Przez reszte dnia nic konkretnego nie robiłam. Po przyjściu do domu poszłam razem z bratem do sklepu po nowy telewizor. W sklepie siedziałam ponad 2 godziny, bo mój braciszek nie umiał wybrać żadnego modelu. Jeden był za mały, drugi za duży, trzeci miał za mało cali, a czwarty za dużo. Tak wyglądają zakupy z rodzeństwem. Po dwóch godzinach wybrał wreszcie telewizor i mogliśmy wracać do domu. Potem poszłam na zakupy z Rebeccą. Z nią tak samo jak z Gabe'm. Chodziliśmy 2 godziny, ponieważ Rebecca potrzebowała niebieski kapelusz pasujący do jej nowej koszuli w krate. Przeszliśmy całą galerie z trzy razy i nie mogła się zdecydować jakie buty kupić. Ja na szczęście nie miałam takiego problemu. Kupiłam tylko czarną opaskę do włosów i buty do biegania. Więcej nie potrzebowałam jak 10 minut by kupić te rzeczy. Po przyjściu do domu wziełam się za odrabianie lekcji. Pod wieczór z pomocą brata zrobiłam kolacje, a po posiłku poszliśmy obejrzeć film na nowym telewizorze. Była mała kłótnia między mną a Gabe'm, bo ja chciałam obejrzeć „Driver", a on „Krzyk". Skończyło się na tym, że obejrzeliśmy najpierw mój film, a potem jego. O 22:30 leżałam już w łóżku i rozmyślałam o dzisiejszym spotkaniu. Steve był naprawde kulturalnym chłopakiem. Sposób w jaki się ze mną przywitał – nie zapomne do końca życia. Mogłam to nagrać, ale byłam zbyt zszokowana. A tak właściwie to przez niego spóźnilam się na lekcje. To przez jego niebieskie oczy. Następnym razem nie będe na nie patrzeć. O ile będzie następny raz. Chciałabym go zobaczyć jeszcze raz. Szczerze to nie wiem czemu miałabym go jeszcze spotkać. Uczeń jak uczeń, ale on ma coś w sobie co mnie bardzo ciekawi. Nie wiem co to jest, ale nie długo się chyba dowiem.
Następnego dnia od rana miałam problemy. Zaspałam, nie zjadłam śniadnia, nie wzięłam książki od matematyki, a potem uciekł mi autobus. Nie mogłam czekać na następny bus, bo bym nie zdąrzyła na lekcje, a zależało mi by się nie spóźnić, więc zostało mi iść pieszo. Ale niestety po drodze się zgubiłam. Jak łatwo się zgubić w dużym mieście? Ranek był zimny i mglisty. Z ust wylatywała para zimna. Słońce powoli wychodziło za horyzont. Ludzie kupowali ciepłą kawe byleby się ogrzać.
Z rękami w kieszeni dochodziłam właśnie do jakiejś uliczki. Przyjrzałam się dokładnie po okolicy. Nigdy tu nie byłam. Wiadomo dlaczego. Podeszłam do byle jakiego domu by sprawdzić jaka to ulica. Podeszłam do wielkiego starego domu. Przetarłam ręką brudną tabliczkę z adresem. Mysterious Street. Zdziwiona cofnęłam się i spojrzałam na dom. Brudny, stary i opuszczony. Nikt tu nie mieszka od około 10 lat patrząc po wyglądzie. Nie dziwie się. Ta okolica była jakaś dziwna. Cicha, żadnego żywego ducha. Tak jakby nikt nie zamieszkiwał tej ulicy od bardzo dawna. Bramy miały rdze i stasznie skrzypiały przez wiatr. Okna w domach były brudne i zbite. Trawa w ogrodach nie była koszona od dawna. Wszędzie walały się śmieci. Pusto. Nagle poczułam, że nie jestem sama. Ktoś mnie obserwował. Odwróciłam głowe w prawo i ujrzałam młodego chłopaka. Na oko miał gdzieś 20 lat może więcej. Był ubrany w czarną bluzę i czarne jeansy. Na głowie miał kaptur. Przez co nie mogłam zobaczyć twarzy. Widziałam tylko ciemne oczy. Stał jak zahipnotyzowany i wpatrywał się w mnie. Przeleciałam wzrokiem od moich stóp do klatki piersiowej. Nie rozumiałam, czemu on mi się tak przygląda? Postanowiłam do niego podejść i zapytać, ale za nim zrobiłam krok do przodu usłyszałam za plecami zgrzyd. Kiedy znowu się odwróciłam do chłopaka, go już nie było. Zniknął. Gdzie on poszedł? Odwróciłam się kilka razy dookoła. Zostałam sama. Odwróciłam się spowrotem na dom. Popatrzyłam jeszcze chwile na niego i wyszłam na główną drogę. Chciałam jak najszybciej iść do szkoły. Nie chciałam tam dłużej być.
Po pół godzinie przekraczałam już próg szkoły. Lekcje zaczęły się dobre 10 minut temu. Pierwszą lekcją jaką miała w tym dniu była chemia. Zbytnio nie przejełam się tym że spóźniłam się akurat na tą lekcję. Lubiłam chemie ale jak dla mnie jest za trudna. Dzisiaj znowu się nie popisałam. Bez namysłu zamiast skierować się do sali 8 gdzie miałam lekcje ruszyłam na błonie szkoły.
Był czwartek. Pogoda trochę się ociepliła. Słońce całkowicie wyszło za horyzont. Miałam na sobie ciepłą kurtkę i niebieski szal na szyi. Usiadłam na miękkiej trawie i oparłam się plecami o pień drzewa. Skupiłam wzrok w spadające kolorowe liście i rozmyślałam o dzisiejszym wydarzeniu. Wydaje mi się, że nie przypadkiem się znalazłam pod tym domem. Nie wierze w przesądy, więc mógł być to przypadek. Został jeszcze tajemniczy chłopak w kapturze.
Analizowałam wszystko od początku. Jeszcze raz przypomniałam sobie opuszczony dom na Mysterious Street. Nie wiedziałam czemu, ale ten dom coś mi przypominał. Jakbym tam już kiedyś była. Tylko nie wiedziałam w jakich okolicznościach. Przypomniałam sobię ciemną postać chłopaka. Te jego straszne spojrzenie. Na samą myśl o nim przeszły mnie dreszcze. Miałam więcej pytań niż odpowiedzi. Nagle z myśli wyrwał mnie męski głos.
- Wszystko okej? – zapytał zatroskanym głosem chłopak.
Podniosłam do góry głowe i ujrzałam blond włosego którego poznałam wczoraj. Dzisiaj już nie wyglądał jak po pobieganiu. Teraz był ubrany w ciemne dzinsy i czarną koszulke a na nią miał nałożoną dzinsową kurtkę. Gdy spojrzałam mu w oczy przypomniało mi się, że miałam na nie nie patrzeć, ale nie mogłam znowu oderwać wzroku. Szybko się otrząsnęłam gdy poczułam, że Steve usiadł koło mnie. Odwróciłam się w jego strone. Oparł ręce na kolana i patrzył w dal. Spuściłam wzrok na dół. Czułam się troche nie zręcznie, ale tego nie pokazywałam. Chciałam się odezwać, ale wyprzedził mnie Steve.
- Pięknie tu jest z rana – zaczął i się uśmiechnał. Cały czas patrzył w jeden punkt. – Pusta okolica, żadnych hałasów. Nie wszędzie tak jest – odwrócił się do mnie nadal uśmiechając się.
Podniosłam wzrok w stronę ogrodu. Widziałam szkolny ogród w którym przeważnie miałam biologie. Nie mogłam się z nim nie zgodzić. Przyjemnie się tu siedziało. Bez pisków dziewczyn, bez śmiechów chłopaków. Lubiłam się czasami spóźniać by mieć takie widoki.
- Tak. Masz racje. Dlatego lubie tu przychodzić, ale tylko rano gdy się spóźniam mam okazje posłuchać ciszy, bo zawsze tu jest pełno ludzi – odwróciłam wzrok z ogródu na chłopaka.
Przez chwile patrzyłam się na niego, ale szybko odwróciłam wzrok. Dlaczego ja właściwie siedziałam z nim tutaj zamiast na przykład czytać ksiażkę? Chciałam zmienić temat gdy nagle rozległ się szkolny dzwonek. Ze szkoły zaczęli wychodzić uczniowie.
- No i czar prysł – odparł z uśmiechem Steve i wstał poprawiając kurtkę.
Ja postanowiłam zrobić to samo. Wstałam i ubrałam na ramię torbę. Chwile patrzyłam się na ludzi zasiadających na ławkach. Nagle usłyszałam głos Steve'a.
- Widzimy się za dwie godziny – założył plecak na ramie.
Zdziwiona odwróciłam się do niego i z podniesioną brwią zapytałam.
- Za dwie godziny? Skąd wiesz co wtedy będe robić?
- Będziesz siedzieć w sali 12 i uczyć się biologii, tak jak ja – spojrzał się na mnie i zaczął się śmiać.
Wszystko już wyjaśnione. Pokręciłam głową i również zaczęłam się śmiać. Tego się nie spodziewałam, że będe miała razem z nim lekcje, no ale my nie wybieramy planu. Pożegnawszy się z chłopakiem ruszyłam pod swoją sale, a on pod swoją.
____________________________________________________________________________________
Hey!
Nie wierze, że udało mi się napisać dzisiaj rozdział. Napisałam go w 15 minut i nie wiem czy mi wyszło. Ja uważam, że poszło mi okay. Za dużo opisów, za mało Avengers :D
Następny rozdział dodam w tygodniu. Gdzieś tak pod koniec tygodnia.
Tak jak obiecałam, oto pierwsza część zwiastunu. Spisałam się? :D
PART 2 dodam przy najbliższym rozdziale, jak dobrze pójdzie.
Miłego końca weekendu i powodzenia w szkole wam życzę!
Allie Raeken
KOREKTA: MrsSandman
CZYTASZ
Avengers: Nowe Starcie [Część 1]
FanficJesteśmy rodziną. Jesteśmy drużyną. Jesteśmy Avengers. Avengers to drużyna super bohaterów składających się z sześciu najdzielniejszych i najodważniejszych. Ale co by się stało gdyby odkryli nowego bohatera? Innego niż oni? Przyjeliby go z otwarty...