Dzisiaj był wyjątkowo ciepły dzień, dlatego postanowiłam porobić coś w ogrodzie. Każdy powinien się trochę odstresować po ostatnim czasie. Słowa Zayna dały mi dużo do myślenia. Wiem, że jestem przewrażliwiona na jego punkcie, ale mam ku temu powody. Nikt nie domyśla się, jakie to jest uczucie, gdy mój jedyny syn próbuje odebrać sobie życie. I to nie działo się raz, czy dwa.. Ta czynność notorycznie się powtarza. Są noce, w których odruchowo idę do jego pokoju, żeby sprawdzić, czy wciąż tam jest i oddycha.. Są również dni, które spędzam pod drzwiami Zayna, nasłuchując, czy czegoś nie robi. Ile ja bym dała, żeby cofnąć czas i zapobiec kolejności wydarzeń.. Wzięłam głębszy oddech i skierowałam się na podwórko.
- Zu, jak coś to jestem w ogrodzie! - wydarłam się w stronę pokoju syna.
- Dobra! - usłyszałam w odpowiedzi.
Do Zayna przyszedł Samuel, najbliższy przyjaciel. To była jedna z nielicznych osób, które wpuszczał do pokoju.
Poczłapałam więc do mojego zakątka na świeżym powietrzu, gdzie pielęgnowałam swoje kwiaty. Wypadałoby powyrywać przy nich chwasty i podlać wodą. Ruszyłam więc do szopy po rękawice i wiadro, które będę mogła użyć. W międzyczasie mogłam słyszeć krzyki i śmiech dwójki chłopaków, co przyprawiało mnie o lepsze samopoczucie. Już tak dawno nie słyszałam śmiechu Zu.. Coś zdecydowanie się w nim zmieniło na lepsze. Ze sprzętem w ręku poszłam do kwiatów, przy których czekało mnie sporo zabawy. Kucnęłam i zaczęłam wyrywać te przeklęte chwasty. Niszczyły mój ogródek!
- Kto nie skacze ten z policji! - rozbrzmiał krzyk Samuela.
Cóż, Sam był znany ze swoich dziwnych tekstów, które wymyślał na poboczu i próbował rozśmieszyć nimi Zayna. Dziwny człowiek.. Wyrzuciłam chwasty do wiadra, po czym rozbrzmiał kolejny krzyk chłopaka.
- Zu! Stary, ja żartowałem!
Odwróciłam się do tyłu i zauważyłam, jak mój syn wypada z okna i pada na ziemię.
- O matko kochana! - wydarłam się i do niego podbiegłam. - Zayn? Odezwij się, powiedz cokolwiek.
Obróciłam jego twarz w swoim kierunku. Miał maślany wzrok, a usta wykrzywiały się w idiotycznym uśmiechu.
- Nic mi nie jest, mamo.
- Coś ty zrobił? - spytałam zszokowana, sięgając do kieszeni po telefon. - Dzwonię na pogotowie.
- Ale nie trzeba.. - powiedział, siadając.
- Nie wstawaj! Możesz mieć uszkodzony kręgosłup.
Co prawda spadł na kupę liści uformowaną wcześniej przez sąsiada, ale trzeba dmuchać na zimne! Przecież to nie była mała wysokość. Nagle na dwór wypadł zdyszany Samuel. Spojrzałam na niego i wepchnęłam telefon do rąk.
- Dzwoń na pogotowie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.. - burknął.
Jego twarz również była niewyraźna, wzrok również miał maślany. Z tym, że na jego twarzy już nie malował się uśmieszek. Zmarszczyłam czoło i wlepiłam swoje spojrzenie w synu.
- Braliście coś?
- Nic nie braliśmy. - odpowiedział chichocząc. - Co najwyżej zapaliłem sobie papierosa..
- Papierosa?
Zu skinął tylko głową i spojrzał na okno, z którego skoczył.
- Taa..
Zerknęłam na Sama, który siedział i wpatrywał się w telefon. Wściekła wyrwałam go z jego rąk i sama zadzwoniłam na pogotowie. Mało tego, kobieta w słuchawce denerwowała mnie niesamowicie!
- Jak to skoczył z okna?
- No najzwyczajniej w świecie! A jak pani wyobraża sobie skok z okna, co?!
- Dlaczego to zrobił? - spytała zszokowana.
- Skąd mam to wiedzieć? Psychologiem jestem?! Możliwe, że była to próba samobójcza.. - warknęłam i miałam wielką ochotę rzucić tym telefon w ścianę.. - Wysyłacie tą karetkę czy nie?!
- Będzie za pięć minut. Niech pani syn do tego czasu nie podnosi się z ziemi.
Rozłączyłam się i położyłam telefon tuż obok. Powinni tą babę zwolnić! Jeśli mówię, że mogła to być próba samobójcza i syn skoczył z okna, to oznacza szybką akcję, a nie cholerne pogaduchy! Czy są na świecie jeszcze racjonalnie myślący ludzie? Miałam tylko nadzieję, że nic poważnego nie stało się Zu. Czeka nas chyba długa rozmowa.. Czas w końcu podjąć pewne kroki. Wezmę sprawę w swoje ręce.

CZYTASZ
I.Broken Heart ||Ziam✔
Random"Przeznaczenie to nie wyroki opatrzności, to nie zwoje zapisane ręką demiurga, to nie fatalizm. Przeznaczenie to nadzieja." O prawdziwości tych słów wie ten, który choć raz tego doświadczył. A co jeśli ktoś w pewnym momencie straci grunt pod no...