I kiedy staję się wolny... taki lekki, nie czuję już nic...
Nagle moje ciało przeszywa przeraźliwy ból. Ból rozsadzający mnie od środka i słyszę jak coś lub ktoś nade mną dyszy. Otwieram oczy i napotykam wkurwiony wzrok Liam'a. Wygląda jakby przed chwilą przebiegł jakiś maraton.
-eeeee.... cześć? -jąkam się -biegłeś?
-nie kurwa... szedłem! -patrzy mi proso w oczy -co ty odpierdalasz, dzieciaku?! Co by było gdybym nie zdążył?! Pomyślałeś o mnie? Pomyślałeś co bym czuł jakbym tu przyjechał tylko po to, aby obejrzeć jak wyławiają twoje ciało?!
Zamknąłem oczy próbując nie pozwolić łzą wydobyć się spod moich powieki.
Nie umarłem, żyje nadal. Ten sam człowiek uratował mi życie raz drugi. Po raz drugi przedłużył moją wegetację.
Otwieram oczy. Łzy ciekną po moich policzkach. Nie mogę tego powstrzymać, bo żyłem dalej choć tego nie chciałem.
-po co się mną przejmujesz? -próbuję wydostać się z jego ramion, ale mi na to nie pozwala.
-bo cię kocham... -świat się zatrzymał. Zrobił to na kilka sekund, aby później nagle runąć w dół.
-nie musisz się nade mną litować. Nie potrzebuje tego -chcę go od siebie odepchnąć. Chcę wstać i mieć wszystko za sobą i znowu od początku zacząć żyć w tym syfie. Żyć w świecie, w którym nikt mnie nie potrzebował.
-nie lituję się nad tobą! Wiedziałbyś o tym jakbyś mi dał chwilę na przetrawienie tego co powiedziałeś! -jego twarz zawisa niebezpiecznie blisko mojej -nawet nie powiedziałeś mi, że jesteś gejem. Jesteś tak skryty, że nikt o tym nie wiedział! Pomyśl co poczułem jak nagle rzuciłeś na mnie taką bombę. Bylem zdezorientowany. Zacięło mnie... -przerwał i spojrzał mi w oczy. Jego usta lekko musnęły moje. Serce zaczęło mi szybko bić jakbym miał zaraz zejść na zawał -kocham twoje usta, twoje oczy, twój nos... kocham kiedy się śmiejesz, kiedy się złościsz. Kocham twój najmniejszy gest. Zakochałem się w tobie w momencie kiedy przekroczyłem próg tej przeklętej garderoby, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nawet byłeś niczego sobie jako kobieta...
Otworzyłem usta, ale nie mogłem nic z siebie wydusić. Zacięło mnie, nie mogłem uwierzyć, że ktoś taki jak on mógł pokochać takie coś jak ja. Uniosłem dłoń do góry i dotknąłem delikatnie policzka Liam'a. Uśmiechnął się szeroko, a później wtulił twarz w moją dłoń.
-to nie jest na pewno jakiś etap terapii?
Czuję silny ból w tyle głowy, kiedy Liam mnie puszcza i ląduje na twardym betonie.
-jesteś idiotą! -krzyczy -jeszcze raz spróbuj odwalić takie coś -wskazał na most. Usiadłem i próbowałem rozmasować bolesne miejsce -to przełożę cię przez kolano i skończy się dzień dobroci dla zwierząt!
Wstałem na nogi. Musiałem podeprzeć się barierki, bo zakręciło mi się w głowie. Rozejrzałem się dookoła. Ludzie przyglądali na się. Chciałem krzyknąć, aby sobie już poszli... bo nikt dziś nie będzie skakał.
Mój wzrok od tych sępów odwraca Liam, który klepie mnie za ramię. Patrzę w jego oczy i znowu świat się zatrzymuje. Jestem tylko on i ja. Nie byłem pewny, czy to właściwe, ale postanowiłem mu zaufać.
-kocham cię... -szepczę
-ja ciebie też, idioto -zdążyłem tylko zauważyć, że się uśmiecha za nim nasze usta się złączyły. Moje ciało przyległo całkowicie do jego ciała. Wydawało się, że pasujemy do siebie idealnie. Jak dwie połówki jabłka.
Przeznaczenie... to nie wyroki opatrzności, to nie zwoje zapisane ręką demiurga, to nie fatalizm. Przeznaczenie to nadzieja.
Moją nadzieją jest Liam.
Odrywamy się od siebie. Liam opiera swoje czoło o moje.
-chyba powinniśmy iść za nim zjawi się policja -śmieje się -zaparkowałem w niedozwolonym miejscu. -mam ochotę śmiać się i płakać... równocześnie. Wszystko ze szczęścia.
Idziemy trzymając się za dłonie. Nasze palce są silnie ze sobą splecione. Nie interesujemy się ludźmi patrzącymi na nas. Po prostu idziemy.
-kolejny raz udało ci się przeżyć skok na bungee -patrzę na niego i widzę jak próbuje się nie roześmiać. Bawiła go ta cała sytuacja.
-pewnie dlatego, że jesteś dobrą liną -ściskam mocniej jego dłoń.
-albo betonem...
-no albo betonem... jak kto woli -oboje zaczynamy się śmiać i muszę przyznać, że pierwszy raz dziękowałem, że udało mi się przeżyć. Liam był tym wszystkim co najlepszego spotkało mnie w życiu.
Był moim osobistym aniołem stróżem. Miałem szczęście, że był przy mnie.
Moją ulubiona definicja miłości jest taka, że dajesz komuś możliwość zniszczenia Cię i ufasz, że z niej nie skorzysta.
_______________________
później powinien ukazać się epilog :)
mamy cichą nadzieję, że was nie zawiodłyśmy co do tego opowiadania :D
![](https://img.wattpad.com/cover/72859118-288-k841871.jpg)
CZYTASZ
I.Broken Heart ||Ziam✔
Random"Przeznaczenie to nie wyroki opatrzności, to nie zwoje zapisane ręką demiurga, to nie fatalizm. Przeznaczenie to nadzieja." O prawdziwości tych słów wie ten, który choć raz tego doświadczył. A co jeśli ktoś w pewnym momencie straci grunt pod no...