Tak jak powiedział Steve, tak było. Gdy weszłam o godzinie 13 do sali numer 12 ujrzałam go siedzącego w ławce przy ścianie. Był skupiony na czytaniu książki od Biologii. Lekko się uśmiechnęłam i usiadłam na swoim miejscu. Siedziałam w przed ostatniej ławce przy oknie, czyli tam gdzie zawsze. Siedziałam niestety sama, bo Rebecca miała Historie. Zazdroszczę. Wypakowałam książkę, zeszyt oraz długopis i czekałam na przyjście nauczyciela. Po około 6 minutach przyszła pani Teravela. Była niską i trochę otyłą kobietą. Miała czarne długie włosy, które zawsze spinała w kok. Na sobie miała białą bluzke i czarną spódnicę, a na nogach miała czarne baleriny. Po sprawdzeniu obecności zaczęła się lekcja. Dzisiaj robiliśmy doświadczenia z kwiatami. Każdy dostał szklankę, a w niej kwiat i troche ziemi. Dostaliśmy także jakąś białą substancje w naczyniu i małą, głęboką łyżeczkę. Zadanie polegało na tym żebyśmy nabrali trochę płynu na łyżkę i nalali do naczynia z kwiatem. Po wytłumaczeniu zadania zaczęliśmy pracować. Po chwili kilku uczniów skończyło swoje doświadczenie. Efekt był taki, że zwiędły kwiat ożył na nowo. Z szarej rośliny na piękny kwiat. Wszyscy byli zaskoczeni taką reakcją. Postanowiłam spróbować. Wzięłam łyżkę do ręki i zanurzyłam ją w cieczy. Po czym wylałam zawartość łyżki na kwiat. Nic się nie stało. Przyglądałam się mojemu kwiatkowi przez kilka sekund i nic. Zaczęłam rozglądać się po sali. Każdemu od razu ożywał kwiat, a mi nie. Nawet Steve'owi się udało. Zrezygnowana odłożyłam łyżke do naczynia z płynem i oparłam łokcie o stół. Dłonie samowolnie opadły mi na stół. Spuściłam głowe na dół. Po chwili poczułam przyjemny aromat. Poczułam świeżą, skoszoną trawe o świcie. Podniosłam lekko głowe do góry i ujrzałam mojego kwiatka. Cały się błyszczał i ożył. Wytrzeszczyłam oczy i się wyprostowałam. Zaczęłam znowu się rozglądać po sali. Mój wzrok zatrzymał sie na blond chłopaku. Steve siedział oparty o krzesło i trzymał dłoń na brodzie. Skupiał się na mnie. Jakby o czymś myślał. Głośno westchnęłam i wyszłam na korytarz gdyż zadzwonił drzwonek na przerwe. Za nim jednak wyszłam znowu poczułam ten sam zapach co poprzednio. Odwróciłam sie do swojej ławki i ujrzałam moją rośline. Zrobiła się czarna i uschła. Pokręciłam głową i wyszłam z sali.
O godzinie 15 stałam już na przystanku pod szkołą i czekałam na autobus. Rozmyślałam o dzisiejszej lekcji Biologii. To była ciekawa lekcje i miła, gdyby nie to, że ożywiłam kwiata w inny sposób niż reszta uczniów. Coraz bardziej to mi się nie podoba. Najpierw sytuacja w łazience, potem zepsułam telewizor, a teraz to. A jeszcze wydarzenia z rana. Zaczynam się troche bać. To nie jest normalne zachowanie. Co mnie jeszcze spotka? Nie miałam odpowiedzi na to pytanie.
Po chwili podjechał autobus szkolny. Najchętniej bym się przeszła, ale skoro już autobus jest, to skorzystam. Zajęłam miejsce koło rudej dziewczyny. Uśmiechnęłam sie do niej. Po chwili oderwałam wzrok od niej. Założyłam moje czarne słuchawki na uszy i włączyłam muzykę. Oparłam głowe o szybę i zatopiłam się w swoich myślach.
Gdy dojechałam pod dom pożegnałam się z kierowcą autobusu i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy weszłam do domu odłożyłam torbę na szafkę pod wieszakiem na korytarzu. Skierowałam sie do salonu. Gdy tam weszłam ujrzałam brata który siedział na kanapie i oglądał wiadomości. Wziełam jabłko które leżało w misce na stoliku i dosiadłam się do brata. Gdy Gabe poczuł moją obecność odwrócił się do mnie, przywitał sie i dalej oglądał telewizje. Postanowiłam zobaczyć na jakich wiadomościach tak bardzo skupił sie mój brat. Na telewizorze był pokazany starszy mężczyzna, prezenter. Na nagłówku było napisane: "Avengers ponownie uratowali nasze miasto!" Po chwili usłyszałam głos prezentera.
"Dzisiaj o godzinie 9 rano nasze miasto zostało zaatakowane przez grupe niebezpiecznych terrorystów. Byli uzbrojeni. Wzieli kilku zakładników w tym troje dzieci. Mieli zamiar okraść i porwać głowe państwa. Nie udało im się to, bo w odpowiednim czasie wpadła grupa super bohaterów zwanych Avengers i pokonali terrorystów oraz wypuścili zakładników. "
W tym momencie ujrzałam scene w której jeden z bohaterów wyciąga małą dziewczynkę z gruzów parlamentu. Nagle na ekranie pojawiła się młoda kobieta - jedna z zakładniczek i zaczęła krzyczeć z radości.
"Myślałam, że mnie zabiją i wtedy pojawili się oni. To było niesamowite!"
Wskazała na odlatujący samolot. Dalej nie zamierzałam oglądać i przełączyłam na inny kanał. Na program dokumentalny na temat zagrożonych zwierząt. Mój brat się oburzył i chciał zabrać mi pilot, ale schowałam go pod poduszkę i na niej usiadłam.
- Dlaczego przełączyłaś? – zapytał i wskazał ręką na telewizor.
- Nie wiem czym się jarasz. To tylko ludzie w głupich strojach, którzy chwalą się, że są super i w ogóle – prychnęłam i wzięłam miske z chipsami ze stołu.
- To twoje zdanie na ich temat. Docenisz ich, jak sama zostaniesz uratowana – zabrał mi miskę i poszedł do swojego pokoju.
Zmarszczyłam czoło i odwróciłam się do brata żeby mu coś odpowiedzieć, ale poszedł już do siebie i zabrał mi chipsy. Już nie chciałam się z nim kłócić więc zaczęłam przełączać od kanału do kanału w poszukiwaniu jakiś fajnych programów. Przełączyłam na jeden kanał – wiadomości o Avengers, pszełączyłam na drugi – program o Avengers, przełączyłam na trzeci – wywiad z szefem T.A.R.C.Z.Y. Lekko się wkurzyłam i wyłączyłam całkowicie telewizor. Potrząsnęłam głową i po odłożeniu pilota poszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia.
Gdy dotarłam do ulubionego pomieszczenia – zaraz po moim pokoju – podeszłam do wielkiej szarej lodówki. Chwile przyglądałam się jej zawartości. Skupiłam wzrok na jogurcie typu serek. Bez namysłu wzięłam go. Nic innego nie miałam do roboty więc po zjedzeniu serka wzięłam się za odrabianie lekcji. Poszłam do swojego pokoju i po wyciągnięciu kilku książek zatopiłam się w świecie liczb i geometrii.
Tuż przed godziną 22 skończyłam odrabiać lekcje. Zrobiłam niemalże wszystko. Zostało mi tylko jedno zadanie z Historii, którego nie umiałam. Może uda mi się jutro je zrobić, z małą pomocą Rebecci. Spakowałam ostatni zeszyt do torby i udałam się do łazienki. Po wzięciu szybkiego prysznicu udałam się na chwile na dół by zobaczyć co robi Gabe. Siedział na kanapie w salonie i grał na konsoli. Ten to umie wybrać sobie pore na granie. Uśmiechnięta pokiwałam głową. Uznałam, że nie będe mu przeszkadzać, więc wróciłam do siebie. Po wejściu na górę krzyknęłam do brata dobranoc. Po wejściu do pokoju podeszłam do okna. Ciemne chmury zasłoniły blask księżyca. Przewiduje deszcz. Odsunęłam się od okna i położyłam do łóżka. Spojrzałam się na tablice korkową z planem lekcji. Napewno jak jutro przyjde do szkoły to zaczepi mnie pani Teravela i zapyta się czemu nie pokazałam jej doświadczenia. Musiałam wymyśleć super wymówkę, bo co innego jej powiem? Że mój kwiat zmienił kolor na czarny? I to była ostatnia rzecz jaką pamiętam. Zasnęłam.
____________________________________________________________________________________
Hey wszystkim!
Przepraszam, że dodaje teraz rozdział, ale cały dzień jestem na nogach i biegam od miejsca do miejsca i nie miałam czasu na napisanie. Powiem wam, że jeszcze dzisiaj nie wiedziałam co napisać. Miałam pustke w głowie. Cały poprzedni tydzień poprawiałam oceny i nie miałam kiedy pomyśleć o opowiadaniu. Dlatego uważam, że ten rozdział jest nie udany. Za mało akcji, za mało Steve'a, za mało Avengers. W ogóle jakiś taki sobie. Przepraszam. W następnym rozdziale będzie się już coś działo.
Co do poprzedniego rozdziału to chyba wam się nie spodobał. Jak chodzi o zwiastun to też wam się chyba nie podobał :D
Dlatego następną część zwiastunu dodam w przyszłym tygodniu, bo muszę go poprawić.
Mam nadzieje, że w tym rozdziale moja korekta nie ominęła żadnego błędu. Mam też nadzieje, że będziecie ze mną do końca książki.
Dziękuje i do zobaczenia w następnym rozdziale (czyli albo dzisiaj albo jutro)!
Allie Raeken
KOREKTA: MrsSandman
CZYTASZ
Avengers: Nowe Starcie [Część 1]
FanfictionJesteśmy rodziną. Jesteśmy drużyną. Jesteśmy Avengers. Avengers to drużyna super bohaterów składających się z sześciu najdzielniejszych i najodważniejszych. Ale co by się stało gdyby odkryli nowego bohatera? Innego niż oni? Przyjeliby go z otwarty...