Po chwili zawachania i namysłu postanowiłam wywarzyć drzwi. Gdy wbiegłam na dach ujrzałam siedzącego do mnie tyłem Ultrona, który niespodziewanie wstał i w jedną sekunde wystrzelił w moim kierunku laser. Nie miałam szans zrobić uniku. Wylądowałam na ceglanym kominie, który rozwaliłam w połowie. Cegły poleciały na wszystkie strony. Kilka nawet spadło na ziemię. Mam nadzieje, że nie zrobiły nikomu krzywdy.
20 minut.
- Baker – usłyszałam swoje imię i jak poparzona odwróciłam się w jego stronę - Skąd wiedziałem, że akurat Ty się zjawisz? – zapytał i wstał z zakurzonej podłogi kiwając głową.
Próbowałam wstać opierając się rękami, ale ból przeszywający przez moje plecy odmawiał mi zrobienia jakiegokolwiek ruchu. Próbowałam wstać jeszcze trzy razy, ale za każdym razem było tak samo. Postanowiłam ulec bólowi i poczekać na rozwój wydarzeń.
- Porozmawiajmy na spokojnie – zaproponował i usiadł niedaleko mnie.
Nie chciałam z nim w ogóle gadać, ale musiałam zaczekać aż troche odpoczne. Niechętnie spojrzałam na niego. Miał tak bardzo czerwone od zła oczy i ten radosny uśmiech, który za każdym razem mnie przerażał.
18 minut.
- Powiedz mi, czemu taka dziewczyna, która za jednym uderzeniem pada na ziemie i nie może się już ruszyć należy do takiej organizacji jak T.A.R.C.Z.A? – zapytał – Dlaczego taka dziewczyna walczy? – zadaje pytanie za pytaniem cały czas patrząc na mnie – Dlaczego tu w ogóle jesteś?
- A Ty? – zapytałam nie odpowiadając na jego pytania i bez silnie próbowałam wstać, ale nadal byłam słaba, więc oparłam się o resztki komina.
16 minut.
- To proste – zaśmiał się krótko – chce by na tym świecie zapanował spokój i harmonia, ale bez Was – spojrzał na mnie groźnie, aż mnie zmroziło – Avengers zamiast bronić tego świata, bawi się w jakiś super bohaterów zajmujących się jedynie swoimi sprawami, jak na przykład udzieleniem wywiadu – po ostatnim zdaniu spojrzał na góre.
Zaniepokojona i ciekawa spojrzałam w to samo miejsce. Zobaczyłam szczątki helikoptera dziennikarzy leżący niedaleko na wysokim budynku. Dostrzegłam z niego wystające ciało człowieka. Na ten widok zrobiłam wielkie oczy.
- Żeby ten świat żył, musicie zginąć – wstał i skierował się na kraniec dachu.
14 minut.
Nie mogąc długo czekać złapałam się za komin i podciągnęłam się do góry. Po chwili stałam ledwo na nogach. Postanowiłam podejść do niego i zaatakować kiedy nie zwraca na mnie uwagi. Już wytworzyłam zieloną kule i miałam strzelać kiedy zobaczyłam przed nim zniszczone miasto, a na nim ciała ludzi. Strarszych, młodych, dorosłych czy dzieci. Najbardziej zwróciłam uwage na moich przyjaciół, którzy z okratkiem sił walczą z robotami. Wszyscy byli ranni, a jednak nadal walczyli. Na ten widok zamurowało mnie.
CZYTASZ
Avengers: Nowe Starcie [Część 1]
FanfictionJesteśmy rodziną. Jesteśmy drużyną. Jesteśmy Avengers. Avengers to drużyna super bohaterów składających się z sześciu najdzielniejszych i najodważniejszych. Ale co by się stało gdyby odkryli nowego bohatera? Innego niż oni? Przyjeliby go z otwarty...