Rozdział 13

131 8 3
                                    

5 dni później...

Martyna:
Od zerwania Natlii z Chrisem mineło już pięć dni. Jutro wyjeżdżamy w trasę do Polski. Co najgorsze odwiedzimy nasze rodzinne miasto czyli Poznań. Tam się urodziłyśmy ale nie mam najlepszych spomnień. W tym miejscu właśnie zaczęły się te przeprowadzki a mianowicie po śmierci ojca. Pracował w jakiejś wielkiej firmie na trzy zmiany. Nie powiem zarabiał bardzo dobrze. Najgorsze co było to, to że miał cukszyce. Fakt od niej się nie umiera lecz tata bagatelizował branie leków bo stwierdził, że wszystko jest dobrze. Penego razu wracał z pracy, to było około godziny 4 nad ranem stracił przytomność bo obniżył się poziom cukru po czym wjechał w tira. Kierowca dużego auta wyszedł z tego wypadku bez szwanku jedynie drobne siniaki. Tata..zmarł na miejscu. Po pogrzebie zaczeło się zmienianie pracy mamy. Mam nadzieję, że będe miała chwilę aby wstąpić chwilę na cmentarz.
- Martyna?- usłyszałam głos siostry, chłopaki poszli się spakować bo przez okrągłe pięć dni byli u nas i wstąpili do swojego domu tylko po ciuchy na zmianę. Nie przeszkadza mi to bardzo ich lubię i mogłabym z nimi zamieszkać.
- Przepraszam, myślałam o Poznaniu...
- Proszę bie myśl o tym. Odwiedzimy cmentatz na pewno. To ci obiecuję. Chciałam się spytać czy mqsz wszystko spakowane?
- Tak, rano muszę tylko spakować kosmetyczkę i ładowarkę a tak to wszystko mam.
- To super. A słuchaj, gdzie mieszkają chłopaki?
- Nie wiesz?
- No nie.
- Dzieli nas tylko dom Nadii.
- Serio? Dlaczego nic nie wiem? Dobra o to będe się później złościć a teraz bierz walizkę kosmetyczke, ubania na jutro i idziemy.
- Gdzie idziemy?
- Spać do chłopaków. Jutro musieli by wcześniej wstać, żeby jeszcze po nas przyjść a tak to będziemy razem się zbierać.
- A oki.
Zebrałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę domu chłopaków. Jest godzina coś po 14. Zapukałyśmy i grzecznie czekałyśmy aż ktoś nam. W drzwiach staneła niskiego wzrostu blondynka. Zapewne mama Charliego.
- Dzień dobry.- powiedziałyśmy równocześnie.
- Cześć dziewczynki. Zapraszam. Jestem mamą Charliego zapewne wiecie.- zaśmiała się krótko.- Chłopaki są w swoich pokojach my zaaz z Victorią jedziemy na zakupy kupić jeszcze potrzebne rzeczy a potem zawozimy jeszcze dziewczynki do ciotki. Tak między nami bardzo zawróciłyście w głowach naszym chłopakom ciągle o was mówią. To dobrze w końcu sobie kogoś znaleźli. A teraz was nie zatrzymuję zmykajcie bo się nie cierpliwią.
Ruszyłyśmy na górę a że troche schodów było do przejścia to zaczełam rozmowe sis tyle że po polsku.
- Słyszałaś. Chłopaki ciągle o nas gadają.
- Głucha nie jestem. Fajną będe mieć teściową KIEDYŚ prawda?
- Tak, tak.- zaczełam się śmiać.
Gdy weszłyśmy na piętro od razu rzuciły nam się w oczy tabliczki na drzwiach:
"Pokój Leondre! Wchodzisz na własną odpowiedzialność!!"
"Siedziba Charliego! Najpiękniejszego człowieka na świecie."
Weszłyśmy bez szelestnie do pokoi. Zobaczyłam bruneta siedzącego przy szafie i wrzucającego pierwsze lepsze ciuchy. Nie słyszał mnie w ogóle bo muzyka była włączona tak głośno jak się tylko dało. Zakryłam mu oczy a on podskoczył ze strachu.
- Charli przestań.- że co? Niby mam takie same ręce jak blondyn? Nic nie odpowiedziałam tylko czekam aż zgadnie.- Tilli, Brook, mama, Karen, Nadia, Natalia. Ej ty tam nie baw się tak ze mną! Martyna?
- No w końcu.
Złapał mnie w talii i zaczą całować. Czy ja mówiłam, że całuje najlepiej na świecie? No to mówie.
- Przyszłam się spytać gdzie będe spać bo chce zostawić walizki.
- Gdzie masz walizki?
- Stoją w holu.
Poszedł a po chwili wrócił z moimi walizkami. Rozglądałam się po pokoju i był bardzo dokładnie pospszątany a nie to co było ostatnio.
-

Em to gdzie będe spać?
- Zamknij oczy.
Wykonałam posłusznie polecenie. Brunet zaczął mnie gdzieś prowadzić po chwili podniósł mnie jak panne młodą i rzucił na łóżko i położył się obok mnie.
- Tu będziemy spać.- zaczą się szczeżyć.
- A czyli teraz za każdym razem będziemy spać na jedym łóżku?
- No tak. Nie mogę zasnąć jak nie ma cie koło mnie.
- Pokaż mi co spakowałeś.
- Czy to takie ważne?
- Bardzo. Nie chcę się za ciebie wstydzić przy Jeremim i Arturze, Sylwiach, Remiku i youtuberach.
- Nie pszesadzaj.
- Pokazuj.
Wyciągną walizkę i zaczełam przeglądać ciuchy. Wszystko fajnie, pięknie jakby nie to, że nawet nie były złożone. Wywaliłam mu ciuchy i zaczełam układać.

Leo:
Kurde. Jaka ona jest dobra. Poskładała mi wszystkie ciuchy jakbym sam nie umiał. Umiem tylko mi się nie chce. Ślicznie wygląda jak coś robi. Chiałbym się jej już zapytać czy oficjalnie będzie moja, i nie chcę czekać aż do dni wolnych jak będziemy mieć czas dla siebię w Polsce. Jest 15. Zdążę jeszcze coś wykombinować.
- Księżniczko muszę nachwile wyjśc zadzwonić dasz sobie radę?
- Oczywiście.
Zadzwoniłem do Davida, mojego dobrego kumpla a zarówno chłopaka Nadii.
- Hej David jest sprawa.
-...
- To tak. Chciałbym aby to był niezapomniany wieczór dla mojej przyszłej dziewczyny. Jakbyś mógł przygotować na plaży jakiś koc lampki coś w tym stylu ok?
-...
- Okej to za dwie godziny przy zatoce na plaży. Dzieki.
-...
- Pa.
David był mi winny przysługę. Pomogłem mu w końcu z Nadią więc teraz jesteśmy kwita.
- Za dwie godziny wychodzimy.
- Yy gdzie?
- Na spacer.
- A spoko.
----------;----------
- Martyna jesteś gotowa?
- Tak możemy wychodzić.
- Ślicznie wyglądasz.
- Dzięki. A ty co się tak wystroiłeś?- fakt założyłem koszulke na to bluze i do tego dresy. Mało kiedy się tak ubieram ale wiem, że jej się tak podoba.
Szliśmy alejkami Port Talbot i doszliśmy na plaże. Wziołem jedną z moich bandan i zawiązałem oczy mojej misi. Zdziwiła się troche ale o nic nie pytała. Doszliśmy na miejsce gdzie David z Nadią już zapalali ostatnie świece. Wymieniliśmy się spojrzeniami i już znikli mi z pola widzenia. Odwróciłem Martynę na wprost morza stanąłem za nią zdjąłem jej bandame z oczu, złapałem ją w talii i wtuliłem się w nia.

Martyna:
Doszliśmy na plaże i Leo zawiązał mi oczy bandamą. Byłam pewna, że jest jego, bo aż pachniała perfumami, które używa. Szliśmy chwilę potem brunet mnie puścił, lecz po chwili odwrócił mnie, zdją mi chustkę z oczu i się we mnie wtulił od tyłu. Ta chwila może trwać wiecznie. Moim oczom ukazało się piękne już trochę zachodzące słońce.
- Podoba się księżniczko?
- Bardzo mi się podoba nawet nie wiem jak to opisać. Kiedy zdążyłeś to wszystko przygotować.- spojżałam w stronę koca wokół którego było mnustwo świeczek ustawionych w krztałcie serca.
- Kumpel miał u mnie dług, więc się postarał.
Usiedliśmy na kocu patrząc sobie w oczy. Leo w stał, więc zrobiłam to samo. Nagle klęknął przede mną.
- Martyno Mulawko czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zostaniesz MOJĄ księżniczką?
- T..tak Leo. Zostanę twoją księżniczką.
- Kocham cię najmocniej na świecie.
- Ja ciebie też.
Musną moje usta. Zrobiłam to samo. Zaczeliśmy się całować coraz to nachłanniej. Gdy się od siebie odsuneliśmy spojrzeliśmy sobie w oczy uśmiechając od ucha do, ucha. Leżeliśmy co chwilę się śmiejąc. Opowiadaliśmy sobie śmieszne historyjki. Przerwał nam telefon bruneta.
- Halo?
-...
- Już idziemy.

Rozdział ma 1111 wyrazów 😂.
Zapraszam do:
HappyQueen1
xlawrex

Ps. Dziękuje 143martynaBaMbino za poprawianie błędów ortografocznych 😂😂
Dobranoc :**

Nasze Księżniczki |Bars and Melody (Zakończone) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz