ROZDZIAŁ 2

9K 360 61
                                    


           Podczas gdy szłam w stronę wyjścia na boisko ujrzałam Rebecce, która siedziała oparta o jasno niebieską ściane. Na uszach miała ubrane słuchawki, a w ręku trzymała zeszyt od języka francuskiego. Zastanawiałam się czemu tu siedzi. Miała zająć miejsca na błoniach. Nie zdziwiłabym sie gdyby powiedziała, że nie było miejsc wolnych. Poprawiłam ramię od torby i podeszłam do koleżanki. Gdy ta mnie zobaczyła od razu ściągnęła słuchawki i wstała odkładając tym zeszyt.

- Gdzie byłaś tak długo? - zapytała i złożyła ręce na piersi.

- W łazience przecież - wskazałam ręką w stronę drzwi od łazienki.

- To co ty tam tak długo robiłaś? - zapytała, przy tym prawie wybuchła śmiechem - Czekaj, albo nie chce wiedzieć - Podniosła ręce w obronnym geście po czym spakowała zeszyt do plecaka.

Byłam lekko zawstydzona. Nie chciałam wiedzieć co ona ma w tej głowie. Pokręciłam tylko głową i ruszyłam w stronę boiska. Gdy tylko postawiłam 5 kroków, usłyszałam za sobą głos Rebecci.

- Al, gdzie idziesz? - stanęła za mną.

- Na dwór - odwróciłam się w stronę dziewczyny - Może znajdziemy jakieś wolne miejsce.

Miałam właśnie ruszać gdy znowu przerwał mi głos. Tym razem był to niski, męski głos. Głos pana Richardsona, nauczyciela od matematyki. 

- A panienka Baker gdzie się wybiera? 

Po usłyszeniu mojego nazwiska odwróciłam się do właściciela głosu. Pan Richardson był wysokim i ciemno włosym mężczyzną. Ubrany był przeważnie w ciemną koszule w krate.

- Lekcja się właśnie zaczęła. Zapraszam - wskazał ręką drzwi do sali. Tym gestem zaprosił uczniów do klasy. 

Były dzisiaj zmienione drzwonki, czy jak? Przecież przerwa trwała zaledwie 7 minut. Zdziwiona spojrzałam się na zegarek na nadgarstku. 

13:53

Całą przerwe przesiedziałam w łazience na myciu rąk? To było dziwne, ale trudno. Za 45 minut była następna przerwa. Tylko, że na tej przerwie miałam coś zjeść, bo byłam od rana głodna. Teraz przez całą lekcje będzie burczało mi w brzchu. Zrezygnowana weszłam do sali i usiadłam koło przyjaciółki. 

     O godzinie 14:30 zadzwonił drzwonek, który informował o zakończeniu lekcji. Dla mnie to znaczyło koniec szkolnego dnia.

     Gdy wyszłam ze szkoły w towarzystwie Rebecci i kilku innych znajomych, poczułam lekki powiew na swojej twarzy i karku. Wiał lekki i przyjemny wiatr. Słońce nadal wisiało wysoko w górze i rozgrzewało asfalt na ulicach. Chwile postałam z przyjaciółmi pod szkołą i rozmawiałam o wypracowaniu na jutrzejszy angielski. Weszliśmy w część gramatyczną kiedy usłyszałam głośny klakson. Trzy głośne zawycia klaksona. To mogło znaczyć jedno. Przyjechał już mój brat - Gabe. Był wysokim nastolatkiem o ciemnym kolorze włosów i brązowych oczach. Odwróciłam się w stronę hałasu i ujrzałam czarny BMW, a w nim mojego brata. Otworzył okno i mi pomachał. Odwzajemniłam gest. Pożegnałam się ze znajomymi i pobiegłam do samochodu. Otworzyłam tylne drzwi i rzuciłam na siedzenie torbe, a sama usiadłam z przodu. Po przywitaniu sie w bratem i zapięciu pasów ruszyliśmy do domu.

        Po przyjeździe do domu od razu rzuciłam się do kuchnii do lodówki. Byłam taka głodna przez to wydarzenie w łazience, że... Wydarzenie w łazience. Co to właściwie było? Dlaczego to się pojawiło naprzeciwko mnie, a potem jak gdyby nic zniknęło? Ja nadal uważam, że to starszaki robiły sobie ze mnie żarty, nic nie wynikało z tego, żeby to był trafny punkt. Westchnęłam głośno i wyciągnełam z lodówki jogurt truskawkowy. Po zamknięciu lodówki ruszyłam do swojego pokoju i wciągnęłam się w wir pracy domowej.

      Po długim czasie usłyszałam głośny głos brata dobiegający z dołu. Nie zwróciłam na to uwagi i dalej pisałam wypracowanie z angielskiego. Musiałam to skończyć na jutro. Nagle znowu usłyszałam jego głos. Lekko się wkurzyłam i zeszłam na dół dowiedzieć się co on takiego chce. Ubrałam moje fioletowe, puchate kapcie i po schodach zeszłam na dół.

     Weszłam do salonu i ujrzałam Gabe'a który siedział na kanapie i grał - jak co wieczór - na konsoli. Gdy tylko mnie zobaczył gestem ręki zaprosił do wspólnej gry. Nie mogłam pozwolić sobie na chwilę odpoczynku, bo na jutro jest to wypracowanie, a dopiero jestem na początku.

- Ja podziękuje, mam jeszcze dużo do roboty - cofnęłam się krok do tyłu. 

- Nie przesadzaj. Jak zrobisz sobie chwilę przerwy to nic się nie stanie - wstał i złapał mnie za ręke. Pociągnął mnie lekko za sobą i usadził na kanapie po czym podał mi czarny pad do ręki.

Cały mój brat. Ma 19 lat, a zachowuje się jak 9-cio latek. Ale i tak go kocham. Jako jedyny mi został z rodziny. Jest bardzo opiekuńczy wobec mnie. Fakt, czasami się kłócimy, nawet bardziej niż czasami, ale jednak to mój brat. Nie wiem co bym zrobiła gdybym go straciła. 

     Z uśmiechem pokręciłam głową. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i zaczęłam klikać w przyciski na padzie. Zbydnio nie lubiłam grać na konsoli. Wolałam pograć w piłkę, albo pooglądać wyścigi motocyklowe, ale czego nie robi się z miłości? Ale następną grę, wybieram ja.

      Tuż przed godziną 22, zamiast iść spać to nadal graliśmy. Jak Gabe się wciągnie w coś to potrafi robić to całymi dniami. Właśnie graliśmy w jakieś strzelanki. O dziwo wciągnęłam się w tą grę. Bieganie i wystrzelanie wszystkiego dookoła to nie było takie trudne. Nagle z tyłu mojej postaci ktoś strzelił i zabił ją. Na ekranie pojawił się duży czerwony napis: GAME OVER. Mój brat zaczął wiwatować i się śmiać.

- Wygrałem, a ty przegrałaś! Znowu - darł się na cały dom. 

     Gdy go zobaczyłam takiego szczęśliwego coś mnie ruszyło. Zacisnęłam palce na padzie i zacisnęłam zęby. Spojrzałam się na ekran i zobaczyłam ten napis: GAME OVER. Zaczęłam trząść się ze zła. Zgrzytałam zębami i zamknęłam mocno oczy. Po chwili wstałam i mocno rzuciłam padem o telewizor, który  wybuchł i upadł na ziemię. 

        W pokoju nastała cisza. Mój brat stał w miejscu i patrzał się na mnie z troską. Zaczęłam głośno oddychać. Odwróciłam się najpierw do brata, a potem do telewizora. Gdy zobaczyłam co się stało z nim, cofnęłam się dwa kroki do tyłu i pobiegłam do swojego pokoju. Gdy doszłam do pomieszczenia trzasnęłam drzwiami i usiadłam na łóżko. Byłam z szoku. Co to było? Ja to zrobiłam? Ale czemu? Przecież nigdy się nie denerwuje z powodu przegranej w grze. Rozumiem jakbym była lekko wkurzona, bo to była fajna gra, ale żeby od razu niszczyć telewizor? Nie rozumiem. Co się ze mną dzieje?



____________________________________________________________________________________


Hey!

Postanowiłam dodać rozdział dzisiaj. Wczoraj zaczełam pisać rozdział, ale coś mi nie wychodził. Na komputerze jest lepiej niż na kartce :D

Uważam, że ten rozdział jest taki sobie. Nie podobała mi się ta akcja w salonie. Powinnam bardziej to rozbudować. 

Rozumiem, że narazie te dwa rozdziały nie mają nic wspólnego z naszymi Avengers, ale to dopiero 2 rozdział :D

W nastepnym już pojawi się pewna wyjątkowa postać :D

Kolejny rozdział dodam w następnym tygodniu, w sobote. 

Trzymajcie się!

Allie Raeken


KOREKTA: MrsSandman

Avengers: Nowe Starcie [Część 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz