Rozdział 27

77 5 0
                                    

Ta noc była dziwna. Dalej się zastanawiam po co pobrali jemu krew.
Powoli się przebudzałam i słyszałam jak Patrick rozmawia z lekarzem. Nie mogłam zrozumieć słów. Ciężko westchnęłam i powoli otworzyłam oczy. Chłopaki przerwali rozmowę widząc, że się budzę. Oboje skierowali spojrzenia na moją osobę. Zdzwiona podniosłam brwi do góry.
-Co? - spytałam ziewając.
-Nie nic.- odpowiedział mi Trick.
Oboje się zestresowali, nie wiem czym. Jacyś niedojebani.
Jeszcze chwilę patrzyłam na nich i po chwili postanowiłam totalnie zignorować. Wzięłam mój telefon ze słuchawkami z mojej szafeczki znajdującej się koło łóżka. Utrudniało mi to zadanie podłączona kroplówka.
Włączyłam muzykę i podgłośniłam jak najgłośniej mogłam, potem jakby nigdy nic odwróciłam się do nich tyłem i zamknęłam szczelnie swe powieki.  Akurat wtafiło na piosenkę "Mikky Ekko- Time" zawsze na niej się rozczulam to chore. Czułam jak łzy powoli przedostają się przez zamknięte powieki. Brałam głębokie wdechy, by się powtrzymac , ale na marne. Miałam ochotę pobyć sama. Ale na karku miałam lekarza i Patricka w tej chwili.
-Ej. Nie płacz..- powiedział Patrick wyjmując mi słuchawkę z ucha.
-Ciągnij się!- warknęłam zapłakana na niego chowając twarz w szpitalną poduszkę.
-Co znowu zrobiłem źle?!- podniósł głos bezsilnie.
-To że ci wybaczyłam błędy, które dalej mnie kurwa bolą, nie znaczy, że między nami będzie to samo co kiedyś!- krzyknęłam w poduszkę.
-Dobra rozumiem! Jak chcesz! Wybacz, ale jestem z kimś umówiony, więc, żegnam!- krzyknął podnosząc ręce w geście poddania i po chwili wyszedł.
Czekaj.. Czy on właśnie mnie zostawił? Tak po prostu wyszedł?!
Boże... To moja wina... Co ja zrobiłam?!
NIE STOP! Nie mogę zawsze siebie obwiniać o coś.
Przez chwilę kłóciłam się ze swymi myślami.
Mam dość szpitali. Mam dość tego wszystkiego. Niech się ta męczarnia skończy!
Pod wpływem emocji oderwałam kroplówkę od weflonu. Krew się zaczęła lać. Wzięłam szybko swoją bluzę i wyjrzałam zza drzwi sprawdzić czy ktoś z lekarzy lub pielęgniarek jest. Pusto, bingo! Powoli skierowałam się do wyjścia.
Kocham ten szpital za to, że nie mają ochrony. Potem spokojnym krokiem wyszłam ze szpitala. Kurwa! Zapomniałam, że krew mi dalej cieknie z weflonu. Wzięłam chusteczkę, którą miałam w bluzie i zatkałam źródło krwotoku. Założyłam bluzę i ruszyłam przed siebie. Sama nie wiem gdzie. Czułam na sobie dziwne spojrzenia ludzi. Fakt. Do najlepiej wyglądających nie należałam. Wyglądałam fatalnie. Chodziłam sobie tak z 3 godziny. W szpitalu pewnie zgłosili moje zaginięcie na policji. Na dworze z czasem robiło się ciemno. Nie miałam gdzie się podziać. Do Luke'a nie mogę, Filip też odpada, Julia również.
Szłam po krawężniku. Przed oczami pojawiły mi się mroczki. Przystanęłam na chwilę i... Czułam jak nogi się zapadły. Leciałam na ulicę. Ciężarówka szybką prędkością jechała w moją stronę. To koniec. Pomyślałam, ale po chwili poczułam czyjeś dłonie na mojej talii. Chwilę później znalazłam się w ramionach mojego "bohatera". Dość wysoki brunet o czekoladowych oczach i malinowych ustach. Dobrze zbudowany. W skrócie, cudny!
-Boże nic ci nie jest!?- spytał wystraszony.
-Nie - odpowiedziałam szybko.
-Jestem Chris- powiedział luzując uścisk, w którym się znajdowałam.
-Natalia..-odpowiedziałam nie pewnie.
-Co robisz sama o tej godzinie na dworze?- spytał.
Nie mogłam mu powiedzieć, że nie mam gdzie się podziać, bo uciekłam ze szpitala.
-Od reagowywuję- skłamałam.
-A no oki, AA... Czemu masz weflon? -spytał.
Przez tą całą akcje rękaw mi się podwinął.
-em.. b-bo..- jąkałam się.
-Uciekłaś ze szpitala?- spytał spokojnie.
-Tak..- westchnęłam bezsilnie.
-Coś się stało?- popatrzył mi w oczy.
-Dużo, ale nie ważne- powiedziałam szybko.
-Powinnaś wrócić do szpitala, strasznie ci krew leci z weflonu. I straciłaś dużo krwi, dlatego o mało nie upadłaś na ulicę- powiedział troskliwym głosem.
-Nie mogę..- zaprotestowałam.
Wtem Chris wziął mnie na ramie i zaniósł pod sam szpital. Droga długo nie zajęła.
-Dalej pójdziesz sama czy też mam cie tam wprowadzić? -spytał.
-Sama!- krzyknęłam.
-Dobrze spotkamy się jeszcze?- zapytał i posłał mi słodki uśmiech.
-Jasne masz długopis?- zapytałam.
Chłopak dał mi go, a ja mu na dłoni zapisałam swój numer telefonu.
-To do usłyszenia- pożegnał się i pocałował w polik. Stałam tak chwilę w szoku, ale po momencie się otrząsnęłam i ruszyłam do szpitala.
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i powoli wchodziłam na swój oddział. Słyszałam krzyk z mojej sali. Luke do kogoś krzyczał, lecz po chwili usłyszałam jak Patrick coś po cichu mówi. Coś w stylu "Uspokój się,proszę, przepraszam to moja wina". Oczy zaszkliły mi się. Nie chętnie weszłam do sali.
Luke czegoś szukał w moim telefonie, Patrick trzymał mojego misia i płakał, Lekarz coś zapisywał w dokumentach i jedna pielęgniarka uspakajała Tricka.
Jak wchodziłam dalej to drzwi zaskrzypiały i zapłakani skierowali swe spojrzenia na mą osobę.
Luke podbiegł do mnie i szczelnie zamknął w objęciu.
-Kocham cie! Przepraszam..- szepnął mi do ucha.
Jego łzy spłynęły na moje poliki.

Cholera.. To ja doprowadziłam ich do takiego stanu. Jezu jaka jestem beznadziejna.!
Zaczęłam cisnąć się w myślach.

-Przepraszam, ale musimy iść zatamować krwawienie.. - przerwał lekarz.
Luke powoli wypuścił mnie z objęcia i dostrzegł plamę krwi na wewnętrznym zgięciu bluzy. Na ten widok przymknął oczy.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam na Patricka. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Po chwili odwrócił wzrok ode mnie i bardziej zaczął płakać. On się obwinia o to. Patrzyłam tak na niego puki pielęgniarka nie złapała mnie za ramię.
-Musimy iść..- powiedziała delikatnie.
Odwróciłam się i ruszyłam za nią. W drodze do gabinetu zagadała do mnie.
- Co się stało?- spytała.
-Nic- odpowiedziałam załamana.
-Po twoim chłopaku widać, że jednak jest coś na rzeczy- mówiła spokojnie.

Chłopaku? No ja nie wiem czy to mój chłopak. Sama nie wiem na czym stoimy.. 

-Pokłóciliśmy się znowu- wytarłam łzę z prawego policzka.
-Dlatego uciekłaś? - zapytała.
-Musiałam się przewietrzyć i odetchnąć. A w szpitalu nie mogłam przemyśleć tego wszystkiego na spokojnie, więc poszłam na spacer- powiedziałam.
W końcu doszłyśmy do sali zabiegowej. Tam zatamowali mi krwotok i zmienili weflon, że teraz miałam go w lewej ręce. Po zabiegu wróciłam do sali.
Luke'a nie było. Był tylko on. On i ja, sami.
-N-Natalia... J-ja.. -jąkał się.
Zaśmiał się bezsilnie, po jego bladych polikach spływały kolejne łzy.
Na ten widok coś ukuło mnie w klatce piersiowej. To nie było ukłucie to co zwykle. To było uderzenie smutku.
Zakrztusiłam się powietrzem.
Nie chciałam ponownie ulegnąć mu, ale to silniejsze ode mnie. Podeszłam słabym krokiem i klęknęłam przed nim. Podniósł lekko głowę i nasze spojrzenia ponownie się skrzyżowały. Jego twarz objęłam swymi dłońmi i przez chwile gładziłam jego poliki swymi opuszkami.
-P-przepraszam...- wyszeptał.
-To ja przepraszam.- powiedziałam.
-K-kocham cię...- powiedział w moje wargi.
Nie wytrzymałam i pociągnęłam go do siebie i wbiłam się wargami w jego.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jeny dziękuje za 1k wyświetleń aww :D :D Nie spodziewałam się tego! <3

Mam nadzieję, że się podoba wgl to ff xd

Jeszcze raz dziękuje miśki i do następnego :) <3 <3

Have a little hope (Patrick Stump)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz