Bez tytułu 23

497 45 5
                                    

Schodzę powoli po schodach. Piątkowy poranek nie zapowiadał się zbyt dobrze. Musiałem znowu dzielić łóżko z Samuelem. Ostatnio ten człowiek przebywał w moim domu częściej niż u siebie. Chyba powinienem wprowadzić nieodwracalny zakaz wpuszczania go do domu.

Przystanąłem w salonie słysząc głosy dochodzące z kuchni. Sam zarzucał moją mamę komplementami jakby strzelał z karabinu.

Czy on się tego wszystkiego uczył na pamięć, aby później recytować to mojej rodzicielce?!

Matko... Do czego ten świat zmierza?!

Wszedłem do kuchni i zobaczyłem najdziwniejszy obrazek na świecie. Mama stała oparta o wyspę, piła kawę, a Sam wpatrywał się w nią jak w obrazek. W tym momencie zacząłem wierzyć, że Samy naprawdę podkochuje się w mojej matce.

-o... Zu, dobrze że już jesteś -mama podeszła do mnie i uścisnęła mocno. O mało wnętrzności nie wyszły mi na wierzch. Kiedy się odsunęła zmusiła mnie do klapnięcia na krzesło. -słuchaj, kochanie... -no tak. Czyli było źle. Ona nigdy tak się do mnie nie zwraca -Don dzwoniła rano i zapomniała czegoś z domu... -spojrzałem na nią. Nie miałem pojęcia gdzie jej myśli zmierzają -jakiś projektów, czy mógłbyś jej to zawieźć?

Uniosłem wysoko brwi. Moje usta otworzyły się szeroko. Nie mogłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Byłem w tonalnym szoku.

Czy moja matka prosiła mnie o...

-ja muszę iść dziś do pracy i nie mogę jechać... Samuel jedzie dziś na uczelnie, to cię podrzuci.

-to nie może, on...

-nie może. Przy okazji odwiedzisz dziadków. Posiedzisz u nich weekend. Dobrze ci to zrobi.

Moje serce zaczęło walić coraz mocniej. Milion myśli przewinęło się przez moją głowę... ale jedna była najgłośniejsza. Co się stanie, gdy spotkam tam Liam'a?!

Nie no on przecież mnie nigdy nie widział, a po za tym dam Don te rzeczy i nigdy nie wrócę na jej uczelnię.

W ten sposób godzinę później siedzę w aucie Samuela i zmierzamy w stronę Londynu. Dawno tam nie byłem.

Serce stało mi w gardle, ale to było nic w porównaniu z jęczeniem mojego przyjaciela. Przez całą drogę nasłuchałem się, że ten kto wymyślił naukę musiał być debilem. Nie ominęło się bez tego, że mi strasznie zazdrości, że mam prywatnego nauczyciela.

Głowa zaczęła mnie już boleć od tych jego jęków. Ileż to można słuchać?!

Miałem ochotę całować ziemię, kiedy wreszcie wysiadłem z auta i już nie musiałem słuchać tego wszystkiego.

-widzimy się w niedzielę -rzuca za nim odjeżdża.

Nakładam plecak na ramię i biorę tubę z projektami Don pod pachę. Teraz pytanie jak ja mam ją tu niby odnaleźć?!

Stare duże gmaszysko przyprawiało mnie o dreszcze. Brakowało tu tylko napisu: Witamy w Miasteczku Halloween.

Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem jej numer.

-Zu? -jej głos brzmi na dość zdziwiony

-tak to ja. Chyba ci się wyświetliło, prawda? -prycham

-słuchaj, kochanie -przewróciłem oczami -nie mam teraz czasu. Zadzwonię później, ok?

-zluzuj portki Xeno... -mruczę

-nie mam ochoty i czasu na żarty, Zu.

-ja też nie -mówię pod nosem, ale z tego jak moją siostrą głośno westchnęła oznaczało, że usłyszała -stoję pod twoją budą i jakoś nie jest mi do śmiechu.

I.Broken Heart ||Ziam✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz