Następnego dnia rano nadal w uszach bębniała mi wczorajsza muzyka. Złapałam się za kark i zaczęłam go masować. Pokręciłam kilka razy głową by choć troche złagodzić ból. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam, że leże na podłodze. Chciałam wstać, ale poczułam pod swoją ręką coś miękkiego. Okazało się, że moja głowa spoczywała na chlebie, a raczej na chlebie tostowym. Ciekawy sposób. Wzięłam bochenek do ręki i odłożyłam go na bok. Dopiero teraz zauważyłam, że większość osób już wstało. Spał jeszcze Clint i James. W pół śnie złapałam się za krzesło stojące obok mnie i podciągnęłam się. Gdy się już całkowicie obudziłam zobaczyłam Steve'a jedzącego płatki zbożowe, a obok niego reszte Avengers spożywających śniadanie. Pierwszy zauważył mnie Scott i na przywitanie się uśmiechnął. Odwzajemniłam gest i podeszłam do lodówki po coś do picia. Miałam pustynie w gardle. Wzięłam sok pomarańczowy i po nalaniu go do szklanki usiadłam na kolana blondyna i zaczęłam jeść jego płatki.
- Smacznego – powiedział mój chłopak i pocałował mnie w policzek na przywitanie.
W kuchnii rozmawialiśmy tylko na jeden temat. Temat wczorajszej imprezy. Każdy opowiadał co mu się podobało najbardziej. Ja przez całe śniadanie nie odzywałam się. Wolałam delektować się płatkami czekoladowymi i sokiem. W sumie to byłam jeszcze zmęczona i nie miałam siły na nic. Nawet w którymś momencie Steve zaproponował, że mnie nakarmi. Zgodziłam sie od razu. W tym momencie kiedy blondyn skierował następną łyżkę w stronę moich ust do pokoju wszedł zaspany Clint i gdy zobaczył, że jestem karmiona też tak chciał. Więc nałożył sobie jajecznice Wandy na talerz i usiadł obok Tony'ego. On w tym czasie czytał gazete więc nie zauważył, że ktoś się do niego przysiadł. Dopiero zorientował sie kiedy Barton włożył widelec do jego ręki. Skończyło się na tym, że Tony zjadł jego śniadanie. Na końcu mu jeszcze podziękował. Przy śniadaniu było dużo śmiechu.
Po godzinie pożegnaliśmy się z Wandą i jej bratem oraz z Buckym. Bruce już wcześniej wyszedł z powodu nagłego telefonu z laboratorium. Reszta musiała już wracać do siebie. Mieli dzisiaj napięty grafik. Po ich wyjściu posprzątaliśmy po śniadaniu oraz wczorajszy bałagan. Po tym wszyscy udali się w swoim kierunku. W sumie to każdy poszedł w te samo miejsce, czyli do sali treningowej. Trzeba było korzystać póki jest spokój w mieście. Gdzieś tak o 12 zaczęliśmy trening.
Przed godziną 14 usłyszeliśmy głos Fury'ego dobiegający z głośników na suficie. Kazał nam wszystkim przyjść na góre, bo jest sprawa. Przerwaliśmy swoją dotychczasową czynność i wszyscy razem pojachaliśmy windą na góre.
Gdy weszliśmy do salonu ujrzeliśmy dyrektora T.A.R.C.Z.Y stojącego przy oknie plecami do nas. Usiedliśmy do stołu i czekaliśmy niecierpliwie na to co ma nam do powiedzenia. Według mnie, nie musiał już nic mówić, bo wiedziałam co się szykuje. Włączył telewizje i ukazały nam się wiadomości dnia. Serce zaczęło mi szybciej bić gdy przeczytałam wielkie czarne litery na nagłówku: WIELKI ROBOT ZNOWU ATAKUJE. Potem pokazała się reporterka która nadawała z głównej ulicy Nowego Jorku. W tym momencie kamera uchwyciła moment jak Ultron niszczy budynek. Zamarłam bez ruchu, tak samo jak reszta. Nie mogłam oderwać wzroku od ekranu. Ścisnęłam mocno dłonie w pięści. Nie wiedziałam czy jestem wkurzona czy przestraszona. Wszystkie emocje zlewały się ze sobą i nie mogłam ich odróżnić.
- Do dzieła Avengers – powiedział tylko tyle Fury i zniknął za drzwiami.
Cała drużyna jak poparzona wybiegła z pokoju i poszła się przygotować. Ja nadal siedziałam i patrzyłam na przybliżoną twarz Ultrona. Czyli to już dzisiaj. Dzisiaj skończy się zło i zniknie strach. Ocknęłam się dopiero gdy usłyszałam głos Starka. Gdy się do niego odwóciłam był już ubrany w swoją zbroje. Kazał mi się pośpieszyć, bo za chwile odlatujemy. Rozluźniłam dłonie oraz mięśnie i wziełam się w garść. Nie mogę im pokazać, że się boje. Ostatni raz spojrzałam się na telewizor i wybiegłam z salonu.
CZYTASZ
Avengers: Nowe Starcie [Część 1]
FanfictionJesteśmy rodziną. Jesteśmy drużyną. Jesteśmy Avengers. Avengers to drużyna super bohaterów składających się z sześciu najdzielniejszych i najodważniejszych. Ale co by się stało gdyby odkryli nowego bohatera? Innego niż oni? Przyjeliby go z otwarty...