz daj mi spać- powiedziałam, a ten mnie pocałował.

-Nie dam ci spać, bo trzeba się spakować- powiedział.

Spojrzałam na niego bezsilnie, usiadłam na łóżku ponownie przecierając oczy.

Bez słowa wstałam, poszłam się ubrać i mniej więcej ogarnąć. Poszłam do Luke'a i spakowałam nie zbędne rzeczy. Musiałam też się przebrać. Założyłam dżinsy i sweterek granatowo-biały w paski. Była już 9:00 am. Patrick przyjechał po mnie pod dom Luke'a. Luke wyszedł się pożegnać.

Wsiadłam do samochodu. 

Patrick się uśmiechnął. Wyglądał na zadowolonego.

-Chcesz to idź spać- powiedział odpalając silnik.

Spojrzałam na niego,a on na mnie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Odruchowo zagryzłam dolną wargę i odwróciłam wzrok. Włączyłam radio, bo tak za cicho było.

Nagle w radiu zaczęła lecieć piosenka jego zespołu. Ten się zaśmiał lekko. Ja spojrzałam na niego.

Chłopak zaczął śpiewać. Po chwili ja też, gdy zaczęłam śpiewać on się na mnie spojrzał i uśmiechnął słodko. Całą piosenkę śpiewaliśmy razem. 

-Pięknie śpiewasz, czemu wcześniej nie śpiewałaś?- spytał szczęśliwy.

-Bo nie śpiewam, ja tylko gram na instrumentach.- powiedziałam.

Chłopak na mnie spojrzał z nie do wierzeniem.

-Chyba cię nie znam jednak- powiedział śmiejąc się.

-Noo nie znasz- powiedziałam rozbawionym głosem.

-Na czym grasz?- spytał.

-Perkusja, ale też na gitarze i pianinie.- powiedziałam obojętnie.

-Oooo super- powiedział całując mnie w polik.

Po długiej drodze w końcu dojechaliśmy. Jechaliśmy chyba z 3-4 godziny. Szybko minęły nawet.

Poszliśmy do hotelu, wypakowaliśmy się mniej więcej.

Postanowiliśmy zejść do baru w hotelu, by coś zjeść, bo nie ukrywam zgłodniałam.

Ja wzięłam tylko sałatkę, bo większość to były z mięsem lub szynką itd. A ja jestem wegetarianką.

Po "śniadaniu" wróciliśmy do pokoju. Chciałam troszkę odpocząć po długiej podróży.

Nie na widzę długich podróży..

Położyłam się na łóżku i po chwili zasnęłam.

Po 1 godzinie, chłopak mnie obudził.

-Idziemy zwiedzać?- spytał uradowany.

-Nie dasz mi spać..- powiedziałam cicho.

Wstałam się wyszykowałam szybko i po 15 minutach byliśmy gotowi i ruszyliśmy na "wycieczkę".

Patrick ciągle trzymał mnie za rękę, ja wtedy czułam się jakoś bezpieczniejsza. 

Nagle zadzwonił do mnie telefon.

-Halo?- spytałam po odebraniu.

-No hej, i jak tam?- spytał Luke.

-A git, a tam?- spytałam.

-A dobrze, wszystko w porządku tam u was?- spytał troskliwym głosem.

-Tak tak, nie masz co się martwić- powiedziałam spokojnie.

-No dobra, to nie przeszkadzam, dzwonię by sprawdzić czy wszystko ok, papa- powiedział brat i się rozłączył.

Schowałam telefon do tylnej kieszeni jak zawsze.

Zatrzymaliśmy się w takich domkach w lasku. Ja usiadłam na drewnianym stoliku, a Patrick stanął przede mną i objął w pasie. Ja wtem owinęłam nogi wokół jego talii. Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie jak w najcenniejsze obrazki. Nie mogliśmy wzroku od siebie oderwać.  

W końcu pociągnęłam go za jego kurtkę skórzaną do siebie i połączyłam nasze wargi. 

Nasze języki się delikatnie, ale namiętnie o siebie ocierały. Moje palce znalazły się we włosach chłopaka, ten się tylko zaśmiał.

Jego usta zjechały mi na szyję, zaczęłam się uśmiechać i lekko śmiać. Czułam jego kąciku ust co chwilę się unosiły ku górze.

W końcu odsunęłam go od siebie i zeszłam ze stolika.

-Chodź, idziemy zwiedzać- powiedziałam ciągnąc go za rękę.

Jesteśmy na jakiś skałkach. Musieliśmy robić parkour. W porównaniu z chłopakiem to ja jestem mistrzem.

Musieliśmy przejść nad przepaścią, ja szłam pierwsza. Nie byłam pewna co do przejścia nad tą przepaścią, ale poszłam twardo na przód.

Nagle noga mi się osunęła z kamienia i spadłam.  W ostatniej chwili złapałam się jakiejś gałęzi wystającej. Wisiałam tak.

Chłopak od razu podbiegł, by mi pomóc.

 -Chodź, pomogę ci. Podaj rękę-  powiedział wystraszony. 

 -Ale...- zaczęłam się jąkać. 

 -No dalej.. Zaufaj mi...-powiedział delikatnym głosem.

 -Ale jeśli coś pójdzie nie tak? Ty też...- spytałam i wybuchłam płaczem.

 -To spadniemy razem..- powiedział pewny siebie, wtem spojrzałam na chłopaka.

Czułam jak dłonie mi się zsuwały z gałęzi. W ostatniej chwili złapałam dłoń chłopaka. Ten mnie od razu szybko wciągnął i przytulił mocno.

-Już spokojnie... Jesteś bezpieczna..- powiedział otulając mnie swoimi rękoma.

Wtuliłam się w niego i westchnęłam z ulgą.

Siedzieliśmy tak puki się nie uspokoiłam.

Wtulając się w Patricka słyszałam jego bicie serca. Nie wiem czemu, ale to mnie uspokajało.

-Chodź wracamy.- powiedział delikatnie chłopak.

Przytaknęłam tylko.

Wskoczyłam chłopakowi na barana i tak mnie niósł do hotelu.

W drodze powrotnej zasnęłam na nim.

Czułam jak chłopak delikatnie kładł mnie do łóżka i nakrył kołdrą.

Po czym sam położył się obok mnie wchodząc pod kołdrę pod którą ja leżałam.

Przytulił mnie mocno.

-Śpij dobrze moja księżniczko. Zawsze będę obok ciebie.. - powiedział całując delikatnie mnie w czoło.


Have a little hope (Patrick Stump)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz